Wyprowadzka z Czyśćca. Burzliwe życie pośmiertne Marii Dąbrowskiej
Tadeusz Drewnowski
Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | PIW |
Rok wyd.: | 2006 |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 226 s. |
Wymiar: | 125x205 mm |
EAN: | 9788306030082 |
ISBN: | 83-06-03008-7 |
Data: | 2006-05-19 |
Opis książki:
W minionym roku upłynęło czterdzieści lat od śmierci Marii Dąbrowskiej i w myśl jej testamentu otwarto pełny dostęp do gigantycznych dzienników pisarki. Liczą one pięć i pół tysiąca stron, z czego dotychczas wydano bez mała połowę w nakładzie ponad pół miliona egzemplarzy. Z tej okazji profesor Tadeusz Drewnowski, monografista pisarki i wydawca jej dzienników, zastanawia się w swych szkicach, artykułach i felietonach, jak pośmiertnie zmienił się wizerunek Marii Dąbrowskiej i co z tego wynika dla literatury, kultury i języka polskiego. Książka jest pełna nieznanych faktów, nowych interpretacji i projektów, które z pewnością znajdą zainteresowanie u dawnych i nowych czytelników dzieł pisarki, nieznanych studentów i fachowców.
fragment
Jak wydawałem Dzienniki
(...)
Norma autentyzmu i szczerości
Swój dziennik od początku do końca Dąbrowska starała się prowadzić bez żadnych skrępowań. Był to dziennik w założeniu intymny, nie przeznaczony dla nikogo – prócz siebie i, jak zawsze, bliżej nieokreślonej potomności. Toteż diarystka rozmawiała tam szczerze ze sobą. Nie krępowała się również w sądach o ludziach. Także bez żadnych zahamowań rozpatrywała sprawy publiczne, tak międzywojenne, jak powojenne. Dzienniki Dąbrowskiej są nieporównanie bardziej żywiołowe i namiętne od jej twórczości. Nie wdając się w psychologiczno-filozoficzną analizę "szczerości”, jest to w sensie potocznym najbardziej szczery i nieskrępowany dziennik, jaki znam.
Czy przepisując go po latach na maszynie Dąbrowska nie poskramiała i nie temperowała swych odręcznych zapisków, zwłaszcza że nie była z nich zadowolona? Muszę tę sprawę wyjaśnić dokładniej niż we wstępie do Dzienników, gdyż budzi ona wśród czytelników nieporozumienia. Nieraz spotykam się z przeświadczeniem, że Dąbrowska później "przerabiała” swoje dzienniki.
Stosunek rękopis-maszynopis nie mógł mnie nie zainteresować jako jedna ze spraw podstawowych. Nie mogłem jej zbadać wyczerpująco i dogłębnie. Przekraczało to fizyczne możliwości jednego człowieka. Obrałem więc metodę prób. Wyznaczyłem około 150 miejsc bulwersujących pod rozmaitymi względami (osobistym, obyczajowym, politycznym, etycznym itd.), by sprawdzić, jak się te dwa teksty do siebie mają. Na podstawie wyrywkowych konfrontacji mogę stwierdzić, że Dąbrowska ex post nie korygowała w sposób istotny oryginalnych zapisków. Jeśli to czyniła, to we fragmentach drukowanych za życia. l owszem, nieco je szlifowała czy komponowała, niekiedy tonowała swe zapały czy oburzenie, lecz treści istotne przekazywała wiernie. Maszynopis autorski nie osłabia autentyczności dzienników.
Gdyby zresztą Dąbrowska sama dokonała autocenzury, nie musiałaby zapewne zastrzegać terminu druku, tak jak to uczyniła. Na mnie zatem spadała interpretacja tego zastrzeżenia. Trudno tu było ustalić jakiekolwiek ścisłe reguły. Chciałem przekazać możliwie najistotniejsze treści dzienników w możliwie najbardziej autentycznej postaci, a równocześnie nie wyrządzić krzywdy ludziom, o których się pisze, i jej samej. l tak nie udało się tego uniknąć. W tych – jakże względnych – sprawach bardziej trzeba było zdawać się na wyczucie, na doświadczenie, niż na jakieś przepisy czy reguły.
Pierwsza z wymienionych kwestii – opinie o ludziach – jest u nas niezwykle drażliwa. Na szczęście przekonałem się o tym dość wcześnie. W ślad za pierwszymi publikowanymi w prasie urywkami dzienników, jak mi się wydawało, zamierzchłymi (z okresu l wojny światowej), pojawili się u mnie adwokaci. Czy to przewrażliwienie na każde bardziej krytyczne słowo, ostrzejszą kreskę we własnym czy osoby bliskiej portrecie nie wiąże się też u nas z nieotrzaskaniem z tego rodzaju pisarstwem osobistym, z jego rzadkością?
Później przy poradach z adwokatami wyszkoliłem się nieco prawniczo i baczniejszą uwagę zwracałem na prawdę materialną, na epitety, na to, co może być podciągnięte pod obrazę osobistą. Innego rodzaju protesty oddalałem. Starałem się zwłaszcza odróżnić ochronę dobrego imienia osoby występującej w dziennikach od interesów niepowołanych obrońców (chcących "bronić” swych bliskich, dla których często zaszczytem były wzmianki w dziennikach, przed rzekomymi zniewagami ze względu, na przykład, na własny snobizm, niechęć ujawnienia swego pochodzenia). Jeszcze w ostatniej chwili, przy końcowych korektach, odwoływałem się nieraz do pisarskiego wyczucia Władysława L. Terleckiego. Jeśli opinie dziennikowe nie zadowalały zainteresowanych, na to nie miałem rady. Ale jeśli nie obrażały ludzi czy nie kwalifikowały się według nich na wokandę sądową, to był prawdziwy sukces wydawcy.
Nie mniej subtelna była sprawa autoportretu diarystki. Czyżbym miał tu jakieś zamiary brązownicze? Nikt, kto czytał mój wybór, chyba mnie o to nie posądzi. Przeciwnie, autoportret, jaki przekazałem, wydał się pod wieloma względami drastyczny, a wśród wielbicieli pisarki niejednokrotnie wywoływał szok. Ale w dążeniu do pełnej prawdy o sobie, której człowiek, jak pisze Dąbrowska, nie jest zdolny wyjawić nawet przed samym sobą, dzienniki jej pod tym względem są jeszcze znacznie śmielsze. Mimo że widać w nich ślady walki z tą pełną prawdą o sobie, Dąbrowska przekracza nieraz przyjętą u nas, jeśli chodzi o autentyczne świadectwo osobiste, granicę wstydliwości. Wydawało mi się, że rewelacje osobiste muszą być w takim wypadku relatywizowane i w stosunku do publicznego image danej osoby i w stosunku do świadomości obyczajowej i konwencji druku. Obawiałem się, że gdybym posunął się dalej, niż poszedłem, nie tyle bardziej bym ją odbrązowił czy bardziej sprowadził na ziemię (bo to się stało), ile wydał na łup złych języków.
Bardziej wymierne wydawały mi się kryteria dotyczące spraw publicznych. Moje stanowisko wobec tego wątku dziennika było wypadkową między obowiązkiem wyraźnego zaznaczenia postawy piszącej a realizmem edytorskim. Z góry nie wyobrażałem sobie, zwłaszcza w stosunku do czasów powojennych, aby namiętności polityczne diarystki mogły być przekazane w pełnym wymiarze i ekspresji. Mimo nie wygórowanych, zdawałoby się, założeń – w początku lat siedemdziesiątych pierwsze wydanie Dzienników o te sprawy właśnie się rozbiło. (...)
Książka "Wyprowadzka z Czyśćca. Burzliwe życie pośmiertne Marii Dąbrowskiej" - Tadeusz Drewnowski - oprawa miękka - Wydawnictwo PIW. Książka posiada 226 stron i została wydana w 2006 r.
Spis treści:
Jak wydawałem Dzienniki
Dzienniki półwiecza (1914-1965)
„Dokument czasów oniemiałych”
Nie tylko – odpoczciwiona (z Tadeuszem Drewnowskim rozmawia Elżbieta Sawicka)
Epopeja w malowniczej ruinie
Co spod gruzów ocalało?
Orientacja polska (korespondencja: Maria Dąbrowska – Jerzy Stempowski)
Pojednanie z Kaliszem (w stulecie urodzin)
Noce i dnie w wersjach pop
Sny jednej nocy
Przyjaciele – Moskale
Drobiażdżki Sołżenicyna tłumaczone z angielskiego
Węzły nie rozsupłane
Prohibita z podziemia
Propozycja językowa
Noty i przypisy