Wygraj siebie
Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | Pallotinum |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 172 s. |
Wymiar: | 125x170 mm |
EAN: | 9788370143930 |
ISBN: | 83-7014-393-8 |
Data: | 2009-06-04 |
Opis książki:
Zwykle dość emocjonalnie reagujemy na propozycje, kryjące w sobie intrygujący podtytuł: "Program rozwoju osobistego". Poziom emocji urośnie zapewne, gdy się okaże, że jest to propozycja serwowana po japońsku! Nie nie, tu nie idzie o język, lecz o autora, który swoją wyjątkową osobowością potrafił porwać studentów poznańskiej Akademii Ekonomicznej. Wprowadzając Czytelnika w swój świat poszukiwań drogi do sukcesu, pisze po prostu: W swoim sercu zacząłem szukać prawdy... U progu nowego roku szkolnego i akademickiego warto sięgnąć po tę książkę, aby wraz z nią zmierzyć się z wyzwaniami, które wciąż przed nami, przed każdą i każdym z nas...
Mieszkam w Polsce, w Poznaniu, od 1979 roku, a każde wakacje letnie spędzam z rodziną w Japonii. Polacy, których spotykam po raz pierwszy, zawsze zadają mi pytanie, co mnie sprowadziło do Polski. Sądzę zatem, że i Czytelnicy tej książki również zainteresują się powodami mojego przybycia do Polski i osiedlenia się tutaj. Urodziłem się w Osace w 1930 roku, w przeciętnej rodzinie buddyjskiej. Bomba nuklearna, którą Amerykanie zrzucili na Hiroszimę i Nagasaki, zniszczyła Japoński nacjonalizm militarystyczny w dniu 15 sierpnia 1945 roku. Byłem wówczas w drugiej klasie szkoły średniej. Pewnego dnia idąc przez kompletnie zniszczoną Osakę, spotkałem ludzi, którzy zaprosili mnie do kościoła chrześcijańskiego. Tam po raz pierwszy usłyszałem o Jezusie Chrystusie. Spodobało mi się to, chociaż nie rozumiałem wielu słów, takich jak Jahwe, Baranek Boży... Wobec tego zacząłem co niedziela uczęszczać do tego kościoła. Trwało to przez rok. W swoim sercu zacząłem szukać prawdy. Gdy byłem w trzeciej klasie, nauczyciel polecił nam pewnego razu, żebyśmy dowiedzieli się, kto był pierwszym misjonarzem chrześcijańskim w Japonii. Idąc po lekcjach do domu, wstąpiłem do kościoła katolickiego, gdzie po raz pierwszy zetknąłem się z katolickim księdzem. Zapytałem go, kto był pierwszym misjonarzem w Japonii. Ów ksiądz dał mi niewielką książeczkę i powiedział, żebym wrócił do niego następnego dnia. Dzięki tej książeczce dowiedziałem się, że pierwszy misjonarz chrześcijański przybył do Japonii w 1549 roku, a był nim św. Franciszek Ksawery. Rozmawiając z tym księdzem, czułem, że jest on bardzo religijnym, a także prawdomównym człowiekiem. Odtąd raz w tygodniu zacząłem chodzić do niego na naukę katechizmu. W 1959 Kościół katolicki w Japonii obchodził czterechsetną rocznicę przybycia św. Franciszka Ksawerego do Japonii. W tym samym roku w maju, w święto Wniebowstąpienia Pańskiego, a na chrzcie imiona Francisco Xaverio. W grudniu tego samego roku otrzymałem sakrament bierzmowania. Jak w swoim liście napisał św. Paweł Apostoł (Rz 10, 17), moja wiara katolicka rodziła się z tego, co słyszałem, czyli najpierw ze słów Chrystusa, które usłyszałem od tamtego księdza. Byłem wtedy w ostatniej klasie szkoły średniej i za kilka miesięcy miałem podjąć naukę w szkole wyższej. Wiele zastanawiałem się nad wyborem kierunku studiów. Tymczasem wiara katolicka zaczęła stawać się moim nowym życiem. Bardzo chciałem się przekonać, czy to, co głoszą katolicy, jest absolutną prawdą, czy warto oddać się jej do końca życia... Wobec tego postanowiłem studiować na Tokyo Sophia University, uczelni, którą założycie księża jezuici blisko sto lat temu. Gdy św. Franciszek Ksawery przebywał z misją w Japonii, chciał założyć uniwersytet, o czym pisał w listach do generała Towarzystwa Jezusowego w Rzymie, wspominając w nich między innymi, że Japończycy są bardzo inteligentnymi ludźmi. Jednakże św. Franciszkowi nie udało się zrealizować swego marzenia podczas pobytu w Japonii. Dopiero parę wieków później dokonali tego ojcowie jezuici z Niemiec. Dzięki wybitnym profesorom jezuitom z całego świata uczelnia ta ma wysoką rangę międzynarodową. Szczególną renomą w świecie akademickim cieszą się wydawane przez nią "Monumenta Nipponica". Gdy studiowałem na tej uczelni, o. Oedro Arrupe TJ, którego Polacy dobrze znają dzięki książce "Japonia, której nie znamy", był prowincjałem Towarzystwa Jezusowego w Japonii i później dostał nominację na generała tego samego Towarzystwa, którym był do końca życia. A o. Giuseppe Pittau TJ studiował w naszej Alma Mater teologię jako kleryk Towarzystwa Jezusowego i teraz jest arcybiskupem i prefektem Kongregacji Doktryny Wiary w Watykanie. Dnia 25 lutego 1981 roku Papież Jan Paweł II odwiedził naszą Alma Mater i wtedy wykładał w audytorium wobec wszystkich profesorów i studentów. O. Pittau był wtedy rektorem Sophia University. Na Sophia University studiowałem najpierw filozofię, potem psychologię, socjologię i jednocześnie językoznawstwo klasyczne - język łaciński i grecki. Ucząc się poprzez siedem lat na Sophia University, nabrałem niezbitej pewności, że wiara katolicka, nauka Jezusa Chrystusa, Kościół rzymskokatolicki to prawdy, których nie wyrzeknę się do końca życia. Przebywając na uczelni, miałem do czynienia z naukowcami - teraz chciałem pracować w społeczeństwie. Otrzymałem rekomendację o. Julesa Overmeerena TJ, belgijskiego profesora ekonomii z Sophia University, i zostałem zatrudniony w styczniu 1958 roku przez Cluett Peabody and Co., Inc. w Nowym Jorku. Cluentt Peabody to wielki tekstylny koncern amerykański, który ma swoją siedzibę przy 5. Alei na Manhattanie. Przez szesnaście lat pracowałem na wydziale kontroli jakości tego koncernu. Gdy przeprowadzano ze mną wywiad przez zatrudnieniem, powiedziałem ówczesnemu dyrektorowi ds. dalekowschodnich, że nie mam przygotowania technicznego, lecz według niego nie stanowiło to przeszkody. Po raz pierwszy dowiedziałem się wtedy o kluczu sukcesu amerykańskiego biznesu, który w latach powojennych fascynował już cały świat. Oczywiście byłem codziennie wdrażany w arkana przemysłu tekstylnego i kontroli jakości. Jednocześnie uczestniczyłem w różnych seminariach z dziedziny zarządzania, marketingu, sprzedaży, organizacji, dynamicznego kierowania, programu rozwoju osobistego, relacji interpersonalnych, konsultingu detalicznej sprzedaży itd. To, czego się tam nauczyłem, co zobaczyłem, przenosiłem do Japonii. Z moimi kolegami w pracy dzieliłem się wszystkimi nowościami z zakresu marketingu i zarządzania, szczególnie w zakresie kontroli jakości. Będąc w Stanach Zjednoczonych, widziałem m.in., w jaki sposób Amerykanie rozwiązali problem kurczenia się materiału. W firmie japońskiej również postanowiliśmy opanować tę technologię. Chodziło o to, by tkanina kurczyła się maksymalnie już w fazie jej przędzenia i obróbki, aby potem podczas wielokrotnego prania gotowego wyrobu nie kurczyła się już więcej niż jeden procent. Problem zaczynał się od nitki. Rozpoczęliśmy kontrolę procesu już na pierwszym etapie zwijania nitki, metodą prób i błędów, ponosząc przy tym pewne ryzyko i poświęcając swój czas aż do skutku. Ostatecznie udało nam się osiągnąć wymagany standard. Myśmy po prostu wszyscy żyli tym problemem. W latach 1974-1976 pracowałem w Japonii oraz Honghongu jako konsultant w różnych firmach, aż do przybycia do Polski. W naszej archidiecezji w Osace, którą się opiekują ojcowie i bracia franciszkanie konwentualni, czyli zakonnicy św. Maksymiliana Kolbego. Raz po raz wstępowałem do ich kościoła, który znajdował się blisko mojego miejsca zamieszkania. OFMConv., który przybył do Japonii z Niepokalanowa w Polsce z św. o. Kolbem pracował jako misjonarz z Polski. Brat Romuald utrzymywał porządek w klasztorze oraz w szkole podstawowej i średniej, które prowadzą ci zakonnicy. Gdy zdarzyło mi się być w ich kościele, zawsze pukałem do drzwi brata Romualda, który wiele mówił o tym, jaka wspaniała jest Polska, a szczególnie polski katolicyzm. Jednym z wielu codziennych obowiązków brata Romualda było bicie w dzwony rano, w południe i o szóstej wieczorem. Gdy więc rozmawialiśmy u niego, a nadchodził czas pójścia do dzwonnicy, zawsze mu towarzyszyłem. Stając za nim i patrząc na jego plecy, gdy się gorąco modlił, czułem zawsze jego wewnętrzny pokój, Pokój Chrystusa. Marzyłem o tym, żeby reszcie zobaczył jego ojczyznę, która go ukształtowała. Moment ten nadszedł w lutym 1976 roku - odwiedziłem Polskę, chociaż bardzo bałem się kraju komunistycznego. Nie znałem wtedy oczywiście języka polskiego, więc co rano pukałem do drzwi ówczesnego ojca gwardiana, obecnie ks. biskupa pomocniczego w Szczecinie, Jego Ekscelencji Mariana Błażeja Kruszyłowiecza, i rozmawiałem z nim po łacinie. Mieszkałem wtedy w Niepokalonowie półtora miesiąca i stamtąd robiłem wyprawy do Warszawy, żeby przyjrzeć się codziennemu życiu jej mieszkańców. Widziałem kolejki przed sklepami mięsnymi, i nie tylko, a mimo to ciągnęło mnie do Polski i do jej religii. W tym czasie zawarłem umowę z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, że od nowego roku akademickiego zostanę lektorem języka japońskiego na tej uczelni. Wróciwszy do Japonii w marcu, odwiedziłem naszego ordynariusza, arcybiskupa Osaki, i opowiadając mu o swojej wizycie w Polsce, stwierdziłem, że stolicy apostolskiej już nie ma w Rzymie. Arcybiskup zdziwił się i zapytał, gdzie w takim razie jest. "Zdaje mi się, że teraz znajduje się w Polsce", odpowiedziałem. Arcybiskup nie zrozumiał wtedy o co mi chodziło. No cóż, dwa lata później wszystko stało się jasne. Dnia 16 października 1978 roku kardynał Pericle Felici wypowiedział następujące słowa: "Annuntio vobis gaudium magnum. Habemu Papam - Eminentissimum et Reverndssimum Carolum Cardinalem Sanctae Romanae Ecclesiae Wojtyła". To była wielka radość dla całego świata. Jednakże autor tej książki nie był specjalnie zdziwiony. Wiedział bowiem, że Duch Święty na pewno kierował kardynałami na konklawe. Bez narodu polskiego nie byłoby Ojca Świętego, którym jest Jan Paweł II. Od października 1976 roku do stycznia 1991 roku byłem zatrudniony na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza jako lektor języka japońskiego. W październiku 1979 roku podjąłem tę pracę również na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu i kontynuuję ją do dziś. Od 1994 roku prowadzę tam także wykłady fakultatywne dla studentów wszystkich lat i wszystkich specjalności. 23 kwietnia 1992 po raz pierwszy poprowadziłem w Polsce swoje spotkanie seminaryjne na temat "Czego chcesz od życia?" dla załogi Zakładów Przemysłu Metalowego H. Cegielski w Poznaniu. Zostało ono bardzo dobrze ocenione przez dyrektora p. Zbigniewa Rosolskiego oraz przez dziennikarkę tygodnika "Echo Cegielskiego" p. Violettę Sendecką, która napisała: "Eksperymentalna prelekcja" angażowała tu wszystkich. Swą sugestywnością i oczywistością zmuszała do przemyśleń, dzięki którym, sądzę, każdy z opuszczających salę poczuł się wewnętrznie silny, gotowy do przyjęcia każdego wyzwania od życia. Oryginalność seminaryjnego spotkania zawierała się nie w słowotoku prelegenta, a drapieżnym wręcz obnażaniu i uzmysławianiu prawd oczywistych. Odwoływanie się do przykładów katastroficznych, skrajnie dramatycznych - wzbudzać miało odpowiedź w słuchaczach, uczestnikach, uświadomić im małą skuteczność w wykorzystywaniu dawanych przez życie szans i możliwości, a nawet chyba poczucia winy z powodu własnej pasywności w kreowaniu wspólnego losu. Odtąd rozpocząłem swoje szkolenia w całej Polsce. W książce tej Czytelnicy często spotykają się ze słowami "sukces" i "powodzenie". Ludziom kojarzą się one zazwyczaj z zarabianiem pieniędzy. Oczywiście, jeśli ktoś zarobił dużo pieniędzy, wtedy można powiedzieć, że odniósł sukces. Jednak sukces to niekoniecznie posiadanie bogactw. Przypuśćmy, że ktoś chciał dobrze nauczyć się obcego języka, angielskiego, niemieckiego czy japońskiego, i dzięki swoim wysiłkom teraz dobrze mówi po angielsku, niemiecku czy japońsku, to jest oczywiste, że on także odniósł sukces. Dla kogoś innego sukcesem jest na przykład urodzenie i wychowanie dzieci. Innymi słowy, sukces to zrealizowanie czegoś dzięki własnym skutecznym wysiłkom. Od zarania dziejów ludzie pragnęli sukcesów. Jeśli zapytamy kogokolwiek w swoim otoczeniu: "Czy chcesz odnieść sukces?", prawie wszyscy odpowiedzą "tak". Natomiast ludzi, którzy odnieśli sukces naprawdę, jest bardzo mało. A dlaczego? Tu właśnie tkwi pułapka. Ludzie chcą odnieść sukces w sposób, który jest dla nich wygodny. To duży błąd. Gdyby sukces można było osiągnąć w sposób wygodny dla człowieka, byłby on z pewnością udziałem wszystkich. Popatrzcie na tych, którzy osiągnęli sukces w historii świata, np. w dziedzinie muzyki, literatury, medycyny, technologii, w dziedzinie sportu itd., lub też na niwie religijnej, charytatywnej... Nikt nie osiągnął sukcesu w sposób łatwy czy wygodny. Natura ludzka, jako stworzona przez Boga, jest oczywiście czymś wspaniałym. Jednocześnie natura ta jest naprawdę słaba, leniwa... Konieczne jest więc, aby człowiek ją zawsze umacniał, trenował, hartował i kierował nią tak, aby możliwe było osiągnięcie upragnionego celu. Autor tej książki będzie szczęśliwy, jeśli stanie się ona dla Czytelników czymś w rodzaju podręcznika. Zachęcam też Państwa, abyście wracali do lektury. Nie zapominajmy, że powtarzanie jest matką nauk. Życzę wszystkim sukcesów - do zobaczenia na szczycie! Na koniec pragnę serdecznie podziękować wszystkim księżom z Wydawnictwa Pallottinum za umożliwienie publikowania tej książki. Szczególnie podziękowania kieruję na ręce ks. Kazimierza Jacaszka SAC, redaktora naczelnego, bez którego zrozumienia i starań książka ta nie mogłaby się ukazać. Kyutaro Francisco Xaverio Hashimoto Wiosna jubileuszowego roku 2000
Książka "Wygraj siebie" - oprawa miękka - Wydawnictwo Pallotinum. Cena 11.97 zł. Zapraszamy na zakupy!