pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Widmo przyszłości

Autor książki:

Marian Zdziechowski

Dane szczegółowe:
Wydawca: Fronda
Oprawa: miękka
Ilość stron: 223 s.
Wymiar: 145x200 mm
EAN: 9788391254127
ISBN: 83-912541-2-7
Data:2001-01-02
Cena wydawcy: 18.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Profesor Marian Zdziechowski nie byt ekspertem: nie byt ani filozofem, ani teologiem, ani psychologiem, ani socjologiem, ani historykiem, ani krytykiem literackim, choć jednocześnie zajmował się filozofią, teologią, psychologią, socjologią, historią i krytyką literacką. W epoce fragmentaryzacji wiedzy, różnicowania i wąsko pojętej specjalizacji spoglądał; na zjawiska całościowo, uwzględniając zawsze materialny, psychiczny oraz duchowy wymiar egzystencji człowieka. Był myślicielem tyleż archaicznym, co uniwcrsalistycznym, choć w opinii współczesnych uchodził za równie szlachetnego, co naiwnego. Gdyby nie brzmiało to dziś nieco ironicznie, nazwano by go tak, jak w dawnych czasach określano ludzi tego typu mianem mędrca. Niemal wszyscy, którzy piszą o nim dzisiaj, używają słowa "prorok". Zdziechowski bowiem z profetycznym natchnieniem przewidział, kiedy nikt się jeszcze tego nic spodziewał, mordercze starcie nazizmu z komunizmem, z którego zwycięsko wyjdzie ten drugi, co jego zdaniem przynieść miało dziesięciolecia duchowej sowietyzacji Polski. Półtora roku przed swą śmiercią, wiosną 1937 roku pisał: "wolałbym umrzeć teraz w zgodzie z Bogiem, w otoczeniu najbliższych, zapatrzony w rozciągające się przede mną wzgórza i lasy, podniesiony na duchu odczuciem czegoś wielkiego, nieskończonego, tajemniczego a bliskiego, niż za rok, za dwa albo trzy, może wcześniej jeszcze, może nieco później, zgnić w sowieckie; czerezwyczajce". Opatrzność okazała się dlań łaskawa: zmarł tak, jak tego pragnąc podczas gdy już wkrótce wielu jego przyjaciół i znajomych, także wykładowców akademickich, gniło w sowieckich czerezwyczajkach. Był również Zdzicchowski bodajże jedynym, obok Witkacego, myślicielem, który spoglądał na komunizm nic tylko jako na fenomen polityczny czy społeczny, lecz również metafizyczny. W tej perspektywie bolszewizm jawił mu się od samego początku Jako metafizyczny przejaw ontologiczncgo zła w historii, jako "wkroczenie jakichś ciemnych, apokaliptycznych potęg na widownię dziejów". Podobnie było z nazizmem: w czasie swego pobytu w Berlinie w 1935 roku zobaczył on w oczach hitlerowców ten sam demoniczny błysk, który niegdyś widział w oczach Sowietów. Prorocy rzadko kiedy znajdują jednak zrozumienie u współczesnych. Nemo propketa m patria ma. Tak wspomina naszego bohatera Czesław Miłosz: "W okresie dwudziestolecia w niskich sklepionych salach uniwersytetu wileńskiego miewał wykłady maty staruszek o ascetycznej twarzy Marian Zdziechowski. Miał godność rektorską, nazwisko Jego otoczone było nimbem prawości i mądrości ale dla większej części młodzieży, uwikłanej w zażarte spory pomiędzy skrajną prawicą i lewicą, był tylko szacownym zabytkiem minionej epoki. Naszym zdaniem moim i moich rówieśników, którzy w latach 1930-1934 zajmowali się odkrywaniem Ameryk staruszek nie miał pojęcia o tak zwanych problemach dnia, a jego nawoływania o niebezpieczeństwie grożącym światu ze strony komunizmu i nacjonalizmu odznaczały się zabarwieniem żałośliwie-maniakalnym. Jego wizja eschatologiczna zbliżania się czegoś nieuniknionego a strasznego trafiała w mgliste odczucia jego czytelników i słuchaczy, zgadzała się z atmosferą czasu. Ale tylko wizja. Całe rozumowanie, wnioski, wskazania rozmijały się z dążeniami młodych, którzy właśnie w prądach uznanych przez profesora za dzieło szatana dopatrywali się zbawienia i to, co było dla niego nocą, brali za promienne oblicze wschodzącego dnia. Dopiero potem, po latach, wielu z nich miało drogą gorzkich doświadczeń powrócić do niektórych prawd głoszonych przez Zdziechowskiego i uznać, ze te są me podstawy mogą się na coś przydać, chociaż zmieniło się niebo historyczne." Jedną z przyczyn, dla których ów "reakcyjny staruszek" okazał się trafniej przewidywać przyszłość niż "postępowi młodzianie" oraz celniej od nich diagnozować rzeczywiste zagrożenia, byto oparcie przez niego swej myśli na etyce absolutnej. Największym przekleństwem czasów współczesnych była dlań separacja moralności od polityki. To makiawelicznc stanowisko, które stało się w naszym stuleciu dominujące, doprowadziło do największych tragedii w dziejach ludzkości, łącznic z tą, której Zdziechowski już nic dożył, a którą dokładnie przewidział. Na wzrost agresywnych partykularyzmów narodowych i klasowych, na utylitarystyczny relatywizm moralny widział on tylko jedno lekarstwo; powrót do uniwcrsalistycznej idei chrześcijańskiej, która jako jedyna jego zdaniem zdolna jest okiełznać potwora rozbudzonych żądz, namiętności, urazów i pretensji. Zdziechowski nie aprobował kierunku przemian cywilizacyjnych, które obserwował. Przerażało go, że nie tylko polityka, ale również inne dziedziny życia, w tym kultura i sztuka, starają się uwolnić od zobowiązań moralnych. Doceniając autonomię i walor estetyczny wszelkich wytworów artystycznych, myśliciel uważał zarazem, iż powinny być one świadectwem wartości, powinny zachęcać do wyborów moralnych. Zdziechowski byi też godnym spadkobiercą polskiej myśli mcsjanistycznej XIX wieku, zwłaszcza zaś Zygmunta Krasińskiego. Uważał on, ze każdy naród ma swoje niepowtarzalne miejsce w Bożym planie zbawienia i każdy ma do odegrania w niej własną specyficzną rolę. Marzył o ludzkości jako powszechnej harmonii, w której każdy z narodów jest tym, czym nuty w akordzie. W owe) wizji nie ma nacjonalistycznego ekskluzywizmu, lecz panuje uniwersalizm, gdyż każdy naród Jest w jakimś sensie "narodem wybranym". Zdziechowski zdawał sobie sprawę, że taki mesjanizm był dla większości jego współczesnych anachronizmem. W mowie wygłoszonej ku czci królowej Jadwigi pytał: "Ale czy można dziś poważnie, bez narażania się na śmieszność, mówić o posłannictwie narodów Czy nie będzie to zejście na poziom płytkiej frazeologii jakichś przemówień czy toastów bankietowych o pochodniach cywilizacji zachodniej, którą mamy nieść jakimś barbarzyńcom ze Wschodu" Mimo to jednak upierał się przy idei misji dziejowej narodu. Kilkadziesiąt lat po śmierci znalazł Zdziechowski niespodziewanego sojusznika: oto Jan Paweł II, przemawiając w 1995 roku na forum ONZ, tak scharakteryzował podstawową wspólnotę łączącą wszystkie narody i kultury: "różne kultury są jedynie różnymi odpowiedziami na pytanie o znaczenie ludzkiej egzystencji. I właśnie tu odnajdujemy źródło szacunku, jaki należy się każdej kulturze i każdemu narodowi: każda kultura to próba przeniknięcia tajemnicy świata, a zwłaszcza osoby ludzkiej, każda jest formą wyrażenia ponadczasowego wymiaru życia ludzkiego. W sercu każdej kultury jest jej stosunek do największej z tajemnic: tajemnicy Boga. Nasz szacunek dla cudzej kultury jest zatem zakorzeniony w naszym szacunku dla próby, jaką podejmuje każda wspólnota, by odpowiedzieć na pytanie o ludzkie życie." To owa wizja globalnej harmonii, gdzie każdy naród i każda kultura są różnymi nutami i akordami w wielkiej symfonii ogólnoludzkiej. Opisani przez Miłosza postępowi studenci, którzy "mieli pojęcie o tak zwanych problemach dnia," i którzy pasjonowali się wszelkimi światowymi nowinkami, skwapliwie przyjmując "ostatnią wersję prawdy", okazali się w rzeczywistości przedstawicielami zapyziałego zaścianka. Profesor Zdziechowski natomiast, który z dominującego dziś punktu widzenia mógłby uchodzić za zacofanego prowincjusza, byt jednym z najbardziej znanych polskich humanistów w Europie. Był doktorem honoris causa wielu europejskich uniwersytetów. Jego prace wydawano po niemiecku, francusku, rosyjsku oraz w innych językach; znał osobiście papieża Piusa X, Włodzimierza Sołowjowa czy Lwa Tołstoja, którego odwiedzał w Jasnej Polanie; utrzymywał korespondencję z wybitnymi intelektualistami, m. in- z Charlesem Sccretanem czy księciem Eugeniuszem Trubcckim. W 1926 roku Józef Piłsudski przedstawił jego kandydaturę, obok Ignacego Mościckiego, do objęcia urzędu prezydenta II Rzeczpospolitej. Kiedy zmart w 1938 roku, w wieku 77 lat, prasa pisała, że odszedł "Człowiek sumienie Narodu", "współczesny Piotr Skarga", "największy Europejczyk spośród wszystkich polskich kresowców". Czesław Miłosz: "Wyobrażam sobie Zdziechowskicgo, jak idzie ulicami Wilna czytając z barokowych jak zawsze w tym mieście chmur tragedię oszalałej i skazanej ludzkości a tuż obok orkiestra studenckiego balu gra jeszcze tango "Jak pantera co w złotej klatce i młode istoty odbywają pierwsze wtajemniczenie w sprawy niepokojów, lęków, dotknięć, zapachów, dramatów serca. Nie wiem, co zostaje z balowych sukien lila, z wymienianych ukradkiem pocałunków, ze spotykania się drżących rąk. Może w jakimś ostatecznym obrachunku nie mnie] niż z najtęższych osiągnięć pracowitej myśli. Ale te pocałunki, te wirowania w takt muzyki, różowości świtu na szybach i uczuciowe dramaty nie są, nie sposób odnaleźć ich śladu, są jednorazowe jak ludzie, którzy ich doznali i to przesądza spór na ich niekorzyść a myśliciel kroczy dalej, poza granice śmierci."

Książka "Widmo przyszłości" - Marian Zdziechowski - oprawa miękka - Wydawnictwo Fronda.

Spis treści:

Przedmowa

Rozdział pieleszy
Idea polska na Kresach

Rozdział, drugi
Polska po roku 1863

Rozdział trzeci
Edward Woynittowicz w ostatnich latach swego życia

Rozdział czwarty
Z historii stosunków polsko-rosyjskich nazajutrz po wojnie

Rozdział piąty
Ze wspomnień o Piłsudskim i jego epoce

Rozdział szósty
Pierwiastek zachowawczy w idei ukraińskiej

Rozdział siódmy
Ukraina a Polska. Trylogia Bohdana Lepkiego

Rozdział ósmy
Widmo przyszłości

Nota bibliograficzna