Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | ZNAK |
Rok wyd.: | 2006 |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 228 s. |
Wymiar: | 205x140 mm |
EAN: | 9788324007387 |
ISBN: | 83-240-0738-5 |
Data: | 2006-09-06 |
Opis książki:
Odkryj tajemnice warsztatu reżysera. Przeczytaj scenariusz, który podbił festiwal w Cannes!
"Volver (hiszp. powrócić) to tytuł, który ma dla mnie wiele znaczeń – pisze o swoim scenariuszu Pedro Almodóvar. – Powróciłem, przynajmniej w pewnym stopniu, do komedii. Powróciłem do świata kobiecego, do La Manchy (…). Powróciłem do aktorek, do Carmen Maury (…), do Penélope Cruz, do Loli Dueñas i Chus Lampreave. Powróciłem do macierzyństwa jako źródła życia i fikcji. I, rzecz jasna, powróciłem do mojej matki. Powrót do La Manchy zawsze jest powrotem do matczynego łona”.
Właśnie za ten scenariusz Almodóvar otrzymał nagrodę na festiwalu w Cannes. Po projekcji filmu recenzenci wymieniali Volver jako pretendenta do głównej nagrody festiwalu. Tadeusz Sobolewski nazwał go wielkim triumfem Pedra Almodóvara. "Volver ma najlepsze cechy barokowego, hiszpańskiego stylu – realistycznego i fantastycznego zarazem, który pozwala jak gdyby nigdy nic przekraczać granice tragedii i komedii, życia i śmierci, dosłowności i cudu. Almodóvar jak niegdyś Fellini bez kompleksów łączy to, co niskie i co wysokie”.
Wydana w Znaku książka Volver zawiera nie tylko scenariusz. Znalazły się w niej również filmowe kadry, zdjęcia z planu, wypowiedzi reżysera i jego przyjaciół na temat pomysłów Almodóvara, aktorek i samego dzieła.
29 września na ekrany polskich kin trafi film Volver w reżyserii Pedro Almodóvara
Fragment:
WYZNANIE
Volver (powrócić) to tytuł, który ma dla mnie wiele znaczeń. Powróciłem, przynajmniej w pewnym stopniu, do komedii. Powróciłem do świata kobiecego, do La Manchy (bez wątpienia jest to film ściśle manczeński: język, zwyczaje, patia, surowość fasad, brukowane ulice). Powróciłem do aktorek, do Carmen Maury (nie pracowaliśmy razem od szesnastu lat), do Penélope Cruz, do Loli Dueñas i Chus Lampreave. Powróciłem do macierzyństwa jako źródła życia i fikcji. I, rzecz jasna, powróciłem do mojej matki. Powrót do La Manchy zawsze jest powrotem do matczynego łona.
Kiedy pisałem scenariusz i kręciłem film, matka była zawsze przy mnie, i to bardzo blisko. Nie wiem, czy ten film jest dobry (to nie ja powinienem o tym wyrokować), ale jestem pewien, że bardzo mi się przydało zrobienie go.
Odnoszę wrażenie i mam nadzieję, że nie jest to ulotna impresja, że udało mi się włożyć pewną część układanki na swoje miejsce (część, której dysproporcja, w ciągu całego mojego życia, przysporzyła mi wiele bólu i wiele smutku, rzekłbym nawet, że ostatnimi laty znacznie pogorszyła moje życie, przydając mu zbytniego dramatyzmu). Rzecz, którą mam na myśli, to "śmierć”, nie tylko moja i ukochanych istot, ale też nieubłagane znikanie wszystkiego, co żywe. Nigdy tego nie zaakceptowałem, ani nawet nie pojąłem. Co stawia człowieka w trudnym położeniu, pełnego trwogi w obliczu coraz szybszego upływu czasu.
Główny powracający w Volver to duch matki ukazujący się córkom. W mojej wsi takie rzeczy się zdarzają (wychowałem się na opowieściach o duchach), lecz ja nie wierzę w duchy. Wierzę tylko w te, które ukazują się innym ludziom, albo w świecie fikcji. I to fikcja właśnie, fikcja mojego filmu (stąd to wyznanie) wprowadziła mnie w stan takiej pogody ducha, jakiej nie zaznałem od dłuższego czasu (tak naprawdę "pogoda ducha” to termin, którego znaczenie pozostaje dla mnie tajemnicą).
Przez całe moje życie nigdy nie byłem osobą pogodną (ani też nie zależało mi na tym ani odrobinę), mój wrodzony niepokój wespół z galopującym nieusatysfakcjonowaniem działał na mnie zazwyczaj jak ostroga. Zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy moje życie się pogorszyło, kiedy coraz mocniej trawił mnie straszliwy lęk. Nie było to dobre ani dla mnie, ani dla mojej pracy. W reżyserowaniu filmu bardziej liczy się cierpliwość niż talent. A ja już dawno temu straciłem cierpliwość, zwłaszcza do rzeczy banalnych, czyli tych, które zazwyczaj wymagają najwięcej cierpliwości. Co nie znaczy, że stałem się mniejszym perfekcjonistą albo że bardziej pobłażam, absolutnie nie. Ale sądzę, że podczas kręcenia Volver odzyskałem część "cierpliwości”, to pojęcie rzecz jasna pociąga za sobą wiele innych rzeczy.
Mam wrażenie, że poprzez ten film odbyłem żałobę, jakiej potrzebowałem, żałobę bezbolesną (jak w wypadku sąsiadki, Agustiny). Wypełniłem pewną pustkę, pożegnałem się z czymś (z moją młodością?), z czym nie pożegnałem się dotychczas, a co mi było potrzebne, sam nie wiem. W tym wszystkim nie ma nic paranormalnego. Nie ukazała mi się matka, chociaż, jak już wspomniałem, czułem jej obecność bliżej siebie niż kiedykolwiek.
Volver jest także hołdem dla rytuałów mojej wsi, rytuałów związanych ze śmiercią i ze zmarłymi. Zmarli nie umierają nigdy. Zawsze podziwiałem – z zazdrością! – naturalność, z jaką moi krajanie rozmawiają o zmarłych, pielęgnują ich pamięć i bezustannie troszczą się o ich groby. Jak Agustina w filmie, wiele osób opiekuje się swoim grobem całymi latami, jeszcze za życia. Mam uczucie – optymistyczne – że przesiąkłem tym wszystkim i że coś z tego we mnie zostało.
Nigdy nie zaakceptowałem śmierci, nigdy jej nie zrozumiałem (mówiłem już o tym). Po raz pierwszy sądzę, że mogę patrzeć na nią bez lęku, chociaż nadal jej nie rozumiem i nie akceptuję. Zaczynam przywykać do świadomości, że istnieje.
Chociaż nie jestem wierzący, spróbowałem ściągnąć jedną z postaci (którą gra Carmen Maura) z zaświatów. I kazałem jej mówić o niebie, o piekle i o czyśćcu. I odkryłem, jak wielu innych przede mną, że zaświaty są tutaj. Tamten świat jest jak najbardziej tu. Piekło, niebo i czyściec to my sami, one są w nas, Sartre ujął to lepiej niż ja.
RZEKA
Najbardziej radosne wspomnienia mojego dzieciństwa wiążą się z rzeką.
Matka zabierała mnie ze sobą, kiedy szła prać, bo byłem malutki i nie miała mnie z kim zostawić. Było tam zawsze dużo kobiet, które prały i rozkładały uprane ubranie na trawie, żeby schło. Ja sadowiłem się obok matki, wkładałem rękę do wody i próbowałem głaskać ryby, które napływały do przypadkowo ekologicznego mydła, jakiego używały ówczesne gospodynie, wykonanego własnoręcznie.
Rzeka, rzeki, to zawsze była radość. To w nurcie rzeki odkryłem zmysłowość, kilka lat później.
To rzeka, bez cienia wątpliwości, jest tym z mojego dzieciństwa i lat dojrzewania, za czym najbardziej tęsknię.
Podczas prania kobiety śpiewały. Zawsze lubiłem żeńskie chóry. Matka śpiewała piosenkę o zbieraczkach kłosów, które brzask zastaje na polu, gdzie pracują i śpiewają wesoło jak ptaszki. Zaśpiewałem kiedyś zapamiętane fragmenty muzykowi Volver, mojemu wiernemu Albertowi Iglesiasowi, a on uświadomił mi, że chodzi o temat z operetki Szafranowa róża. W mojej ignorancji nigdy bym nie pomyślał, że owa niebiańska muzyka pochodzi z operetki. Temat ten pojawia się na początku filmu, towarzysząc pierwszym napisom czołówki.
W Volver Raimunda szuka miejsca na grób męża i postanawia pochować go nad rzeką, gdzie się poznali jako dzieci.
Rzeka, podobnie jak rysunki wszelkich środków transportu, jak tunele czy niekończące się korytarze, jest jedną z tylu metafor czasu.
GATUNEK I TON
Przypuszczam, że Volver jest komediodramatem. Zawiera ujęcia śmieszne i ujęcia dramatyczne. Ton naśladuje "samo życie”, ale nie jest to film obyczajowy. Zaklasyfikowałbym go raczej do nurtu surrealistycznego naturalizmu, jeśli taki istnieje. Zawsze mieszałem gatunki i nadal to robię. Dla mnie jest to coś naturalnego.
Włączenie zjawy do fabuły to element w zasadzie komiczny, zwłaszcza jeśli potraktować ją realistycznie. Wszystkie wysiłki Sole, by ją ukryć przed siostrą czy przedstawić klientkom, dają efekt bardzo komiczny.
Chociaż to, co wydarzyło się w domu Raimundy (śmierć męża), jest czymś straszliwym, sposób, w jaki kobieta walczy, by zachować wszystko w tajemnicy, i w jaki usiłuje pozbyć się trupa, także stwarza komediowe sytuacje.
Choć mieszanie gatunków jest u mnie naturalne, nie znaczy to, że zabieg taki pozbawiony jest elementów ryzyka (zawsze grozi ci, że popadniesz w groteskę albo w teatrzyk lalkowy). Kiedy poruszasz się wśród różnych gatunków i w ułamku sekundy przeskakujesz z jednego tonu do jego przeciwieństwa, najbezpieczniej jest przyjąć interpretację naturalistyczną, która pozwoli uwiarygodnić najbardziej niedorzeczne sytuacje. Jedyną bronią, jaką wówczas dysponujesz, oprócz realistycznej reżyserki, są aktorzy. Aktorki, w tym wypadku. Miałem szczęście, że wszystkie znajdowały się w nieprzerwanym stanie łaski.
Książka "Volver" - Pedro Almodovar - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK. Książka posiada 228 stron i została wydana w 2006 r.