Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | ZNAK |
Rok wyd.: | 2006 |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 368 s. |
Wymiar: | 135x205 mm |
EAN: | 9788324006885 |
ISBN: | 83-240-0688-5 |
Data: | 2006-07-05 |
Opis książki:
Przy bohaterkach Ściganych Thelma i Luise to niewinne dziewczynki! Diane została wrobiona. Trafiła do więzienia za posiadanie dużej ilości kokainy. W jednym momencie zawaliła się świetnie zapowiadająca się kariera policjantki na surowej teksańskiej prowincji. Proces okazał się zakłamaną formalnością. Wkrótce Diane trafia do więzienia, gdzie spotyka Gail skazaną za polityczny radykalizm i przechowywanie broni. Wspólny pobyt w celi owocuje planem ucieczki.
Tak zaczyna się niezwykła powieść drogi obfitująca w niecodzienne intrygi, efektowne pościgi i zaskakujące zdarzenia. Kim Wozencraft wplata w losy bohaterek, walczących o wolność i tolerancję, własne doświadczenia z wieloletniej pracy w policji.
W Hollywood Sheldon Turner rozpoczął pracę nad filmem. W rolach głównych zobaczymy Jennifer Aniston i Meryl Streep. Będzie to kolejna, po bestsellerowej Rush, ekranizacja powieści Wozencraft.
Kim Wozencraft jest jedną z najpopularniejszych współczesnych autorek powieści sensacyjnych. Na co dzień zawodowo tropi afery narkotykowe. W przeszłości wraz z mężem została aresztowana i zamknięta w więziennej celi. Jej kolejne powieści to gotowe scenariusze filmowe, tym bardziej wiarygodne, że oparte na faktach autobiograficznych.
FRAGMENT:
Drzwi celi otwarły się ze szczękiem i Gail skoczyła na równe nogi, wyrwana z najgłębszego snu, niepewna, gdzie się znajduje, dopóki nie skupiła się na otwartej bramce do celi. Johnson stał tuż za plecami młodej kobiety, nakazując jej gestem, żeby weszła do środka.
– Co, do jasnej... – zaczęła Gail sennie, ale Johnson uciszył ją uniesioną do góry dłonią i zmarszczeniem brwi.
– Później się rozejrzymy – oznajmił. – Na razie nie mam jej gdzie dać.
– A tam? – powiedziała Gail, wskazując kciukiem ścianę, oddzielającą jej celę od celi Łasicy. Ze złością spojrzała na Johnsona.
– Przedstaw się swojej nowej koleżance – rzucił Johnson przez zaciśnięte zęby. Zatrzasnął celę i pomaszerował z powrotem do dyżurki.
Gail westchnęła i znów się położyła. Nowo przybyła stała tuż za drzwiami celi, patrząc na górną pryczę, jakby sądziła, że może wiercić dziury w stali mocą własnego spojrzenia. Wyglądała na niewiele ponad dwadzieścia lat. Na nadgarstkach nadal miała ślady po kajdankach. Cisnęła zwiniętą pościel na wolną pryczę, wspięła się na górę, rozłożyła i rozciągnęła na niej jak długa.
– A niech ich szlag trafi – powiedziała kobieta. Przeciągane samogłoski tylko trochę złagodziły wymowę słów, lecz nie ukryły potężnego ładunku gniewu.
Gail nadal leżała, czekając i patrząc na pryczę nad sobą. Zastanawiała się, jaka będzie historia jej lokatorki i jaki luźny związek łączy ją z prawdą.
– Wozili mnie przez trzynaście dni tym pieprzonym autobusem – powiedziała nowo przybyła. – A przecież droga z Beaumont w Teksasie na to zadupie w stanie Nowy Jork nie trwa trzynastu dni. To Nowy Jork, prawda?
– Sundown – powiedziała Gail. – Jak zachód słońca.
– Zachód słońca – powtórzyła kobieta. – Co to za bzdury?
Gail uśmiechnęła się do siebie. Kobieta charakterystycznie przeciągała samogłoski. Rzeczywiście pochodzi z Teksasu albo przynajmniej z Południa. Zamilkła. Słyszała, jak nowa koleżanka stara się oddychać bardziej miarowo. Nie wiedziała, dlaczego łudziła się, że zachowa celę wyłącznie dla siebie przez dłużej niż dwa dni. Rzeczywistość była nieubłagana. W więzieniu panował tłok.
Milczenie. A potem kobieta zaszeleściła posłaniem, starając się wygodnie ułożyć.
– Terapia dieslem – mruknęła Gail.
– Że co?
– Właśnie tak się nazywa. Trzymają cię w drodze całymi dniami, nie żałują czasu. Czyjś genialny pomysł, żebyś na pewno trzymała się regulaminu, kiedy wreszcie trafisz na miejsce. – Co za, kurwa, zboczeńcy.
Już dawno straciła rachubę współtowarzyszek w celi, ale wiedziała, że nie ma ochoty na pogawędki o północy. Przychodziły i odchodziły, a ona zostawała.
Gdzieś z głębi bloku doszedł ją wybuch śmiechu. Nie miał w sobie ani krzty radości. Odwróciła się twarzą do ściany, mając nadzieję, że młoda na górze zorientuje się, że teraz śpimy. Śmiech rozbrzmiał powtórnie, potem zamarł. Koleżanka z celi odchrząknęła. Gail odczekała chwilę, ale nic się nie stało. Zamknęła oczy. Czekała na nadejście snu. Mijały minuty. Nienawidziła tego, gdy zaczynała być świadoma minut. Ani sekund. W ogóle nie chciała być świadoma upływu czasu.
– A przy okazji, jestem Diane – przedstawiła się kobieta.
Gail nie odpowiedziała.
Diane leżała najpierw na brzuchu, a potem skulona na boku. Trafił jej się materac tak twardy, że odnosiła wrażenie, jakby stalową pryczę pokrywało zaledwie kilka warstw papierowych ręczników. Poduszka cuchnęła spleśniałym pierzem, którym bez wątpienia była wypełniona. Ale przynajmniej było jej w miarę wygodnie i nie musiała już siedzieć w śmierdzącym rzygowinami autobusie. Zastanawiała się, za co siedzi kobieta z dolnej pryczy i jak ma na imię. Zastanawiała się, czy od razu będzie miała przechlapane za to, że jest gliną. Będzie musiała uważać. Uważać na to, co mówi, jak się zachowuje, jak chodzi. Uważać na każdy, nawet najmniejszy szczegół, każdą chwilę po przebudzeniu. Mówcie mi o tajniakach. Przypomniała sobie Efirda i Jimmy Raya. Ciekawe, jak oni poradziliby sobie w tej sytuacji? Jeżeli ktoś ją zapyta, za co siedzi, będzie się trzymała tego, co mówią papiery – posiadanie kokainy z zamiarem rozprowadzania.
Rozejrzała się po ponurym wnętrzu. Ściany z pustaków pomalowane na jasnozielono. Podłoga z betonu, w środku otwór odpływowy. Całe wnętrze można zmyć szlauchem. Tak samo jak cele dla zatrzymanych na posterunku. Ilu tam przywiozła? Pijaków, narkomanów, włamywaczy, gwałcicieli, awanturników z barów, damskich bokserów. Siadywała w pokoiku obok, odrabiała papierkową robotę, przekazywała więźnia strażnikowi i wracała na ulicę. Ale teraz znalazła się po drugiej stronie. Kiedyś łagodnie naśmiewała się z brata za to, że czyta Edgara Cayce: "Karma to spotkanie samego siebie”. Tylko że coś takiego nie miało prawa się zdarzyć. Nie powinna była się spotykać ze sobą w takim miejscu. Wszystko zaaranżował ktoś trzeci, nie mający nic wspólnego ze sprawiedliwością, poetycką ani żadną inną, a jeszcze mniej z jakimkolwiek poznawaniem siebie.
To dlatego siedziała teraz tutaj w klatce z betonu i stali, otoczona innymi klatkami pełnymi kryminalistów z wyrokami. Była tego tak pewna, jak tego, że skuł ją agent DEA – jak z koziej dupy trąba – ale który posłusznie wykonywał rozkazy. Tak jest, pieprzona jego mać.
Przynajmniej nikt nikogo nie postrzelił.
Książka "Ścigane" - Kim Wozencraft - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK. Książka posiada 368 stron i została wydana w 2006 r.