Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | ZNAK |
Rok wyd.: | 2007 |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 431 s. |
Wymiar: | 136x205 mm |
EAN: | 9788324008070 |
ISBN: | 978-83-2400-807-0 |
Data: | 2007-03-30 |
Opis książki:
Czy można się rozwieść doskonale? W białych rękawiczkach? Bez ofiar i perturbacji emocjonalnych dziecka? Teoretycznie tak. Wszystko na to wskazywało. Karen i Rob to inteligentni i ambitni ludzie, których podzieliły plany własnej kariery. Każde szukało spełnienia na innych polach, a zrozumienia w kręgu zupełnie innych osób. Rozeszli się zgodnie. Majątek został podzielony zupełnie bezkonfliktowo. Dziecko również. Tommy długo nie mógł się odnaleźć w roli syna rozwiedzionych rodziców, szukał swojego miejsca, siebie w świecie złamanym na pół. Przerzucany między domami, wybrał ścieżkę, która okazała się zupełnie inna niż oczekiwania rodziców.
Ta historia ma kompromisowy happy end, ale droga do niego nie była bynajmniej doskonała.
Avery Corman, znakomity obserwator relacji międzyludzkich, szczerze i otwarcie opisał pęknięcie, które z sądu przenosi się na życie młodego człowieka.
Avery Corman – amerykański pisarz i scenarzysta. Popularność zyskał dzięki powieści Kramer kontra Kramer, zekranizowanej z dużym sukcesem w 1979 roku. Główna rola Dustina Hoffmana przeszła już do klasyki kina. Corman koncentruje się głównie na problematyce rodzinnej, na emocjach i wzajemnych relacjach ludzi, którzy docierają do punktu krytycznego jak zdrada, rozwód, osamotnienie.
FRAGMENT:
Nie mógł się zdecydować. Czy powinien wsiąść do autobusu do Nowego Jorku i poinformować rodziców o swojej decyzji osobiście, czy raczej przez telefon? Czesne za następny semestr miało być wniesione do pierwszego stycznia. Zadzwonił na całodobową infolinię banku i dowiedział się, że realizacja czeku może być wstrzymana, stwierdził więc, że jeśli nawet ojciec wysłał już pieniądze, to i tak ich nie straci. Chciał, żeby rodzice zrozumieli, że jego decyzja jest nieodwołalna, że skończył już ze studiami i zamierza teraz żyć na własną rękę. Stwierdził, że prędzej osiągnie swój cel, gdy powie im to w cztery oczy, rozumiał zresztą, że był im winien coś więcej niż rozmowę telefoniczną. Spakował do małej brezentowej torby przybory toaletowe i kilka niezbędnych rzeczy i w najbliższym sklepie spytał, jak dostać się na dworzec w Pittsfield.
Po drodze wdał się w pogawędkę z kierowcą miejskiego autobusu i zdobył kilka cennych informacji na temat położenia swojego mieszkania w stosunku do innych miejsc w Pittsfield. Znajdowało się ono w odległości dwudziestu minut od domu Eleny i kilka minut od centrum miasta. Stwierdził, że gdy minie zima, mógłby sobie sprawić rower.
Zadzwonił do Karen z dworca, najpierw do sklepu. Nie było jej tam, więc poprosił Johna, żeby przekazał jej, że będzie wieczorem w domu. Na razie i tam jej jeszcze nie było, zostawił więc na sekretarce bardziej osobistą wiadomość: czy mogłaby zaprosić do siebie Roba na dziewiątą wieczorem? Nie mógł się też skontaktować z ojcem, więc zostawił mu wiadomość na telefonie komórkowym, prosząc o przybycie.
Kupił kilka lokalnych gazet i w czasie podróży przeglądał ogłoszenia o pracy. Było ich niewiele i Tommy stwierdził, że okres przedświąteczny nie jest najlepszym czasem na szukanie pracy. Ale wiedział też, że w Pittsfield ludzie wstają codziennie rano i chodzą do pracy – w sklepach, w biurach, w centrach handlowych. A zatem jest gdzie pracować.
Ta krótka informacja, jaką zostawił rodzicom, wzbudziła w nich niepokój. Rob i Karen zdzwonili się późnym popołudniem. O co chodzi? Nigdy nie prosił o obecność ich obojga. Czy to ma coś wspólnego z kłopotami, w jakie się wpakował? Czy to oznacza nowe kłopoty? To Rob odgadł przyczynę. Wskazówką był dla niego gniew w głosie Tommy’ego, gdy ten opowiadał mu o sprawie z piwem, oraz niezwykła prośba, by oboje byli w domu, gdy przyjedzie.
– Myślę, że chce rzucić studia – powiedział Rob.
– Nie, na pewno nie. – Karen taka myśl wydawała się absurdalna.
– Powinniśmy być jednak na to przygotowani.
Rob przyjechał kilka minut przed dziewiątą. Niepokój, jaki odczuwali, spowodował, że zapomnieli nawet o kurtuazyjnych pocałunkach. Rob usiadł w salonie, poprosił o szklankę whisky i Karen również nalała sobie trochę. Czuli się bardzo niezręcznie, siedząc razem w tym mieszkaniu, którego Rob nie odwiedzał od rozwodu. Wiele zdobiących je przedmiotów zostało kupionych jeszcze wtedy, gdy byli małżeństwem, między innymi prymitywistyczny obrazek przedstawiający wiejski krajobraz. Pojechali razem do Brimfield w stanie Massachusetts na odbywające się tam trzy razy do roku targi staroci. Miejsce to za każdym razem okupowały tłumy dealerów i zwykłych kolekcjonerów, którzy biegali od stoiska do stoiska, pragnąc wyszperać coś ciekawego, zanim wyszukają to inni. Karen i Rob śmiali się, patrząc na te wyścigi. "To ostatnia szansa, by okazać się w czymś lepszym od innych par”
– stwierdziła wtedy Karen. Ten obrazek kupili od sprzedawcy z New Hampshire na życzenie Roba, któremu scenka bardzo przypadła do gustu. Karen nie wystawiła go w sklepie na sprzedaż. Powiesiła go na ścianie w przedpokoju i tam pozostał aż do teraz. Rob nie ośmielił się o niego poprosić, gdy się rozwodzili – to była część jej świata, jej pracy.
Ale podoba mi się. Nie byłoby go tu, gdyby mi się nie podobał. A to były piękne czasy. Wtedy jeszcze wszystko wydawało się takie proste...
Tommy wszedł do mieszkania z małą torbą podróżną w ręku, co od razu powiedziało im, że nie zamierza zostać w domu na długo. Z poważną miną usiadł w salonie naprzeciw swoich rodziców. Czterogodzinna podróż z Pittsfield ¬dała mu czas na to, by przygotować sobie w myślach wszystko, co chce powiedzieć, niejaką próbą była też dla niego rozmowa z przyjaciółmi.
Od osiemnastoletniego syna można usłyszeć gorsze rzeczy niż to, że rzuca studia – zarówno Karen, jak i Rob doszli do tego samego wniosku, gdy go słuchali. W świecie AIDS i innych strasznych chorób, w świecie wypadków i ataków terrorystycznych, w których zabijano ludzi z powodu absurdalnych argumentów politycznych, nie była to tragedia. Ale było to paraliżujące rozczarowanie, największe, jakie im zgotował. Po wielu latach rozmów z nauczycielami, dyskusji w rodzinnym gronie, niepokojów wywołanych jego miernymi wynikami w szkole i licznych próbach zaradzenia problemowi, jego nagły sukces sprawił im ogromną niespodziankę. Uważali też, że zrobili wszystko, co było w ich mocy, by nie ucierpiał w wyniku ich rozwodu. To, że dostał się na dobrą uczelnię, było według nich potwierdzeniem, że im się udało. Zapewnili mu dobry start. To miał być pozytywny przełom, a po studiach miała go czekać promienna przyszłość. Jak to się stało, że wytrzymał tylko jeden semestr? Karen zastanawiała się, czy Tommy nie jest przypadkiem przemęczony. Tak często bywa ze studentami pierwszego roku. Jego stan fizyczny mógł być związany z poczuciem wypalenia, o którym już dawno mówił. Gdy podzieliła się z nimi swoimi myślami, Tommy odparł, że biegał trzy razy w tygodniu, nawet tę decyzję podjął podczas biegania, toteż chyba fizycznie wszystko jest z nim w porządku. Potem wróciła myśl Briana, że może byłoby lepiej, gdyby nie szedł na studia od razu po szkole średniej. Tommy jednak wątpił, by przerwa w czymś pomogła. I tak skończyłoby się tym samym – byłby zmęczony szkołą. Karen zasugerowała, że może po prostu Marlowe nie jest dla niego odpowiednią uczelnią. Sposób, w jaki podeszli do sprawy z alkoholem, także mógł wpłynąć na jego stosunek do studiów. Tommy zgadzał się, że ich metody były głupie, ale nie sądził, by chodziło tu o tę właśnie szkołę. I nie miał zamiaru przenosić się do innej.
Roba zaczynały ponosić nerwy. Czy Tommy zdaje sobie sprawę, jakie perspektywy mają osoby ze średnim wykształceniem? Świat jest teraz areną brutalnej konkurencji. Rotacja w każdym sektorze zatrudnienia ogromna. Żeby wykonywać coś innego niż proste, mało płatne prace, co przecież teraz go czeka, potrzebne są studia. Tommy pokazał – i swoim wynikiem z SAT, i tym, że dostał się do Marlowe – że stać go na wiele. Ale będzie musiał dać z siebie jeszcze więcej, żeby zrekompensować swoje braki edukacyjne – bo właśnie tak to będzie postrzegane, jako braki edukacyjne.
Książka "Rozwód doskonały" - Avery Corman - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK. Książka posiada 431 stron i została wydana w 2007 r.