pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Rekolekcje z ... Św. Aniela Merici

Autor książki:

Andrzej Graboń

Dane szczegółowe:
Wydawca: Wydawnictwo M
Oprawa: miękka
Ilość stron: 146 s.
Wymiar: 120x190 mm
EAN: 9788372219497
ISBN: 83-7221-949-4
Data: 2004-12-17
Cena wydawcy: 6.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Rekolekcje z ... Anielą Merici chcą potraktować życie tej świętej jako okazję do spędzenia w jej towarzystwie odrobiny naszego czasu, po to by wraz z nią spotkać Chrystusa. FRAGMENT Dzień pierwszy Trwać w radości "Niech złożą swą nadzieję i miłość jedynie w Bogu, a nie w człowieku. Umacniajcie je, dodawajcie im otuchy, aby trwały w dobrej woli. I przekażcie im tę dobrą nowinę, którą im zwiastuję od Jezusa Chrystusa i Jego Matki, że mają się weselić i ra-dować, albowiem dla wszystkich razem i każdej z osobna przygotowany jest w niebie nowy wieniec chwały i radości, jeśli tylko będą trwać mocno i niezachwianie w swoim postanowie-niu. I niech starają się zachowywać Regułę. I niech za nic nie poddają się zwątpieniu. Wprawdzie czasami będą przeżywały jakieś cierpienia i przeciwności, ale wszystko to prędko przeminie i zamieni się w radość i wesele." (Rady, Rada piąta, 22-25). Lektura Dziejów Apostolskich oprócz możliwości poznawania faktów z czasów pier-wotnego Kościoła daje nam coś niezwykle ważnego, o czym mówimy jednak bardzo rzadko. Umożliwia nam wejście w radość Apostołów, pierwszych świadków, męczenników, w radość panującą w pierwszej gminie chrześcijańskiej. Uczniowie poznali, że ich Pan, Jezus Chrystus, który został ukrzyżowany, umarł i był pogrzebany - zmartwychwstał, a owocem tego zmar-twychwstania jest zbawienie i bliskość z Bogiem. Tę właśnie radość przekazywali w swym nauczaniu Apostołowie. Mimo że w ich przemowach nie pojawiało się dosłowne jej określenie - z jednym tylko wyjątkiem, gdy Piotr w czasie swego pierwszego wystąpienia cytuje Psalm szesnasty: "Dlatego ucieszyło się moje serce i rozradował się mój język" (Dz 2, 26) - to jednak wszystko, o czym mówili przenik-nięte było radością, która niezmiernie łatwo się udzielała. Nie można było bowiem mówić obojętnie o tak wspaniałych wydarzeniach, jakimi były wydarzenia paschalne. Tak zresztą dzieje się w każdym czasie i również dziś przejawem zdrowej chrześcijańskiej nauki jest za-warty w niej element radości. Nie musi się to wyrażać się w sposób tak natarczywy, jak bombardowanie miłością i radością w sektach, z drugiej jednak strony kaznodzieja, który w Niedzielę Wielkanocną wzywa do radości z posępną miną, lub też mówi o niej, używając naukowej, psychologicznej terminologii, nie znajdzie raczej uważnych słuchaczy. Łaska bo-wiem bazuje zawsze na naturze człowieka, a Słowo Boże znacznie łatwiej przenika w dusze wiernych, gdy otwierają się one i poszerzają w radości. Przykładem tego może być liturgia wielkanocna, podczas której kapłani dzielą się z wiernymi nie tylko słowami Ewangelii, lecz także swoją autentyczną radością. Kiedyś przypadkowo trafiłem na taką właśnie liturgię w cerkwi prawosławnej. Pop z ogromnym wzruszeniem podchodził do zgromadzonych tam osób i, wołając: "Radujcie się, Chrystus zmartwychwstał. Zmartwychwstał prawdziwie", obejmował je w radosnym uścisku, a radość ta udzielała się wszystkim. W podobnym duchu utrzymane są pisma świętej Anieli Merici. Oczywiście nie każdy z akapitów zawiera bezpośrednie wezwania do radości, całość jednak przeniknięta jest atmos-ferą towarzyszącą zesłaniu Ducha Świętego, kiedy ten, kto przemawia, ogarnięty jest praw-dziwą radością, i choć mówi czasem o rzeczach trudnych i poważnych, owa radość promie-niuje z niego. Czujemy ją nawet wówczas, gdy nie słuchamy go bezpośrednio, lecz odczytu-jemy wypowiedziane przez niego słowa. Do trwania w radości św. Aniela nawołuje wprost w zakończeniu swego Testamentu, gdzie mówi: "A więc wiernie i radośnie trwajcie w rozpoczętym dziele. I strzeżcie się, strzeż-cie się, mówię, oziębłości, gdyż każda z obietnic, które wam czynię, spełni się w przeobfitej mierze". Podobnie zresztą kończy Rady: "Zachęcajcie zatem wasze córki, aby odważnie trwały w tym rozpoczętym dziele. I radujcie się wspólnie, albowiem to, co mówię, spełni się bez wątpienia. Ten, który miłuje mnie, a raczej Ten, który miłuje nas wszystkie, udzieli wam ponadto wielkiej i nieocenionej łaski w godzinie waszej śmierci, albowiem prawdziwą przy-jaźń poznaje się w wielkiej potrzebie". Aniela doskonale zdaje sobie sprawę, skąd wypływa radość, i pragnie przekazać tę prawdę swoim córkom. Źródłem autentycznej, duchowej radości jest Boża miłość, "Tak bo-wiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wie-rzy, nie zginął, ale miał życie wieczne". (J 3,16). Prawdziwa radość z kolei rodzi wewnętrzną żarliwość, która opromienia wszystkie nasze działania. Na początku swojej Reguły święta Aniela podkreślała ze szczególnym naciskiem, że jej córki powinny "ze wszystkich sił... szu-kać i pragnąć tych wszystkich środków i dróg, jakie są potrzebne do wytrwania i osiągnięcia celu (...). Nie wystarczy bowiem coś zacząć, jeśli zabraknie wytrwałości. Wytrwałość jest jednym z tych elementów, które Aniela nieustannie akcentuje we wszystkich swoich pismach i które mają określać sposób życia jej córek. Nie chodzi jej przy tym jednak wcale o wytrwa-łość, która wymagałaby zaciskania zębów. Ostatnie słowa Anieli wyraźnie świadczą, że ma-my wytrwać "wiernie i radośnie" - w owej autentycznej radości, która wszystko przezwycięża i jest w stanie nadać wartość naszemu świadectwu. Znamienne, że Aniela oczekiwała tej radości od każdej z kandydatek do wejścia w Towarzystwo świętej Urszuli, już od samego początku. W pierwszym rozdziale swej Reguły wręcz domaga się: "Niech wchodzi w to życie z radością i z własnej woli". Radość ta winna rozpalić wewnętrzny żar, gdyż to ona leży u początku każdego naszego zaangażowania. Po-czątek jednak, nawet najlepszy, nigdy nie może być wystarczający. Powinien pojawić się w nas wewnętrzny płomień pełen dynamizmu, ogień, który będzie nieustannie pchał nas do przodu. Nasz zapał i wszystkie nasze uczucia powinny zostać rozpalone iskrami sypiącymi się z ognia Chrystusowej miłości. Jak podaje legenda, od ognia miłości świętego Franciszka i świętej Klary do Jezusa zajął się las otaczający kościół, w którym oni przebywali. Podobny ogień płonie w każdym ze świętych i pozostaje żywy przez całe wieki. Tak dzieje się również w wypadku świętej Anieli. Żar jej miłości do Chrystusa jest nieustannie podtrzymywany przez urszulanki. Kapituła gene-ralna sióstr urszulanek Unii Rzymskiej z 1989 roku skupiła swe obrady na słowach samego Jezusa: "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął". (Łk 12,49). A oto przesłanie tejże Kapituły: "Właśnie w naszych lokalnych wspólnotach otrzymujemy codziennie ogień Ducha przyniesiony przez Chrystusa. Dlatego tam inni mogą z nami i poprzez nas dzielić się doświadczeniem wiary, wspólnie przeżywanej i głoszonej". Nie zapominajmy jednak - podobnie jak nie zapominała o tym Aniela - że prawdziwa, nieprzemijająca radość jest owocem Ducha Świętego. Do życia według Ducha zachęca nas Święta jednym krótki zdaniem zawartym w Radzie siódmej: "Trzymajcie się dawnej drogi i zwyczajów Kościoła ustanowionych i potwierdzonych przez tylu świętych za natchnieniem Ducha Świętego. I żyjcie życiem nowym". To ostatnie zdanie wydaje się echem słów święte-go Pawła z Listu do Rzymian: "Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu(...)". (Rz 12,2). Z jednej strony więc Aniela zachęca do trwania w tradycji Kościoła, z drugiej zaś upewnia nas, że to Duch Święty przenikający jego strukturę nieustannie tchnie w Kościół Chrystusowy nowe życie. Święta Aniela Merici zachęca zatem swe córki do życia w Duchu Świętym, a jej słowa: "I żyjcie życiem nowym" stają się praw-dziwym wyzwaniem nie tylko dla urszulanek na przełomie tysiącleci. Trwać w radości - takie jest wezwanie na rozpoczynające się rekolekcje. Oddajemy swe serca Duchowi Świętemu, aby wlał w nie dar radości paschalnej, która według słów pa-pieża Pawła VI "nie jest jedynie radowaniem się z możliwego przemienienia: to radość nowej obecności zmartwychwstałego Chrystusa, udzielającego swym uczniom Ducha Świętego, aby z nimi pozostał. W ten sposób Duch Pocieszyciel jest dany Kościołowi jako niewyczerpalna zasada jego radości właściwej dla Oblubienicy uwielbionego Chrystusa". Bo czyż życie chrześcijańskie może być smutne! Życie każdego wyznawcy Chrystusa, który pragnie prawdziwie i dogłębnie przeżywać swoje chrześcijaństwo, jest z samej swej natury radosne, jest trwaniem w radości i szczęściu na mocy tego, co jest jego fundamentem. Jest pełne radości, gdyż tak mówi o nim przesłanie Błogosławieństw i tak obiecuje nam Sło-wo wypowiedziane przez Jezusa: "To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna". Musimy zatem zdawać sobie sprawę z tego, że każdy człowiek, który trwa w łasce, na mocy tego trwania ma w sobie źródło szczęścia i radości, którego żad-ne zewnętrzne nieszczęście lub wewnętrzny niepokój nie może przygasić czy usunąć. Radość i pokój są darem i owocem miłości. Nie wolno nam zapominać, że "Królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym". (Rz 14,17). Niech nasza radość, do której odnalezienia i pielęgnowania wzywa nas także święta Aniela Merici, będzie świadectwem autentyczności naszego chrześcijańskiego życia, ze swej natury radosnego, bo będącego nieustannym spotkaniem ze Źródłem najwyższej radości. Dzień drugi Trwać we wspólnocie "Ostatnim słowem, które do was kieruję i przez które za cenę krwi mojej was błagam, jest wezwanie, abyście były zgodne i wzajemnie zjednoczone, wszystkie jednego serca i jed-nej woli. Niech was wiąże węzeł miłości, szanujcie się wzajemnie, wspomagajcie i znoście w Jezusie Chrystusie. Jeśli będziecie starały się do tego dążyć, bez wątpienia Pan Bóg będzie pośród was. Sprzyjać wam będzie Matka Najświętsza, Apostołowie, wszyscy święci i święte, aniołowie, wreszcie niebo całe i wszechświat. Albowiem Bóg postanowił od wieków, aby ci, którzy dla Jego chwały jednoczą się w dobrym, zaznali wszelkiej pomyślności, a wszystko to, co czynią obracało się na dobre, gdyż sam Bóg i wszelkie stworzenie są po ich stronie. Zobaczcie zatem, jak ważne jest zjednoczenie i zgoda. Pragnijcie więc tego, szukajcie, obejmijcie i wszystkimi siłami utrzymujcie. Mówię wam bowiem, ze trwając tak wszystkie razem w jedności serca, staniecie się jakby twierdzą zbudowaną na skale lub wieżą nie do zdobycia wobec wszystkich przeciwności, prześladowań i zasadzek szatańskich." (Rady, Ra-da ostatnia, 1-18). Przeżywanie radości wynikającej ze spotkania z Bogiem, głównie zaś z doświadczenia Jego Miłości jest czymś niezwykle pięknym. Nie raz zapewne przekonali się o tym Aposto-łowie i uczniowie tworzący pierwotny Kościół w Jerozolimie. Żaden z nich nie oddalał się samotnie do swego domu, by w jego ciszy sycić się doświadczaną przez siebie radością. Mam wrażenie, że każda radość, przede wszystkim zaś radość chrześcijanina domaga się dzielenia, spotkania, przeżywania wspólnie z innymi. I to jest pierwszym i najważniejszym powodem zawiązywania wspólnoty oraz trwania w niej. Może to oczywiście odbywać się na wielu płaszczyznach. Na tej najprostszej osoby o tych samych zainteresowaniach pragną utrzymy-wać ze sobą kontakt, tworzyć grupę, której głównym celem jest cieszyć się sobą i być razem. Im większa radość płynie z tego samego przeżycia, ze spotkania tej samej miłości, tym więk-sze pragnienie bycia razem. Im zaś częściej i bliżej jesteśmy razem, tym bardziej wzrasta na-sza radość. "Trwali oni we wspólnocie" - wielokrotnie zetknąłem się z tymi słowami i zawsze wydawało mi się, że trwanie we wspólnocie dotyczyło tylko jednego aspektu, polegającego na wspólnocie istniejącej pomiędzy członkami pierwotnego Kościoła. A jednak owa wspól-nota - niezależnie od tego, jak wielki wysiłek wkładaliby w jej utworzenie i podtrzymywanie jej członkowie - nie miałaby większego sensu, ani nie przetrwałby zbyt długo, gdyby nie była jednocześnie wspólnotą ze Zmartwychwstałym, ba, gdyby nie wynikała ona ze związku z Nim. Tworzący tę wspólnotę wierni gromadzili się przecież w imię Jezusa, On zaś sam po-wiedział: "Bo gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich". W innym miejscu Pisma Świętego czytamy: "Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie". (Ps. 127,1) A zatem każda tego rodzaju wspólnota, czy to zgromadzenie pierwotnego Kościoła, czy Towarzystwo świętej Urszuli, jest darem, którego Chrystus udziela swojemu Kościołowi przez Ducha Świętego. W encyklice Mystici Corporis z 1943 roku papież Pius XII pisał: "To właśnie Duchowi Chrystusowemu powinniśmy, jako niewidzialnej zasadzie, przypisywać to, że wszystkie członki Ciała są połączone zarówno pomiędzy sobą, jak i ze swą szlachetną Głową, gdyż to On w pełni znajduje się w Głowie, w pełni znajduje się w Ciele, w pełni znaj-duje się w każdym z członków; i w zależności od ich najróżnorodniejszych funkcji i obo-wiązków, w zależności od mniej czy bardziej doskonałego stopnia zdrowia duchowego, jakim się cieszą, w różnorodny sposób ujawnia swoją obecność i użycza swego wspomożenia". Człowiek jest z natury istotą społeczną, co oznacza, że najlepiej czuje się w towarzy-stwie osób podobnych do niego. Radość ze wspólnego bycia ze sobą, będąca emanacją miło-ści, jest najsilniejszą spośród więzi międzyludzkich. Jest silniejsza od jakiegokolwiek wspól-nego interesu, czy też od zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa. Jeśli zaś u jej źródła leży wspólna miłość do Boga i doświadczenie Bożej miłości, to więź ta staje się wręcz zasadnicza. Dlatego nie bez powodu osoby starające się żyć w miłości Boga w naturalny sposób, poprzez dar Ducha Świętego, lgną do siebie. Również w naszych czasach możemy obserwo-wać powstawanie wielu ruchów i grup szeroko pojętej odnowy Kościoła. Osoby, które za-smakowały w radości spotkania z Bogiem, które doświadczyły Jego miłości, pragną być ra-zem, choćby miało się to sprowadzać do jednego na tydzień czy nawet na miesiąc spotkania grupy osób modlących się wspólnie i uwielbiających Boga. W tym wszystkim najbardziej uderzające jest to, że grupy powstają spontanicznie, tworzące się zaś wspólnoty są dla zawią-zujących je osób czymś tak naturalnym jak oddychanie, a także to, że powstają one opierając się na wspólnej radości i miłości i że owa radość i miłość jest coraz większa. Kiedy przyglądam się dziełu świętej Anieli, to widzę w nim to szczególne pragnienie wspólnoty, pragnienie komunii z siostrami, pragnienie bycia razem. Oczywiście Aniela była również pełna współczucia dla wszystkich dziewcząt jej czasów, które mając powołanie, nie mogły wstąpić do klasztoru, ani pracować nad przybliżaniem Bożego Królestwa w akcepto-wany społecznie sposób. Dlatego między innymi chciała utworzyć Towarzystwo świętej Ur-szuli, by wszystkie takie dziewczęta mogły w nim znaleźć oparcie. Tak to się najczęściej przedstawia... jakby po prostu Aniela wpadła na pomysł utworzenia czegoś w rodzaju grupy wspólnych zainteresowań, której poprzez Regułę nadała zręby praw-ne. A przecież wielkie dzieła Boże, będące przecież wszystkie darem Ducha Świętego, po-wstają inaczej. Rzecz dzieje się zupełnie odwrotnie. Czy na przykład Matka Teresa z Kalkuty utworzyła Zgromadzenie Misjonarek Miłości, by pomagać chorym na trąd w Indiach Nie, ona postanowiła pomagać chorym i umierającym, inne dziewczęta zaczęły się wokół niej gromadzić, czego efektem było po latach powstanie Zgromadzenia. Podobnie, jak sądzę, było ze świętą Anielą. Świadectwa zebrane podczas jej procesu kanonizacyjnego zaświadczają o tym, w jaki sposób postać Anieli była odbierana przez jej współczesnych. Wszyscy świadko-wie, których zeznania zostały spisane w Processo Nazari w 1568 roku, są pełni zachwytu dla jej zalet, a jej sekretarz Cozzano tak charakteryzuje relacje Anieli z innymi: "Tak była zjed-noczona z Bogiem i przepełniona miłością ku Niemu, ze uważała się za dłużniczkę każdego, kto starał się żyć dobrze i sprawiedliwie, zgodnie z wolą Bożą. Skoro Bóg był jej jedyną mi-łością i jedynym dobrem, uważała każdą oznakę czci i szacunku skierowaną ku Niemu, za dobrodziejstwo jej również wyświadczone. Tak żarliwie pragnęła zbawienia i dobra bliźnie-go, że gdyby to było możliwe, była zdolna i gotowa naprawdę oddać życie nie jeden, ale ty-siąc razy dla zbawienia nawet najmniejszego człowieka. Tak wielka była jej miłość, że ogar-niała wszystko od niebios po piekło. Swoją macierzyńską miłością obejmowała wszystkie stworzenia". Wspólnota istniała już zatem na długo przed powstaniem Towarzystwa świętej Urszu-li. Była to wspólnota duchowa. Po cóż bowiem tak wiele osób zapraszałoby ją nieustannie do siebie i po cóż przychodziliby do niej zasięgać rad, słuchać, rozmawiać "Jej słowa były żar-liwe, potężne i pełne słodyczy, wypowiadane z taką nową mocą łaski, że nikt nie mógł po-wstrzymać się od przekonania: Tu jest Bóg". W jeszcze bardziej zdumiewający sposób świadczą o tym jej słynne "ucieczki". Kiedy na przykład zatrzymała się w Wenecji, w paź-dzierniku 1524 roku, po powrocie z pielgrzymki do Ziemi Świętej, wiele osób zaczęło poja-wiać się w domu, w którym przebywała, i będąc oczarowanymi jej świętością, zaczęło prosić ją, by pozostała w tym mieście dla dobra tamtejszych organizacji dobroczynnych. Aniela, obawiając się, aby wenecki patriarcha z tego właśnie powodu nie nakazał jej wręcz pozosta-nia w Wenecji, opuściła to miasto potajemnie. Rok później udała się do Rzymu dla uzyskania odpustu w roku jubileuszowym i dla uczczenia relikwii świętych. Spotkała się wtedy między innymi z papieżem Klemensem VII, który, widząc jej świętość, napomknął o możliwości za-mieszkania Anieli w Rzymie. Nie czekając na rozwój wydarzeń, Aniela - wiedziona we-wnętrznym nakazem - ponownie "ucieka" do Brescii. Tam, w Brescii, w rzeczywisty sposób, dzięki natchnieniom Ducha Świętego, któremu zawsze pozwalała się prowadzić bez żadnych zastrzeżeń, powstawała już wspólnota, mająca w przyszłości przekształcić się w formalne Towarzystwo świętej Urszuli. Pisma świętej Anieli: Reguła, Rady i Testament nie są projektem dla mającej powstać wspólnoty, lecz są odzwierciedleniem rzeczywistości trwania w komunii. W tym kontekście należy podkreślić znaczenie, jakie święta Aniela nadawała rzeczywistości wspólnoty, komu-nii. Jednym z najczęściej pojawiających się w jej pismach słów jest włoskie insieme - "ra-zem". Streszcza ono to, co nazywamy w dzisiejszych czasach życiem braterskim lub braterską komunią. Może się to wydawać dziwne w wypadku osoby, która większość swego życia spę-dziła samotnie. Będąc przecież już franciszkańską tercjarką, spędziła około dwadzieścia lat samotnie w posiadłości rodzinnej w Desenzano, gdzie prowadziła życie ukryte, o którym wiemy bardzo niewiele: poza tym, że pracowała na roli, wiele się modliła, codziennie brała udział w mszy świętej. Tak przygotowana duchowo, wyruszyła na polecenie swych przełożo-nych z trzeciego Zakonu do Brescii. Było to w 1516 roku. Jej misją miało być wspomaganie duchowe pewnej szlachetnej wdowy, która straciła swoje dzieci - Katarzyny Pentagoli. Aniela zamieszkała w jej domu, niosąc jej pociechę, pomagając w zarządzaniu domem oraz wychowując jej wnuczkę. Tam właśnie stała się powszechnie znana. Wszyscy wiedzieli, że można udać się do niej, by usłyszeć słowa pociechy, rady i umocnienia. Zaczęto ją uważać za "człowieka komunii", kontaktów i dzielenia się. Coraz więcej osób gromadzi się wokół Anie-li. Cieszy się szacunkiem możnych i uczonych, mężczyzn i kobiet. Świadkowie procesu beatyfikacyjnego mówią wiele o jej "dobrych uczynkach" i "do-brych posługach". Niejaki Agostino Gallo opowiada na przykład, że "uciekano się do niej, by przywrócić zgodę pomiędzy mężem i żoną, pomiędzy dziećmi a ich rodzicami, pomiędzy braćmi, pomiędzy różnymi, spokrewnionymi ze sobą osobami" ; zasięgano u niej rady przy spisywaniu testamentu, przy budowaniu nowych więzów rodzinnych, w obliczu wielu prze-ciwności życia. Aniela przyjmowała wielu, wysłuchiwała ich, sugerowała rozwiązanie. Być może kładła również kres wielu sporom i podejmowała się rozwikłania delikatnych proble-mów. Nie przez przypadek niejaki Landini będzie uważał ją za "drugą Deborę, prorokinię i sędzinę Izraela, do której lud uciekał się w tym, co dotyczyło sprawiedliwości." Wtedy też Aniela zaczęła z większą regularnością spotykać się z małą grupką swych córek. Nie mogło to odbywać się w małej izdebce, którą zajmowała u Augustianów przy ko-ściele świętej Afry. Wielką pomocą okazało się udostępnienie przez Isabettę Prato sporego pomieszczenia przy jej domu. Zostało ono przeznaczone na coś w rodzaju oratorium, gdzie młode dziewczęta, nie mogące realizować swojego powołania w żadnym z klasztorów spoty-kały się wraz z Anielą na modlitwie. Tak Aniela - pod wpływem Ducha Świętego - zaczęła realizować to, czego oczekiwał od niej Pan: gromadzić i jednoczyć w Jego imię i wokół Nie-go, te osoby, które pragną żyć w dziewictwie przeżywanym, z przymusu lub dobrowolnie, w świecie. Wszystkie te dziewczęta łączyła wielka miłość do Jezusa i pragnienie służenia mu w dziewictwie, jednak bez konieczności chronienia się w istniejących wówczas klasztorach. Przypomnijmy słowa Cozzana: "pośredni sposób życia wydaje się tym bardziej godny i wła-ściwy, że jest obrazem i jakby iskrą życia pierwotnego Kościoła. Nie było jeszcze wówczas klasztorów, lecz wszyscy żyli po chrześcijańsku we własnych domach. Wszyscy byli zjedno-czeni duchem i zgodni w uczuciach".

Książka "Rekolekcje z ... Św. Aniela Merici" - Andrzej Graboń - oprawa miękka - Wydawnictwo M.

Spis treści:

Wstęp
Dzień pierwszy
Trwać w radości
Dzień drugi
Trwać we wspólnocie
Dzień trzeci
Trwać w nauce Apostołów
Dzień czwarty
Trwać w łamaniu chleba
Dzień piąty
Trwać w modlitwie
Dzień szósty
Trwać w Duchu
Dzień siódmy
Trwać w miłości
Dzień ósmy
Trwać w powołaniu
Dzień dziewiąty
Trwać w świadectwie
Dzień dziesiąty
Trwać w nadziei
Dzień jedenasty
Trwać w ofierze z siebie
Dzień dwunasty
Trwać w wolności
Dzień trzynasty
Trwać w życiu apostolskim
Dzień czternasty
Trwać w Bożym dynamizmie
Dzien piętnasty
Trwać w duchowej odnowie