Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | Ośrodek Myśli Politycznej, Księgarnia Akademicka |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 338 s. |
Wymiar: | 145x205 mm |
EAN: | 9788371884269 |
ISBN: | 83-7188-426-5 |
Data: | 2001-01-02 |
Opis książki:
"Wśród dzieł stworzonych przez człowieka, (stanowiących przecież odwzorowanie natury będącej dziełem samego Boga) nic nie może równać się z powołanym spośród chaosu ładem uporządkowanej rzeczypospolitej"
James Harrington
Nowożytne dzieje Polski to przede wszystkim historia naprawiania, reformowania lub odbudowywania słabego albo wręcz nieistniejącego państwa. Dlatego też, zarówno polskie polityczne myślenie, jak i działanie od niepamiętnych czasów zdeterminowane były poszukiwaniem sposobów przezwyciężania niedoma-gań ustrojowych, a także poprawiania obyczajów lub dążenia do odzyskania możliwości samodzielnego stanowienia o losie narodu. Ciekawe, jak wiele wspólnych wątków można odnaleźć u pisarzy i mężów stanu kładących podwaliny Rzeczypospolitej na przełomie XV i XVI wieku oraz u ich następców w XVII i XVIII stuleciu, zatroskanych coraz bardziej widocznymi oznakami niemocy i niewydolności ustroju. Gdy do tego dodamy XIX-wieczne rozważania nad upadkiem I Rzplitej oraz zwrócimy uwagę na wciąż ponawiane próby odbudowy Res Publiki, kontynuowane następnie w wieku XX, możemy cały okres nowożytny określić jako Polaków zmaganie się z państwem. Przede wszystkim własnym, ale także obcym. Te usiłowania zmierzały do oswojenia idei i instytucji życia wspólnotowego oraz do osiągnięcia powszechnego zrozumienia faktu, że państwo może być najważniejszym instrumentem zabezpieczającym interesy narodu oraz interesy obywateli. Próby przezwyciężenia sprzeczności pomiędzy prywatnymi dążeniami a pożytkiem całej wspólnoty politycznej stały się przez stulecia dominującym zagadnieniem społecznego namysłu Polaków. Można rzec, że co najmniej od XV wieku oś wspomnianych zmagań z własnym państwem stanowiły próby zestrojenia wolności, praw i interesów partykularnych z potrzebami państwa.
Wśród wielu reform, prób naprawiania i odnawiania ustroju politycznego nieustannie na plan pierwszy wybijało się i wciąż pozostaje aktualne dążenie do zharmonizowania indywidualnych i grupowych potrzeb oraz dążeń z czymś, co starożytni nazywali dobrem wspólnym. Aby ten cel osiągnąć, konieczne było stworzenie koncepcji, według których państwo było czymś więcej niźli tylko dziedzictwem monarchy, federacją księstw magnackich lub też zbiorem niezależnych indywiduów. Z tych powodów Stanisław ze Skarbimierza próbował w XV wieku zaszczepić na ziemiach polskich organicystyczne pojmowanie wspólnoty politycznej. Jego zdaniem: "Królestwo, księstwo, państwo czy rzeczpospolita powinny opierać się na szczerym zaufaniu mieszkańców. Podobnie bowiem jak w żywym organizmie poszczególne jego części wzajemnie sobie służą i jedna część wspiera drugą, osłania i dodaje jej urody, tak też powinno dziać się i wśród członków rzeczypo-spolitej, bo i ją przyrównać można do organizmu, który stanowią rozmaite osoby, będące jakby jego członkami". Postrzeganie państwa jako wspólnoty, jako rzeczypospolitej, prowadziło do traktowania szlachty w kategoriach narodu politycznego mającego na tle ówczesnej Europy olbrzymie przywileje, ale także i obowiązki, o czym przypominał jeden z twórców potęgi państwa Jagiellońskiego, Jan Ostroróg: "Jest powinnością szlachty być zawsze na pogotowiu do obrony ojczyzny i nawet za nią życie poświęcić, jeżeli tego potrzeba. Gdyby w czasie przeglądu zbroi i wojska, który corocznie koniecznie odbywać się powinien, znalazł się ktokolwiek nie mający broni, taki powinien zaszczyt szlachectwa utracić". Zasada noblesse oblige - szlachectwo zobowiązuje - była więc jedną z pierwszych prób pogodzenia interesu państwa jako całości z aspiracjami poszczególnych przedstawicieli narodu politycznego.
Bywała również Res Publica przyrównywana do ciała, bez którego wszelkie członki stają się bezużyteczne. Co więcej, życie dla samego siebie stawia człowieka poza wspólnotą, stanowi jak gdyby dobrowolne zrzeczenie się obywatelstwa. Konsekwencją takiego wyboru jest - zgodnie z tym, czego nauczali klasyczni myśliciele - rezygnacja z życia dobrego i szczęśliwego. To ostatnie nie jest bowiem możliwe do osiągnięcia poza wspólnotą państwową.
W 1989 roku Polacy znów uzyskali możliwość zagospodarowania i urządzenia własnego państwa. I po raz kolejny okazało się, że przed polską myślą polityczną stanęło tradycyjne zadanie pogodzenia Polaków z własnym państwem. Można stwierdzić, że jedenaście lat doświadczeń w przebudowywaniu instytucji państwowych nauczyło nas przede wszystkim głębokiej pokory wobec rzeczywistości politycznej. W tym okresie, jak na razie w sposób raczej mniej niż bardziej bolesny, wszyscy przechodzimy kurs wiedzy o polityce, o państwie, o życiu społecznym. Z często nieskrywanym zdziwieniem nowe rzesze polityków, samorządow-ców czy urzędników konstatują, że życie społeczne i budowa dobrze funkcjonującego państwa jest czymś znacznie bardziej złożonym, niż to się wydawało w latach osiemdziesiątych i na początku ostatniej dekady XX wieku. Myślę, że coraz więcej osób zaangażowanych w życie publiczne przyznałoby rację polemiście Thomasa Hobbesa, XVII-wiecznemu angielskiemu republikaninowi Jamesowi Harringtonowi, który dobrze urządzoną rzeczpospolitą uważał za najwyższe dzieło sztuki człowieka - dzieło sztuki będące "instalacją dynamiczną" procesem zwieńczającym wysiłek wielu pokoleń, ich doświadczeń, dorobku kulturowego, cywilizacyjnego. Wspólnota losu, tradycji, zwyczajów, odruchów i przesądów zakorzeniona w myśleniu członków zbiorowości stanowi często nieuświadomioną wartość. Z czasem zdajemy sobie sprawę, jak delikatną materią jest cywilizacja, jak współcześnie łatwo przekroczyć pewne ustalone przez zwyczaj lub nawet przesąd granice, powodując olbrzymie negatywne konsekwencje, a jak trudno naruszoną tkankę odbudować lub poprawić. Jest w doświadczeniu naszych przodków zawarta mądrość przekazywana nie tylko w książkach, ale także we wspomnianych zwyczajach, przesądach, czy raczej przed- sądach. Z tej wiedzy, oraz z doświadczeń ostatnich lat powinniśmy korzystać, zdając sobie jednak sprawę, że okoliczności oraz duch czasów są inne.
Fakt, że każdego roku na półkach w księgarniach pojawia się imponująca ilość nowych wydawnictw dotyczących spraw politycznych i państwowych, pozwala nam - być może w największym w dotychczasowej historii Polski stopniu - robić użytek i korzystać z rozwiązań ustrojowych, gospodarczych oraz z przemyśleń innych nacji. Większość publikacji przekładana jest z języka angielskiego lub z innych języków zachodnioeuropejskich. Jest to rzecz trudna do przecenienia, szczególnie gdy uświadomimy sobie, jak bardzo w okresie PRL-u ograniczony był dostęp nie tylko do klasycznych dzieł, ale także do dyskutowanych wówczas powszechnie artykułów i książek. Tak więc ponad czterdzieści lat realnego socjalizmu spowodowało nie tylko przerwanie, szczególnie w latach pięćdziesiątych, ciągłości w rozwoju polskiej kultury, lecz także znaczące odizolowanie naszego kraju od prądów i idei obecnych na Zachodzie. Edytorski dorobek ostatnich lat stanowi więc bardzo istotne wypełnienie wielu luk.
Niestety, z tym pozytywnym procesem łączy się również zjawisko bezkrytycznego imitowania przede wszystkim Zachodu -fenomen opisywany przez wybitnych myślicieli jako najbardziej charakterystyczna cecha naszej współczesności. Bezrefleksyjne naśladowanie znamionuje nie tylko kulturę masową, ale także różnorodne elity. Powoduje to jakże częste postrzeganie otaczającego świata za pomocą pojęć i idei nieprzystających do polskiej sytuacji i polskich problemów, a także prowadzi do lekceważenia owej rzeczywistości. Taki sposób patrzenia na świat może spowodować przekonanie, że prawdziwe spory, prawdziwe wyzwania są możliwe jedynie w krajach zachodnich. Powszechne naśladownictwo, brak oryginalności oraz posługiwanie się terminami i myślami wykreowanymi w innych warunkach są zapewne jedną z najważniejszych przyczyn wątłości polskiej debaty o kluczowych sprawach życia społecznego. Na państwo polskie oraz na nasze rodzime problemy patrzymy jako na imitacje właśnie - procesów, zachowań, mód i idei przebiegających w krajach zachodnich. Nasz system polityczny, obyczaje, nasze życie i oczekiwania są jedynie dostosowywaniem wszystkich aspektów życia osobistego i zbiorowego do wzorców zaczerpniętych z państw wysoko rozwiniętych. Prowadzi to do przeświadczenia, że w Polsce możliwe jest jedynie "życie na niby", rzeczywiste dylematy dotyczące współczesności, rozwoju gospodarczego, globalizacji, zmieniającej się roli państw i narodów, prawdziwe wyzwania, a także ustabilizowane życie są możliwe jedynie w krajach o odpowiednio wysokim dochodzie narodowym per capita.
Jest to o tyle zaskakujące, że właśnie nasze dziesięcioletnie doświadczenia z całą brutalnością pokazały jałowość wielu złudzeń wynikających z myślenia życzeniowego o polityce i świecie społecznym, choć jednocześnie pozwoliły na coraz powszechniejszy, bardziej realny ogląd rzeczywistości. W ostatniej dekadzie byliśmy świadkami procesów, w wyniku których i liberałowie, i socjaliści, i konserwatyści, i członkowie "Solidarności", i członkowie PZPR zarówno w swoim myśleniu, jak i działaniu dokonali bardzo wielu, daleko idących przewartościowań. Z drugiej jednak strony, pewne cechy Polaków i ich osiągnięcia, a także zwiększająca się rola naszego państwa w regionie - ku zaskoczeniu obywateli i elit politycznych zresztą - skłaniają do wyważonej oceny możliwości i wyzwań, a co za tym idzie - do sformułowania celów, jakie powinny zostać osiągnięte zarówno w wymiarze indywidualnym czy też rodzinnym, jak i w ramach całej wspólnoty politycznej. Prawdziwe życie toczy się bowiem tutaj, a związek osobistego dobrego bytu ze stanem państwa powinien być coraz bardziej dostrzegalny. Co więcej, uświadomienie Polakom tego związku powinno stać się powodem powszechnej troski, przede wszystkim klasy politycznej, gdyż wciąż istniejące, a nawet przybierające na sile, rozmijanie się działań państwa z oczekiwaniami i aspiracjami obywateli stanowi jedno z najważniejszych ograniczeń jego rozwoju oraz skuteczności zarówno w spełnianiu podstawowych zadań w polityce wewnętrznej, jak i w aktywności międzynarodowej.
Tymczasem mimo wielu pozytywnych zmian i postępującego procesu uobywatelniania, choćby poprzez zwiększanie się liczby ludzi zaangażowanych w działalność samorządu terytorialnego, Polacy wciąż żyją obok państwa lub wręcz wbrew, na przekór własnemu państwu. Jakże daleko III Rzeczypospolitej do wspólnego okrętu, metafory tak często przywoływanej przez naszych antenatów! Okrętu, którego powodzenie i dobrobyt niemal bezpośrednio związany jest z indywidualnymi losami pasażerów i załogi. Wciąż wyraźny jest brak świadomości istnienia wspólnoty interesów, brak postrzegania państwa jako instrumentu narodu, jako czegoś więcej niźli, z jednej strony, budżet, z którego poszczególne grupy nacisku, fakcje lub jednostki próbują wydrzeć jak najwięcej, a z drugiej, jako wzbudzającego politowanie zbioru instytucji lub praw, których nie trzeba traktować poważnie, ale które od czasu do czasu uprzykrzają nam życies. Patrząc na współczesne polskie problemy, trudno nie zauważyć, jak znów aktualny staje się bodaj najważniejszy dylemat nowożytnej polskiej myśli politycznej - znalezienia formuły, która pozwoliłaby zestroić interesy prywatne z dobrem wspólnym. Jak kluczowe jest to zagadnienie, uświadomimy sobie, gdy jako memento odczytamy słowa Joachima Lelewela: "Nie padają narody i państwa wolą i duchem powszechnym, ale egoizmem", oraz Józefa Szujskiego: "Przed i po rozbiorze Polski okazywaliśmy tenże sam brak politycznego rozumu, ducha organizacji, prawdziwego zmysłu zachowawczego".
Kryzys autorytetu państwa i polityków ma co prawda obecnie charakter ogólnoświatowy, tym niemniej w Polsce jest on jednak szczególnie wyraźny, z powodu nie tylko wciąż trwającego procesu odbudowy instytucji oraz świadomości obywatelskiej, ale także mizerii elit. Gdy do tego dodamy dominujący język praw i przywilejów już nawet nie obywateli, ale wszystkich ludzi, abstrahujący od obowiązków i zasług, nie będzie nas dziwić pojawiająca się tu i ówdzie tęsknota za być może archaicznym pojmowaniem państwa jako rzeczy pospolitej, jako zbiorowego obowiązku, jako wspólnoty nie tylko organizującej życie zbiorowe, zabezpieczającej zdrowie i życie mieszkańców, ale także determinującej emocjonalny związek z ojczyzną, narodem lub krajem.
Margaret Thatcher, premier rządu Jej Królewskiej Mości, udzielając wywiadu, na ironiczne stwierdzenie dziennikarza, że wydaje się aprobować "wartości wiktoriańskie", oświadczyła z entuzjazmem: "Ależ tak, jak najbardziej, to przecież są wartości czasów, w których nasz kraj stał się potęgą"8. Pani Thatcher miała na myśli przede wszystkim takie cnoty, jak: pracowitość, zapobiegliwość, odpowiedzialność, grzeczność, oddanie rodzinie, poszanowanie prawa i porządku. W tym miejscu przychodzi na myśl znane spostrzeżenie, według którego rozwój cywilizacji następuje wówczas, gdy elity stanowią wzorzec, a masy usiłują upodobnić się do wyższych warstw, natomiast upadek rozpoczyna się wtedy, kiedy to elity zaczynają naśladować popularne, niezbyt wyszukane mody. Podobną prawidłowość można zaobserwować, analizując wzrost i regres państw. W epoce Margaret Thatcher mieliśmy z całą pewnością do czynienia z odważnym przywództwem, z wiarą w zdawałoby się, zapomniane i ośmieszane idee oraz cnoty, a także z tak rzadką we współczesnych demokracjach próbą pozytywnego wpływania na społeczne wyobrażenia.
Po głębszym zastanowieniu, także w najnowszej historii naszego kraju, można wskazać osobowości, które odcisnęły swoje piętno na zbiorowej świadomości, często "działając pod włos narodowi", jak mawiał Redaktor "Kultury", cytując słowa Józefa Piłsudskiego.
Co ciekawe, odejście wybitnych postaci stanowiących jak gdyby pomost z II RP stało się przyczyną powrotu w środkach społecznego przekazu słów i zwrotów bardzo dziś niemodnych, które współcześnie wypowiadane, brzmią bardzo patetycznie lub nawet śmiesznie. Tymczasem pożegnanie Jerzego Giedroycia, a wcześniej Zbigniewa Herberta, czy Gustawa Herlinga-Grudziń-skiego stały się przyczyną publicznego mówienia na przykład o poświeceniu całego życia dla Polski, o wierności prawdzie, o niezłomności, o stawianiu na pierwszym miejscu interesu państwa. Co więcej, słowa te nie wywoływały dysonansu, nie wzbudzały cynicznych uśmieszków, były przyjmowane jak coś naturalnego. Nie świadczyły one także o naiwności osób, które taką drogę obrały, ale raczej o małości naszych punktów odniesienia. Stąd być może uprawniony jest wniosek, że idee przebłyskujące nie tylko we wspominkowych artykułach i nekrologach, ale przede wszystkim przyświecające drogom życiowym tych ludzi nie są całkowicie archaiczne, a ich nieużywanie jest związane z dojmującym brakiem prawdziwych mężów stanu i postaci podobnego formatu. Kontrast ten jest szczególnie wyraźny, gdy zestawimy odchodzące postaci z kandydatami, którzy ubiegali się o fotel prezydencki w 2000 roku. Tutaj pojawia się problem przywództwa, a zarazem problem słabości władzy i właściwie wszystkich instytucji państwowych.
Spoglądając, z jednej strony, na dokonania brytyjskiej pani premier, a z drugiej, na wpływ i rolę wspomnianych wybitnych Polaków, ze zdziwieniem zauważymy: jak wiele można osiągnąć, mając poczucie misji, będąc przekonanym do swoich racji, racji mających oparcie w filozoficznie uzasadnionych ideach. Zaskoczenie bierze się zapewne z banalności tej zapoznanej dziś zasady. Ponadto sądzę, że tej wiary we własne siły, we własną wartość, opartą choćby na dokonaniach ostatnich 20 lat, brakuje nam i naszym elitom najbardziej.
Każdy nosi w sobie dwie ojczyzny, jedną wyidealizowaną, bliską sercu i drugą rzeczywistą, utożsamianą z miejscem zamieszkania, a w szerszej perspektywie - z krajem. Problem pojawia się nie tylko wtedy, gdy wyidealizowana ojczyzna drastycznie rozmija się z obrazem prawdziwym, ale także wówczas, kiedy okazuje się, że nie tylko przestajemy uświadamiać sobie wspólnotę doświadczeń i interesów w ramach jednego państwa, ale także takie słowa, jak państwo, ojczyzna, naród, zaczynają być obojętne, przestają znaczyć coś istotnego. Tymczasem współczesne państwo polskie stanowi niezwykłe wprost wyzwanie. Znany antykomunistyczny publicysta Henryk Krzeczkowski potrafił docenić rozwój, jaki w wybranych dziedzinach dokonał się w PRL9, tym bardziej dziwne byłoby, gdybyśmy nie umieli dostrzec olbrzymich osiągnięć pierwszej dekady odzyskanej suwerenności. Polacy zadziwili bowiem nie tylko największych optymistów, ale i samych siebie niezwykłą dynamicznością i przedsiębiorczością będącą podstawą znaczącego już wzrostu dochodu narodowego. Ułożenie stosunków ze wszystkimi sąsiadami, poprawa geostrategicznej sytuacji, wstąpienie do najpotężniejszego w historii świata sojuszu obronnego wydaje się realizacją marzeń, modłów i zabiegów wielu pokoleń Polaków. Co więcej, wciąż słabe państwo polskie zaczyna być przez sąsiadów postrzegane w roli lidera, jeśli nie nawet regionalnego mocarstwa. Wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy słabość i złe funkcjonowanie III Rzeczypospolitej stają się nie tylko hamulcem szybszego rozwoju gospodarczego, ale także uniemożliwiają wykorzystanie szans, na jakie nasi przodkowie czekali przez bez mała trzysta lat. Tak więc to tu, nad Wisłą, toczy się fascynująca Wielka Gra, w której państwo powinno być najistotniejszym instrumentem ułatwiającym poszczególnym obywatelom oraz wspólnocie politycznej realizację swoich aspiracji i osiąganie celów.
Wygląda na to, że często przywoływane Norwidowskie stwierdzenie, że Polacy to najpierwszy naród, a najlichsze w świecie społeczeństwo, może wkrótce ulec znacznej modyfikacji. A to z tego powodu, że zabieganiu o dobrobyt własny oraz rodziny towarzyszy z jednej strony wzrastające zaangażowanie w sprawy lokalne, a z drugiej - coraz bardziej znaczące rozluźnienie więzi wspólnotowych, a także niełączenie interesu indywidualnego z interesem społecznym czy też publicznym. Taką właśnie sytuację z troską przewidywał jeden z najprzenikliwszych badaczy demokracji, Alexis de Tocqueville, który tak charakteryzował jednostkę w ustroju egalitarnym: "Każdy z nich żyje w izolacji i jest obojętny wobec cudzego losu; ludzkość sprowadza się dla niego do rodziny i najbliższych przyjaciół; innych współobywateli, którzy żyją tuż obok, w ogóle nie dostrzega; ociera się o nich, ale tego nie czuje. Człowiek istnieje tylko w sobie i dla siebie i jeśli nawet ma jeszcze rodzinę, to pewno nie ma już ojczyzny".
Niespełna 80 lat temu w Krakowie ukazała się książka będąca zbiorem wypowiedzi wybitnych naukowców zatroskanych stanem trzy lata wcześniej wskrzeszonego państwa polskiego. Praca O naprawę Rzeczypospolitej składała się z czterech - wiele mówiących o obszarach refleksji jej autorów - części omawiających życie moralne, ustrój państwowy, naukę i szkołę oraz zagadnienia gospodarcze. Wspólnym mianownikiem dzieła z 1922 roku oraz niniejszej książki jest troska, zawód, pewne rozczarowanie, ale także świadomość szans i olbrzymiego zadania stojącego przed ówczesnym i obecnym pokoleniem Polaków. Jest nam bowiem dane, po raz drugi w XX stuleciu, zadanie zagospodarowania wolności - w wymiarze zarówno indywidualnym, jak i zbiorowym.
Państwo jako wyzwanie tworzą dwie istotne części. Podstawą pierwszej stał się cykl wykładów dotyczących podstawowych pojęć związanych z państwem, zorganizowany przez Ośrodek Myśli Politycznej na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Z kolei wyboru i opracowania Aneksu - antologii tekstów źródłowych -dokonał Bogdan Szlachta. Pomysł uzupełnienia współczesnych refleksji dotyczących życia zbiorowego prezentacją przemyśleń naszych przodków wziął się z poczucia konieczności wzmacniania nadwątlonej ciągłości, przypominania mniej znanych pojęć i zagadnień. Jednakowoż najistotniejsze są idee i pytania stawiane w końcu XIX i na początku XX wieku, które z jednej strony brzmią niezwykle aktualnie, a z drugiej - zwracają uwagę na obszary, których już nie dostrzegamy. Zaskakująca świeżość spojrzenia naszych antenatów, jasność rozumowania, a przede wszystkim ich dorobek stanowią skarbnicę jedynie w niewielkim stopniu współcześnie wykorzystywaną. A przecież przy całej różnicy i nieprzystawalności tych dwóch epok: ziem polskich przełomu wieków i początków budowania II Rzeczypospolitej oraz III RP u progu XXI stulecia, wręcz fascynujące jest, jak wiele można odnaleźć ideowych sporów i praktycznych problemów, z jakimi zmagali się ówcześni pisarze polityczni, zbieżnych z naszymi obecnymi dylematami. Lektura tekstów zawartych w Aneksie budzi jednak jeszcze inne odczucia - uświadamia, jak wiele jest zagadnień, często o podstawowym znaczeniu, które w ogóle w III Rzeczypospolitej nie zostały podjęte: brak odpowiedzi czy nawet próby zadania fundamentalnego pytania o państwo, o to, czy jest ono tożsame ze wspólnotą polityczną, czy też jest raczej osobą prawną wchłaniającą wspólnotę i reprezentującą ją na zewnątrz; kim jest suweren i co suwerenność współcześnie oznacza, czy jest równoznaczna z prowadzeniem polityki, czy może z prawem stosowania przymusu. Inne arcyważne zagadnienia dotyczą treści prawa: czy normy prawa Bożego (naturalnego) stanowią granicę prawa ludzkiego, czy też są źródłem wszelkiego prawa. Czy rzeczywiście prawa podmiotowe, zwane przyrodzonymi uprawnieniami, stanowią jedyną granicę wyznaczającą swobodę prawodawcy, czy może istnieją jakieś inne normatywne limity wynikające na przykład z porządku metafizycznego, tradycjonalistycznego czy kulturowego. Wiele pytań dotyczy roli i ewentualnej władzy parlamentu, a także wciąż rozprzestrzeniającego się porządku prawnego, ingerującego coraz bardziej drobiazgowo w nowe sfery życia.
Współczesne państwo polskie stanowi wyzwanie nie tylko dla polityków czy też elit wszelakich, ale przede wszystkim dla ogółu obywateli. Jest to nie tylko wyzwanie do wykorzystania nadarzających się szans dla zbudowania wspólnoty politycznej i ustroju państwa na miarę oczekiwań, ale jest to także wyzwanie poznawcze. Co więcej, próba ogarnięcia skomplikowanej rzeczywistości i przebiegających procesów musi stanowić punkt wyjścia. W tym zadaniu pomocna może okazać się niniejsza publikacja. Publikacja, którą z jednej strony można traktować jako pogłębiony podręcznik wiedzy o współczesnym państwie, wzbogacony o antologię tekstów źródłowych ukazujących ciągłość polskiej refleksji politycznej, a z drugiej -jako troskę przedstawicieli świata akademickiego o dobro wspólne.
Uświadomienie szans i istniejącego bezpośredniego związku między indywidualnym powodzeniem a sprawnością państwa nie straciło bowiem nic ze swej aktualności. Dlatego też Państwo jako wyzwanie jest pozycją adresowaną nie tylko do elit: politycznych, samorządowych, ekonomicznych czy też studenckich, ale do wszystkich obywateli, gdyż - parafrazując słowa papieża Jana Pawła II wypowiedziane w 1987 roku na Zaspie w Gdańsku, można zauważyć, że - państwo polskie pozostaje wciąż zadaniem do spełnienia.
Książka "Państwo jako wyzwanie. Seria: Studia i analizy" - Arkady Rzegocki (red.) - oprawa miękka - Wydawnictwo Ośrodek Myśli Politycznej, Księgarnia Akademicka.
Spis treści:
Arkady Rzegocki,
Wprowadzenie
Barbara A. Markiewicz,
Państwo albo stan, czyli o podstawie nowożytnej formy polityki
Miiowit Kuniński,
W poszukiwaniu idealnego ustroju
Henryk Woźniakowski,
Państwo jako dobro wspólne
Bogdan Szlachta,
Państwo a obywatel. Uwagi o pojmowaniu obywatelstwa i praw z nim związanych
Piotr Tuleja,
Zasada pierwszeństwa konstytucji w tworzeniu prawa
Aleksander Surdej,
Gospodarka a ustrój państwa
Filip Musiał,
Stosunki państwo-Kościół
Stanisław Grodziski,
Polskie tradycje ustrojowe w świadomości społecznej XVIII-XX wieku
Zdzisław Najder,
Suwerenność państwa: współczesne dylematy
Antoni Z. Kamiński,
Suwerenność państwa polskiego w nowym ukladzie europejskim
Andrzej Zoil,
Sądownictwo -problemy ustrojowe
Rafał Matyja,
Trzecia Rzeczpospolita - kłopoty z tożsamością
ANEKS - Wybór i opracowanie Bogdan Szlachta
Franciszek Kasparek,
Wstępna nauka o państwie
Józef Bohdan Oczapowski,
Państwo a władza
Władysław Leopold Jaworski,
Pojęcie państwa
Aleksander Rembowski,
Krytyka pozytywistycznej koncepcji państwa
Kazimierz Duch,
O samorządzie terytorialnym
Kazimierz Władysław Kumaniecki,
Przeciw materializmowi
Stanisław Starzyński,
W obronie praw podmiotowych
Ludwik Kulczycki,
Pochwata parlamentaryzmu
Roman Dyboski,
Wychowanie obywatelskie a inteligencja Jan Bobrzyński, Sprzeczności idei demokratycznej
Edward Dubanowicz,
Zagrożenia wynikające z przewagi parlamentu
Stanisław Estreicher,
Udoskonalenie ustawodawstwa
Kazimierz Władysław Kumaniecki,
W poszukiwaniu suwerena
Antoni Peretiatkowicz,
Cezaryzm demokratyczny
Ignacy Czuma,
Absolutyzm ustrojowy
Ks. Antoni Szymański,
Przyrodzony zakon moralny
Indeks
Informacje o autorach