Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | Verbinum |
Rok wyd.: | 2008 |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 512 s. |
Wymiar: | 130x200 mm |
EAN: | 9788371923227 |
ISBN: | 978-83-7192-322-7 |
Data: | 2009-05-28 |
Opis książki:
Książka wyrosła z archiwum zbieranej w ciągu 30 lat korespondencji z Czytelnikami. Stanowi próbę dialogu z ich refleksjami, pytaniami i wątpliwościami, o których szczerze i otwarcie piszą w listach. To świadectwo odzwierciedla stan naszej religijności, naszych rozterek i poszukiwań. Z pożytkiem mogą je przeczytać ludzie z samych szczytów Kościoła, teologowie, lekarze, psychiatrzy, rodzice, katecheci, wychowawcy, ludzie różnych zawodów, młodzi i starsi. Ta lektura otwiera oczy na wiele ludzkich problemów. Mówi o człowieku niejednokrotnie więcej niż mogliby powiedzieć terapeuci i spowiednicy. Teologia wyrasta z życia. Powinna towarzyszyć ludziom na ich drogach, nieraz zawiłych i trudnych. Kiedy traci więź z życiem, staje się jedynie namiastką przekazu żywej wiary. Zadaniem teologa jest przejmować się ludzkimi troskami i zmaganiami. To wyraz jego głębokiej solidarności z ludźmi.
PRZEDMOWA
Książka, którą tym razem oddaję do rąk Czytelników jest inna od poprzednich w "zielonej serii". Stanowi próbę dialogu z ich osobistymi refleksjami, pytaniami i wątpliwościami, o których bardzo szczerze i otwarcie piszą w swoich listach. Świadectwa o takim kapitale myśli, uczuć i wewnętrznych stanów ducha nie wolno zmarnować. Odzwierciedla ono w dużej mierze stan naszej religijności, naszych zmagań, rozterek i poszukiwań. Z pożytkiem mogą przeczytać te zebrane świadectwa ludzie z samych szczytów Kościoła, teologowie, lekarze, psychiatrzy, rodzice, katecheci, wychowawcy, ludzie różnych zawodów, młodzi i starsi. Ta lektura uczy być może bardziej niż teoretyczne wywody. Otwiera oczy na wiele ludzkich problemów. Mówi czasem o człowieku więcej niż mogliby powiedzieć terapeuci i spowiednicy.
Listy Czytelników towarzyszyły mi w ciągu wielu lat. Powróciłem do tego listownego dialogu, zebrałem głosy i uzupełniłem swoje odpowiedzi. Tak powstała ta książka. Wyrosła z archiwum zbieranej w ciągu 30 lat korespondencji, wypełniającej osiem grubych teczek. Musiałem dokonać wyboru listów biorąc pod uwagę charakter i doniosłość poruszonych w nich tematów. Poszczególne fragmenty wypowiedzi przytaczam anonimowo, z niewielu tylko wyjątkami. Świadomie opuszczałem zdania zbyt intymne i osobiste, których autorzy listów nie chcieliby z pewnością ujawniać. Tę otwartość i szczerość trzeba uszanować. Niech intymność nie zostanie naruszona. Kto zechce, bez trudu odnajdzie i rozpozna swoje własne słowa. Poszczególne wypowiedzi zostały zamieszczone w porządku chronologicznym w 28 rozdziałach tematycznych. Jest to niezwykły wgląd w religijną świadomość ludzi wierzących.
Listy przysyłane były nie tylko z różnych stron Polski, ale również z bliższej lub dalszej zagranicy. Okazją do pisania były nie tylko zbliżające się święta Bożego Narodzenia lub Wielkanocy. Korespondencja napływała w zależności od czasu ukazania się książek lub artykułów. Większość Czytelników podkreśla, że piszą z potrzeby serca, pod wpływem świeżej lektury. Osobom przeżywającym trudności z wiarą, często zdesperowanym, usiłowałem odpisywać od ręki. Tacy ludzie rzeczywiście potrzebują pomocy, której nie wolno im odmówić.Czytanie setek często odręcznie pisanych listów, nagromadzonych w ciągu trzydziestu lat, wybór fragmentów i ich przepisywanie zajęły mi sporo czasu. Nie szkoda mi tego trudu. Niech korespondencja ta będzie świadectwem społecznego rezonansu, jaki wciąż wzbudza nadzieja na ocalenie wszystkich. Jest to zarazem niepowtarzalne świadectwo o stanie naszej polskiej wiary szukającej zrozumienia (fides quaerens intellectum). Nie brak w tym świadectwie wypowiedzi krytycznych pod adresem ludzi Kościoła, w tym także teologów. Trzeba przyjąć te głosy z wdzięcznością i pokorą. Trzeba uczyć się takiego stylu mówienia o Bogu, który Dobrej Nowiny nie przemienia w złą nowinę zafałszowującą Jego obraz ukazywany przez Jezusa na kartach Ewangelii. Kościół zniechęcający i odstraszający ludzi staje się miejscem swoistego ateizmu, religią opartą na moralizowaniu i autorytarnych nakazach. Dzięki wieloletniej korespondencji odkryłem bardzo wielu serdecznych przyjaciół. Oni sami zapewniają mnie o tej przyjaźni w słowach pełnych ciepła i życzliwości. Tworzy się wtedy jakaś niewidzialna wspólnota ducha, niezależnie od wieku, płci, narodowości i zawodu. To sprawia, że ma się wciąż chęć do pisania i dzielenia się nadzieją jak chlebem powszednim.
Teolog powinien być wytrwałym przyjacielem ludzi, zarówno głęboko wierzących jak też wątpiących, agnostyków i niewierzących. Jeżeli teologia nie wychodzi im naprzeciw, nie odznacza się odwagą, świeżością myślenia i poszukiwania - pozostaje poza zasięgiem zainteresowania. Nie trafia do przekonania. Nie daje do myślenia. Nie budzi z uśpienia. Nie przebija z niej żywa mądrość wiary. Aby była teologią bliską ludzi, musi trwać w pobliżu stawianych przez nich pytań, wyrażanych wątpliwości i niepokojów. Na wiele spraw nie zdoła nigdy odpowiedzieć w sposób do końca zadowalający. Ważna jest jednak sama świadomość ich istnienia. Jeżeli są to pytania egzystencjalnie doniosłe, odpowiedź może stopniowo dojrzewać w tych, którzy stawiają je jako ludzie wiary i nadziei szukającej zrozumienia lub jako ludzie poszukujący sensu życia. Wciąż otrzymuję listy od Czytelników. Chciałbym być uczciwy wobec pytań stawianych przez ludzi szukujących zrozumienia. Są to pytania istotne, głębokie i odważne. Nie zawsze łatwo na nie odpowiadać. Cierpliwe i wytrwałe zagłębianie się w eschatologiczną mądrość chrześcijaństwa pozwala jednak szukać spokojnej odpowiedzi na pytania najbardziej nawet niepokojące. To już dwunasta książka wydana przez Wydawnictwo "Verbinum" Księży Werbistów. Na ręce Księdza Dyrektora Michala Studnika składam serdeczne podziękowanie za wieloletnią życzliwość. Słowa podziękowania kieruję również do wszystkich Współpracowniczek i Współpracowników Wydawnictwa, przygotowujących teksty do wydania. Dzięki ich pracy mogły ukazywać się regularnie kolejne pozycje.
W uroczystość Objawienia Pańskiego6 stycznia 2007
WSTĘP
JAKA NADZIEJA?
Piszący nie wie do końca i nie jest w stanie przewidzieć, jakimi drogami i jak daleko poprowadzi go refleksja podjęta w zamierzonym dziele. Nie ma gotowych odpowiedzi. Nie wie z góry, nad czym przyjdzie mu zatrzymać się najdłużej w poszukiwaniu dalszych etapów drogi. Podwójne oblicze nadziei Gromadzone przez lata listy od Czytelników okazały się w swojej całości materiałem zaskakującym. Jest w nich dużo osobistych rozważań. Niektóre są wręcz małymi traktatami. Trzeba było na nowo zadumać się nad każdym z nich, przemyśleć to, co w danym czasie skłaniało do odpowiedzi. Na wiele listów odpowiadałem doraźnie, odręcznie, nie zachowując nawet ich kopii dla siebie. Na szczęście zachowało mi się sporo własnych odpowiedzi. Wszystko to daje pewien całościowy obraz nadziei w dialogu. Treścią listów jest przede wszystkim nadzieja o dwu obliczach - nadzieja na pojednanie chrześcijan i lepsze jutro chrześcijaństwa oraz nadzieja na powszechne, ostateczne pojednanie wszystkich stworzeń z Bogiem. W ciągu ponad trzydziestu lat oddanych ekumenii dana mi była łaska uczestnictwa w trudnym procesie dialogu między Kościołami. Dialog żyje nadzieją na pojednanie. Ekumenia stanowi dobroczynną terapię na wyznaniowe zacieśnienia i partykularyzmy. Na tej właśnie ekumenicznej drodze odnalazłem także nadzieję najśmielszą - nadzieję zbawienia dla wszystkich. Nigdy nie przypuszczałem, że wraz z upływem lat przyjdzie mi stać się głosicielem niezwykłej idei - uniwersalizmu nadziei na zbawienie wszystkich. Nie była to przypadkowa ewolucja mojego myślenia teologicznego. Lata refleksji nad misterium paschalnym w tradycji chrześcijańskiej przygotowały grunt dla zainteresowania się tym niezwykłym fenomenem, jakim jest nurt tradycji głoszący nadzieję na ostateczne pojednanie wszystkich stworzeń ze Stwórcą i Zbawicielem. Niełatwo rozstać się z takim życiowym tematem. W świadectwie teologa każdy może odnaleźć echo swoich własnych myśli, poszukiwań, zmagań i przekonań. Teologia jest odkrywaniem horyzontów nadziei. Także tej ekumenicznej. Ekumenia wymaga nowego stylu bycia chrześcijaninem dzisiaj. Poszerza ona horyzonty i wyzwala z ciasnego konfesjonalizmu przez sam fakt, że otwiera dostęp do innych światów duchowych. Być chrześcijaninem dzisiaj - to uczyć się trudnej umiejętności akceptacji innych wraz z ich innością. Dotyczy to nie tylko samego sposobu myślenia, ale przede wszystkim sposobu przeżywania chrześcijaństwa. Wszyscy jesteśmy w równiej mierze zdani na Boga. Jest to nasz wspólny mianownik i wspólny los. Przyznanie się do tego jest istotnym elementem ekumenicznej kultury uczciwości. W przeciwnym razie popadamy w sidła własnego zadufania. Nic tak nie przeszkadza wysiłkom na drodze pojednania jak poczucie samozadowolenia i pełni, posiadanej prawdy. I pod tym względem ekumenia może i powinna być zbawienną terapią.Ewangelia nie straszy W listach powracają stare tematy. Piszący chcą wiedzieć, jak chrześcijanin powinien pojmować stan zagubienia, który Jezus nazywał Gehenną i jak o nim mówić w zgodności z wizją Boga objawioną przez Chrystusa. Jeżeli działanie Boga nie jest ograniczone do czasu życia ziemskiego i momentu śmierci, czy można wiarygodnie mówić o ostatecznym zbawieniu wszystkich ludzi, nawet tych najbardziej zatraconych w swoim człowieczeństwie? Uwagi i pytania Czytelników przynaglają do szukania głębszej odpowiedzi, a zwłaszcza do pogłębionej refleksji biblijnej. Jest to w zasadzie zadanie nigdy nie dokończone. Przekonuję się wraz z upływem lat coraz bardziej, że dla chrześcijanina eschatologia nadziei ma swoje największe uzasadnienie w osobie Jezusa Chrystusa. Ewangelia, Dobra Nowina, daje niezwykłe świadectwo o nieskończonej miłości i dobroci Boga. Odsłania najbardziej wyraźnie Jego prawdziwe oblicze. W świetle tej Dobrej Nowiny trzeba odczytywać pozostałe Księgi Pisma. Kto czyta Pismo w świetle zdumiewającej łaski Boga objawionej w Jezusie, dostrzeże inną skalę priorytetów. Zamiast koncentrować się na pojęciach odpłaty i kary, skupi swą uwagę na mądrości Dobrej Nowiny, która daje nadzieję i budzi zaufanie do Boga. Podejmując dialog z Czytelnikami i Rozmówcami chciałbym pozostać świadkiem nadziei i łaskawości Boga. Jego dobroć jest większa niż ludzkie grzechy, większa niż sąd i stan zagubienia. Nie tropi On grzechów po to, by grozić i karać. Chce, byśmy nawracając się doświadczali Jego łaski i miłosierdzia. Ewangelia nie straszy ludzi wiecznym piekłem, aby w ten sposób nakłonić ich do zmiany życia. To my uczyniliśmy z niej groźną nowinę o sądzie i potępieniu na wieki. Teolog pochylający się ze czcią nad słowami Pisma musi wciąż trwać w postawie człowieka pytającego i poszukującego odpowiedzi na pojawiające się pytania. Nie pozostaje tylko neutralnym obserwatorem. Jego samego dotyczy także to, o czym mówi i pisze. W jego dociekaniach o Bogu i ludzkich losach przejawia się pasja poszukiwacza. Tylko wtedy to, o czym pisze może poruszać także umysły i serca innych. Bez tej pasji jego dociekania stałyby się bezosobowe i pozbawione siły przekonywania. On także nie wie często jak pogodzić ze sobą różne świadectwa biblijne. Szuka sensu wielkiej całości objawionego przekazu. Z przejęciem zastanawia się nad ostrzeżeniami Jezusa, tajemnicą sądu i Gehenny. Odkrywa wtedy, że nie słuchając głosu przestrogi tworzymy piekło jedni drugim już tutaj na ziemi. Ewangelia otwiera perspektywę mówienia o Gehennie w sposób mobilizujący do czynienia dobrze. Uczy zaufania do Boga jako najlepszego Pedagoga i najskuteczniejszego Lekarza, który potrafi wyprowadzać ze stanu zatracenia. Zdumienie otwiera oczy na mądrość Jego Boskiej pedagogii. Lata dociekań i medytacji nad wydarzeniami ostatecznymi uświadomiły mi, że sposób rozumienia sądu i Gehenny pociąga za sobą w konsekwencji określoną wizję Boga. Kiedy mówimy o niebie i piekle, wypowiedź nasza dotyczy również samego Stwórcy. Kto mówi o Gehennie na sposób filmów horroru, oddala się od mądrości Ewangelii oraz intencji Jezusa. Ludzie niewierzący są na to szczególnie uczuleni. Zarzucają nieraz wierzącym, że ich moralność oparta jest na strachu przed piekłem. Trzeba przyznać, że motyw strachu wciąż odgrywa dużą rolę w życiu wielu chrześcijan. Jaki obraz Boga noszą w swoich wyobrażeniach? Czy jest on zgodny z duchem Ewangelii? W świetle wypowiedzi Jezusa Gehenna jest nierozdzielnie związana z sądem Bożym. Oznacza trwanie w sytuacji podlegania sądowi tak długo, dopóki nie spełnią się zbawcze zamiary Boga. W tym sensie Gehenna jest pełną ekspresji metaforą sądu i jego konsekwencji. Mówi o poddaniu wyrokowi sądu, aż osiągnie on swój cel w poprawie i nawróceniu winowajcy. Chrześcijańska wizja Boga musi być zgodna ze świadectwem Jezusa wyrażonym w Ewangelii. On jest najlepszym interpretatorem słowa objawienia skierowanego do ludzi. Wypaczamy obraz Boga utrzymując, że w swojej bezradności wobec wolnej woli człowieka dopuszcza On i sankcjonuje okrutną postać wiecznej kary. Sprawiedliwość wymaga, aby była to kara mając swój cel i proporcjonalna do przestępstwa, a nie kara dla samej kary. Wypaczalibyśmy obraz Boga również wtedy, gdybyśmy ignorowali te wypowiedzi Pisma, które mówią o powadze sądu Bożego i jego konsekwencjach względem najbardziej opornych grzeszników. Człowiek jest istotą stworzoną na obraz Boga i nigdy nią być nie przestanie. W tym iście Boskim wyposażeniu kryje się największa obietnica powrotu do Stwórcy. Wizja sądu i Gehenny powinna być zgodna z miłością Boga objawioną przez Chrystusa. Nie znaczy to, oczywiście, że sposób w jaki żyjemy jest bez znaczenia przed Jego obliczem, bo wszystko w końcu będzie dobrze. Kto tak myśli, nie liczy się z faktem, że wolność i odpowiedzialność człowieka ściśle wiążą się ze sobą. Stwórca obdarzył nas darem wolności i oczekuje, że zdamy Mu sprawę z tego, jaki użytek robiliśmy z tej wolności. Wymaga tego Jego sprawiedliwość.Powrócić zatem trzeba do tematów, które wciąż niepokoją ludzkie umysły. Nikt rozumny nie odważy się zaprzeczyć, że człowiek musi ponieść odpowiedzialność za swoje postępowanie i kształt swojego życia. Życie to podlega sprawiedliwej ocenie Stwórcy. Jakie są konsekwencje sądu Bożego? Czym jest Gehenna? Co o tajemnicy sądu i Gehenny mówi mądrość Pisma Świętego? Czy sprawiedliwość bez miłosierdzia może być sprawiedliwością godną Boga? Pomagać odnaleźć oblicze dobrego Boga Przyszedł po latach teologicznych dociekań czas, aby ponownie pochylić się nad tymi pytaniami w dialogu z Czytelnikami. Nadzieja w dialogu nabiera innego kształtu niż nadzieja w samotnych medytacjach. Jest nadzieją odnajdywaną w spotkaniu z żywą myślą innych ludzi, którzy pytają, dzielą się własnymi myślami, wątpliwościami i doświadczeniami. Rzecz jasna, że nikt na tej ziemi nie może pretendować do udzielania definitywnych i ostatecznych odpowiedzi. Dotyczy to tym bardziej kwestii związanych z ostatecznym losem ludzkości i świata. Teolog pozostaje wraz ze wszystkimi wierzącymi człowiekiem wiary i nadziei, poszukującym głębszego sensu słów objawienia w świetle Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa. Pragnie pomagać ludziom odnajdywać oblicze dobrego i miłującego Boga, łaskę przebaczenia oraz zdolność miłowania w świecie, który najbardziej tego potrzebuje. Nie żyjemy już w epoce, kiedy strachem usiłowano nakłaniać grzeszników do nawrócenia. Nie jest to już czas, w którym powstawały makabryczne malowidła przedstawiające męki potępionych. Nie jest to już epoka "Boskiej komedii" Dantego i jego wyobrażeń o piekle, wykluczających wszelką myśl o nadziei na wyzwolenie. Jedno z głośnych kazań Jonathana Edwardsa, pastora i kaznodziei XVIII wieku w Nowej Anglii, nosi tytuł: "Grzesznicy w rękach gniewnego Boga"[1]. Wygłoszone zostało 8 lipca 1741 r. Porównał on w nim grzesznika trzymanego przez Boga na czeluścią piekła do pająka nad ogniem. Głosił, że gniew Boga płonie jak ogień. Brzydzi się On grzesznym człowiekiem. Spogląda na niego jak na istotę zasługującą jedynie na spalenie. Jego oczy są zbyt czyste, aby mogły znosić ten widok. "Jesteś dziesięć tysięcy razy bardziej obrzydliwy w Jego oczach niż najbardziej znienawidzony jadowity wąż w naszych oczach"[2]. W wyobraźni kaznodziei piekło jawiło się jak otchłań materialnego i duchowego ognia, w którym ofiary są wiecznie torturowane. Słysząc podobne słowa możemy dzisiaj jedynie zapytywać samych siebie ze zdumieniem, czy Jezus rzeczywiście nauczał w taki sposób swoich słuchaczy. Gdyby przemawiał jak wspomniany kaznodzieja językiem gróźb i strachu, czy rzesze ludzi tamtego czasu chodziłyby za Nim nie troszcząc się o pokarm i napój? A przecież napisano: "Gdy znowu zebrał się wielki tłum i nie mieli co jeść, zawołał do siebie uczniów i powiedział do nich: Żal mi tych ludzi, bo już od trzech dni są ze Mną i nie mają nic do jedzenia" (Mk 8,1-2). Czy ludzie słuchaliby Go z takim przejęciem i podziwem jak to sugerują ewangeliści? Ewangelia daje wierne świadectwo: "Wielki tłum zaś chętnie Go słuchał" (Mk 12,37).Kiedy Jezus mówił o Gehennie słowa te były kierowane głównie do religijnych przywódców ludu, zafałszowujących prawdziwą relację do Boga (por. Mt 23, 1-36). Grzeszni ludzie cieszyli się natomiast Jego nauką i przyjaźnią. Nie groził im "wiecznym" piekłem, choć sporadycznie mówił o Gehennie i podzielał apokaliptyczne wyobrażenia sobie współczesnych. Pomagał wyzwalać się z nieszczęścia i sideł zła. Jego nauka nie jest nowiną pełną gróźb, lecz Nowiną Dobrą i radosną (eu-angelion).Wśród korespondencji jest wiele listów od duchownych. To oni najczęściej mają do czynienia z chorymi i umierającymi. To oni sprawują religijną posługę w czasie pogrzebów. Zmuszeni są wręcz myśleć o wiecznym losie tych, których tak często odprowadzają na cmentarze. Nurtują ich nieraz skryte myśli i wątpliwości, których nie śmieją ujawniać, a nawet formułować przed samymi sobą. W tych sprawach trzeba być szczególnie delikatnym. Nie można ranić uczuć ludzi wystarczająco już dotkniętych utratą swoich najbliższych. Nikt z nas nie zna do końca dróg Boga do zagubionego w życiu człowieka. Lepiej nieraz zamilknąć, niż w obliczu bólu ludzi wypowiadać puste słowa. Zastanawia fakt, że w Credo nie ma żadnej wzmianki o piekle. Chrześcijanin wierzy w Boga miłosiernego i Jemu zawierza swój los.
[1] J. Edwards, Sinners in the Hands of an Angry God. W: Jonathan Edwards: Basic Writings, ed. by O.E. Winslow, New York 1966.[2] Cyt. za R. Klassen, What Does the Bible Really Say about Hell? Wrestling with the Traditional View, Telford, Penn. - Scottdale, Penn. 2001, s. 67.
Książka "Nadzieja w dialogu" - Wacław Hryniewicz OMI - oprawa miękka - Wydawnictwo Verbinum. Książka posiada 512 stron i została wydana w 2008 r.
Spis treści:
WSTĘP: JAKA NADZIEJA? 11
Podwójne oblicze nadziei 11
Ewangelia nie straszy 12
Pomagać odnaleźć oblicze dobrego boga 14
1. WCZESNE DEBATY I REAKCJE 17
2. TEOLOG POŚRÓD LUDZI 28
3. NAD PRZEPAŚCIAMI WIARY – SPOTKANIE Z LUDŹMI RÓŻNYCH WYZNAŃ I RELIGII 45
4. REZONANS W MYŚLENIU 73
5. WIERNI CZYTELNICY 110
6. Z WIĘZIENIA, LĄDU I MORZA 129
7. W ŻYCIU I W ROZWOJU DUCHOWYM 137
8. JAK TO ŻYCIE BOLI! – ESCHATOLOGIA W CIERPIENIU 160
9. ZMAGANIE Z PYTANIAMI – OPORY I WĄTPLIWOŚCI 174
10. ROZTERKI I TRUDNOŚCI LUDZI MŁODYCH 191
11. POWIKŁANE LUDZKIE DROGI 213
12. GŁOSY OPONENTÓW 224
13. OSKARŻENIA I PROTESTY 245
14. OBROŃCY PRZED ATAKAMI 266
15. EWANGELICY A NADZIEJA NA POWSZECHNE POJEDNANIE 273
16. TRUDNOŚCI TRADYCYJNEJ ESCHATOLOGII – CHRZEŚCIJAŃSTWO A INNE RELIGIE 292
17. DRAMAT WYBORU DOBRA I ZŁA 301
18. KARA GODNA BOGA 306
19. WIECZNOŚĆ PIEKŁA W OBJAWIENIACH PRYWATNYCH 321
20. PYTANIA O JUDASZA 335
21. NADZIEJA DLA SZATANA? 342
22. OBRAZ BOGA NASZEJ NADZIEI 351
23. PROBLEMY Z KOŚCIOŁEM I TEOLOGIĄ 378
24. KOBIETA I MĘŻCZYZNA W KOŚCIELE 407
25. EKUMENICZNE NADZIEJE NASZEGO CZASU 420
26. DEBATA O TEOLOGII, EKUMENII I NADZIEI 439
27. JUBILEUSZ 499
28. WIERSZE 509
EPILOG 511