Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | ZNAK |
Rok wyd.: | 2006 |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 110 s. |
Wymiar: | 125x195 mm |
EAN: | 9788324011360 |
ISBN: | 978-83-2401-136-0 |
Data: | 2006-09-25 |
Opis książki:
Koszmarny Karolek wraca! Tym razem gra w piłkę nożną i chce być lepszy niż Ronaldinho. Oprócz tego w klasie pojawia się jego arcywróg, czyli Władczy Władzio, i Karolek musi się go pozbyć. Z Damiankiem też same kłopoty: jego tajny dziennik zawiera wiele tajemniczych informacji na temat Karolka, który za wszelką cenę chce je poznać.
To już piętnasta książeczka z serii o Koszmarnym Karolku!
FRAGMENT:
Przy piłce była Wredna Wandzia. Koszmarny Karolek znalazł się tuż za nią. Rzucił spojrzenie w kierunku pani Kat-Toporskiej. Była zajęta rozmową z panią Rekino. Koszmarny Karolek zastosował podwójny faul i podciął Wandzię.
- Faul! – wrzasnęła Wandzia. – Podłożył mi nogę!
- Kłamstwo! – ryknął Karolek. – Biegłem tylko za piłką!
- Oszust! – krzyknęła mama Wrednej Wandzi.
- Grać dalej! – rozkazała pani Kat-Toporska.
Właśnie tak!, pomyślał Koszmarny Karolek triumfalnie. Czy krótkowzroczna i niezbyt młoda pani Kat-Toporska znała zasady meczu piłki nożnej? Ależ skąd! I na tym polegało wielkie szczęście Karolka.
Teraz przy piłce był Ruchliwy Rysio. Koszmarny Karolek stratował go po stopach, uderzył łokciem i ręką odebrał mu piłkę.
- Ej, przecież gramy w tej samej drużynie! – krzyknął Rysio.
Lecz Koszmarny Karolek kontynuował drybling.
- Podaj! Tutaj! – wykrzykiwał Arnold. – Do mnie!
Karolek zlekceważył go całkowicie. Ma rozstać się z piłką? Czy Arnold przypadkiem nie zwariował? Skoro jest przy piłce, nigdy przenigdy nikomu jej nie odda.
Nagle za jego plecami wyrosła Wredna Wandzia, odepchnęła go, dryblując zapamiętale przeszła całą obronę i przed nosem Płaczliwego Piotrusia wpakowała piłkę do bramki.
Płaczliwy Piotruś wybuchnął łzami.
- Ałłłłłaaaaa – płakał Płaczliwy Piotruś.
- Co za niezdara! – krzyczał tata Karate Krzysia.
- Ona oszukuje! – wrzeszczał Karolek. – To był faul!
- Wcale nie – powiedziała Wredna Wandzia.
- Jak śmiesz przezywać moją córkę oszustką? – krzyczała mama Wrednej Wandzi.
Pani Kat-Toporska dmuchnęła w gwizdek.
- Punkt dla drużyny Wandzi. Wynik jeden do zera.
Koszmarny Karolek zazgrzytał zębami. Zdobędzie bramkę, nawet jeśli będzie musiał stratować każdego piłkarza na boisku.
Niestety każdy z graczy wpadł na ten sam pomysł.
- Olo mnie popchnął! – wrzasnął Karate Krzyś.
- Wcale nie! – kłamał Ordynarny Olo. – To było ostre wejście.
- On go szarpał, wszystko widziałem – denerwował się tata Karate Krzysia. – Proszę usunąć go z boiska.
- To może spotkać p a n a, jeśli pan nie zachowa spokoju – rzuciła pani Kat-Toporska, patrząc wyniośle i dmuchając w gwizdek.
- Nie było autu! – protestował Karolek.
- Był! – krzyknęła Wandzia. – Piłka przeszła poza linię!
- Właśnie że to było dobre podanie! – wykrzykiwał Arnold. – Prosto do mnie.
- Kłamca!
- Kłamca!
- Rzut wolny dla drużyny Wandzi – zdecydowała pani Kat-Toporska.
- Ałłłaa! – pisnęła Wiola, gdy Rupert nadepnął jej na stopę, przejął piłkę i wbił do bramki, zanim Arnold się zorientował.
- Hurraaa! – wiwatowała drużyna Krzysia.
- Faul! – krzyczała drużyna Wandzi.
- Wynik jeden do jednego – ogłosiła pani Kat-Toporska. – Do końca meczu zostało pięć minut.
UUUUUUUUUGHHH!, pomyślał Koszmarny Karolek. Muszę teraz za wszelką cenę postarać się o bramkę, żeby zdobyć bilety. Muszę i koniec. Tylko jak?
Karolek rzucił błyskawiczne spojrzenie na panią Kat-Toporską. Akuratnie szukała czegoś w torebce. Na tym właśnie polegała jego szansa. Wystawił nogę tuż przed nadbiegającą Wandzią.
Bum!
Wandzia potknęła się.
Karolek przejął piłkę.
- Karol mnie podciął! – wrzasnęła Wandzia.
- Nigdy przenigdy! – krzyknął Karolek. – Byłem tylko szybszy!
- SĘDZIA! – zawołała Wandzia.
- On cały czas oszukuje! – krzyczała mama Wandzi. – Czy sędzia jest ślepy?
Pani Kat-Toporska rzuciła jej gniewne spojrzenie.
- Mam doskonały wzrok, dzięki Bogu – odparła wyniośle.
Hi, hi, pomyślał Koszmarny Karolek.
Karolek stratował stopy Ruperta, odepchnął go łokciem i przejął piłkę. Następnie Rysio odepchnął Karolka, Olo stratował stopy Rysia, a piłka trafiła do Jadzi, która wykopała ją wysoko ponad głowami zawodników.
Karolek spojrzał w górę. Piłka była wysoko, bardzo wysoko. Nigdy nie trafi do niego, nigdy – chyba że… Karolek spojrzał na panią Kat-Toporską. Patrzyła z zainteresowaniem na patrol drogowy przed bramą szkoły. Karolek wyskoczył jak najwyżej i z całej siły uderzył piłkę ręką.
Klap!
Piłka z impetem wpadła do bramki.
- Gol! – wrzasnął Karolek.
- Zagrałeś ręką! – zaprotestowała Wandzia.
- Nigdy! – wrzasnął Karolek. – To była ręka boska!
- Ka-rol! Ka-rol! Ka-rol! – wiwatowała jego drużyna.
- To niesprawiedliwe! – krzyczała drużyna Wandzi.
Pani Kat-Toporska dmuchnęła w gwizdek.
- Czas minął! – obwieściła. – Wygrała drużyna Krzysia, wynik dwa do jednego.
- Właśnie tak! – wykrzyknął Koszmarny Karolek, gestykulując triumfalnie. To on zdobył zwycięską bramkę. On pójdzie na mecz! Ashton Athletic i Manchester United, oto nadchodzę!
Książka "Koszmarny Karolek i bestia boiska" - Francesca Simon - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK. Książka posiada 110 stron i została wydana w 2006 r.