Dane szczegółowe: | |
Wydawca: | ZNAK |
Rok wyd.: | 2005 |
Oprawa: | miękka |
Ilość stron: | 272 s. |
Wymiar: | 144×204 mm |
EAN: | 9788324005765 |
ISBN: | 83-240-0576-5 |
Data: | 2005-06-22 |
Opis książki:
Kiedy bogata starsza pani funduje stypendium dla "czystych duchem, umysłem i ciałem", cztery przyjaciółki angażują się w zaciekłą rywalizację. Zakładają "Klub dziewic" oparty na ideałach niezbędnych do zdobycia stypendium, a wkrótce okazuje się, że walczą nie tylko o pieniądze, ale i o chłopaków...
Intrygująca, świetnie napisana historia, porównywana do Stowarzyszenia wędrujących dżinsów, opowiada o problemach znanych każdej nastolatce.
FRAGMENT:
SPOTKANIE Z DORADCZYNIĄ ZAWODOWĄ BUDZIŁO W EVIE FARRELL większy popłoch niż wizyta u dentysty, egzaminy końcowe, a nawet koszmarne sprawdziany z historii. Jane Labella różniła się od Evy pod każdym względem. Była potężnie zbudowana, arogancka i hałaśliwa. Roztaczała wokół siebie intensywną woń papierosów i cynamonowej gumy do żucia, co wystarczało, aby rozmówcę przyprawić o mdłości. Jednak z niejasnych powodów postanowiła wziąć Evę pod swoje opiekuńcze skrzydła. Rozprawiała uporczywie o jej wyjątkowej inteligencji, niezwykłej intuicji, o tym, że Eva może osiągnąć, cokolwiek zechce, byle wyszła wreszcie ze swojej skorupy i spróbowała zdobyć gwiazdy! (Jane Labella miała poważne problemy z doborem metafor).
Zdobyć gwiazdy. Świetny pomysł. Eva nie potrafiła nawet zdobyć solniczki przy obiedzie.
Perspektywa spotkania z Labellą zajmowała u Evy czołową pozycję na liście prywatnych męczarni, tuż obok wygłaszania referatów oraz wzajemnej analizy krytycznej podczas zebrań kółka literackiego. Kiedy więc tego ranka Eva po wejściu do klasy znalazła na swojej ławce kartkę z pilnym wezwaniem do sekretariatu doradców, pojęła natychmiast, że dzień nie zapowiada się różowo. Różowe dni nie zaczynały się od dziarskich przemówień Labelli.
Siedziała teraz na winylowej kanapie w sekretariacie, łącząc nogi w kolanach i rozstawiając stopy. Przyciskała do siebie plecak i obserwowała wskazówki zegara. Właśnie minęło dziesięć minut chemii. Niewykluczone, że kiedy wróci do klasy, sprawdzanie zadań już się zakończy. Tak czy owak, ominie ją nerwowe oczekiwanie na wywołanie do odpowiedzi (numer cztery na liście męczarni).
Energiczna sekretarka zerknęła na nią z uśmiechem, który miał zapewniać: "Nie zapomniałam o twojej obecności". Eva błyskawicznie spojrzała w inną stronę. Nawiązywanie kontaktu wzrokowego nie należało do jej talentów.
- Eva! - znienacka zagrzmiał głos Labelli. - No, jesteś! Słuchaj, mam fantastyczną wiadomość! Dzisiaj w nocy Victoria Treemont wyciągnęła kopyta!
Oczy wszystkich w sekretariacie skierowały się na Labellę odzianą w liliową bluzkę w kwiatowy wzorek, z olbrzymią kokardą na obfitym łonie. Okulary zawieszone na ozdobnym łańcuszku dyndały jej pod wydatnym biustem. Trzeba było nie lada wyczynu, aby pracownicy biura doradców popatrzyli na Labellę ze zgrozą lub zdumieniem. Przyzwyczaili się. Ale Labella poinformowała ich właśnie o odejściu najstarszej, najszacowniejszej i najbardziej tajemniczej mieszkanki Ardsmore w Pensylwanii. Powiadomiła ich o tym z radosnym uśmiechem.
Eva przemknęła do gabinetu, nie znajdując innego sposobu na przerwanie kłopotliwego milczenia. Labella weszła za nią, zamknęła drzwi i z plaśnięciem opadła na krzesło. Eva czekała, kurczowo ściskając plecak.
- Dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień, Evo - oświadczyła Labella, klepiąc ją w kolano. - Stara Treemont za życia nie wyglądała na majętną, ale najwyraźniej siedziała na pieniądzach, szykując nam wszystkim potężną niespodziankę.
No, dobra - pomyślała Eva. - I cóż takiego zrobiła przed śmiercią? Urodziła parę ufoludków czy jak? Tyle że nie bardzo pojmuję, z jakiego powodu miałoby mnie to uszczęśliwić.
Labella wypiła łyk kawy i spojrzała wyczekująco. Eva uświadomiła sobie z przestrachem, że powinna teraz się odezwać. Nagle zaschło jej w ustach.
- Nie jesteś ciekawa, dlaczego ten dzień jest dla ciebie szczęśliwy? Aha. Znowu te zagrywki. Labella niezmordowanie starała się nakłonić ją do rozmowy, prowokując do zadawania pytań. A przecież wystarczyło zobaczyć Evę wśród znajomych, aby zrozumieć, że onieśmielali ją wyłącznie nauczyciele. No, w zasadzie większość dorosłych. I chłopcy. Dziewczyny starsze od niej. Albo bardziej pewne siebie.
- Dlaczego ten dzień jest dla mnie szczęśliwy? - zapytała wreszcie.
Labella uśmiechnęła się triumfująco.
- Dlatego że Treemont ufundowała stypendium i nie mam najmniejszych wątpliwości, komu ono przypadnie - powiedziała. - Jej prawnicy przesłali nam informacje, zanim minęła godzina od zgonu. Faks czekał na nas od samego rana.
Podniosła leżącą na biurku kartkę, odchrząknęła i zaczęła czytać: - Stypendium Victorii A. Treemont jest przeznaczone dla ucznia lub uczennicy ostatnich klas liceum w Ardsmore, którzy spełniają następujące warunki: średnia ocen przynajmniej dobra; głębokie zaangażowanie w życie szkoły i społeczności; trzy rekomendacje wydane przez grono nauczycielskie, przedstawicieli społeczności oraz rówieśników; pisemne umotywowanie swojego wniosku o otrzymanie stypendium; czystość duchowa i cielesna.
Eva zamrugała oczami. Jej zainteresowanie rosło z każdym warunkiem wymienionym w faksie. Ale czystość duchowa i cielesna? Czy to stypendium nie powinno trafić do klasztoru?
Labella odłożyła papier na biurko i popatrzyła na Evę rozpromieniona.
- No, ostatnie wymaganie można interpretować rozmaicie, ale jestem pewna, że nie będziesz miała żadnych trudności, o ile nie wpuścisz królika do kurnika - jeśli rozumiesz, o co mi chodzi.
Za drzwiami rozległy się chichoty. Eva wbiła wzrok w podłogę.
Ratunku. Moja doradczyni zawodowa to wcielony diabeł.
Osunęła się niżej na krześle, czerwona jak burak.
Z niejasnych przyczyn seks był ostatnio przedmiotem niezliczonych dyskusji, nawet wśród jej przyjaciółek. Wydawało się, że na świecie nagle zabrakło pasjonujących tematów do rozmowy i nie pozostawało nic innego, jak bez końca wałkować tę jedną kwestię, o której Eva nie miała najmniejszego pojęcia.
- Czyli...
- Nie wiem, jak zamierzają sprawdzić, czy kandydatka jest dziewicą, ale stara Treemont chyba to właśnie rozumiała przez czystość. Zresztą, spełniasz wszystkie inne wymagania i więcej jeszcze - mówiła Labella. - Słonko, stypendium Treemont oznacza czterdzieści tysięcy dolarów przez okrągłe cztery lata! Mogłabyś studiować na Wesleyan. Mogłabyś studiować, gdziekolwiek zechcesz!
Paniczne myśli Evy pierzchły nagle przed wizją wrzosowo-szarej bluzy Wesleyan University, spacerów po kampusie i rozmów ze studentami - studentami, którzy znają się na poezji i nie twierdzą, że rymowana relacja ze zwycięskich rozgrywek baseballu jest wyśmienitym materiałem dla czasopisma literackiego.
- Zebranie informacyjne jest jutro po czwartej lekcji. Oczekuję, że się tam stawisz - oznajmiła Labella. - Dotarło?
Eva wyprostowała się na krześle i ostrożnie wyciągnęła rękę. Labella położyła jej na dłoni kartkę z wiadomościami o stypendium.
Eva poczuła nieznaną dotąd, nieśmiało kiełkującą nadzieję. Średnią ocen miała przynajmniej plus dobrą. I trzy razy w tygodniu pracowała społecznie w domu młodzieży. I chyba zdołałaby znaleźć trzy osoby skłonne wystawić jej rekomendację. Pisemne umotywowanie wniosku? Łatwizna. No i zapewne była jedyną uczennicą ostatnich klas liceum w Ardsmore, której dotąd nawet nie pocałowano. Większej czystości nie można osiągnąć. Były szanse na sukces.
Spojrzała w rozpromienioną twarz Labelli, głęboko zaczerpnęła tchu i zadała kluczowe pytanie:
- Ale rozmowy kwalifikacyjnej nie będzie... prawda?
Książka "Klub niewiniątek" - Kate Brian - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK. Książka posiada 272 stron i została wydana w 2005 r.