pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Wyprzedaż na koniec roku
Tytuł książki:

Esej o człowieku późnej nowoczesności

Autor książki:

Chantal Millon-Delsol

Dane szczegółowe:
Wydawca: ZNAK
Oprawa: miękka
Ilość stron: 224 s.
Wymiar: 144×205 mm
EAN: 9788324002887
ISBN: 83-240-0288-X
Data:2001-01-09
Cena wydawcy: 27.90 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Późna nowoczesność to epoka paradoksów: odżegnuje się od ideologii totalitarnych, ale kontynuuje ich dzieło depersonalizacji; odrzuca dziedzictwo tradycji chrześcijańskiej, ale pozostaje wierna idei godności pojedynczego człowieka. Autorka analizuje przyczyny owych sprzeczności i wskazuje na ich konsekwencje w naszym codziennym życiu - począwszy od kultu zdrowego ciała, poprzez rozwój współczesnych form matriarchatu, aż po sposób przeprowadzania interwencji wojskowych i swoisty "integryzm" praw człowieka. Co określa tożsamość człowieka Co stanowi o jego wyjątkowości Czy zdołamy ocalić wartość ludzkiej godności - pyta Delsol. I nie traci nadziei, upatrując źródeł odnowy w myśli środkowoeuropejskich intelektualistów, która wyzwoliła się z okowów utopii, ale zdołała uniknąć pokusy relatywizmu i złudzenia samowystarczalności osobowego podmiotu. "Jeżeli zechcemy uwzględnić doświadczenie tak boleśnie przez dzieje dotkniętych społeczeństw europejskiego Wschodu - pisze Autorka - przywołamy nadejście podmiotu zupełnie innego niż ten, który zamieszkuje dziś stare liberalne demokracje. Będzie on świadom konieczności sensu. Ale będzie posługiwał się pewnikami z ostrożnością sapera". Wprowadzenie Wyobraźmy sobie spadkobiercę, który dowiaduje się od notariusza, że odziedziczył kufer pełen węży. Taka jest nasza sytuacja w chwili, gdy odwracamy stronicę stulecia. Wiek XX, od swych narodzin żywiący się kultem przyszłości, zamknął się wstydem za przeszłość i pogardą dla przyszłości. Ponieważ nasze oczekiwania okazały się zwodnicze, każdą ideę, która coś obiecuje, postrzegamy jako potencjalny zawód. Jeżeli nadzieja jest studnią w ogrodzie, można odnieść wrażenie, że ta studnia została zatruta. Odrzucenie nadziei przejawia się w dwóch postawach umysłowych. Po pierwsze, w postawie buntu wobec rzeczywistości, która wydaje się nieuchronna po upadku totalitarnych utopii: skoro wiek XX nie zdołał stworzyć doskonałego społeczeństwa, skoro ludzkie społeczeństwo po kres czasów musi pozostać niedoskonałe, to żadna nadzieja nie ma sensu: utopia albo nic! Po drugie, w woli nieruchomego trwania w sytuacji swobodnego dobrobytu, jaka przypadła nam w udziale, i unikania formułowania oczekiwań, które tak czy owak okazałyby się czcze i niebezpieczne. Dzisiejsza nadzieja polega więc na obywaniu się bez nadziei. Czy jest to możliwe Czy człowiek może przeobrazić się tak, że nie będzie już odczuwał potrzeby sensu Czyżby egzystencja znajdowała dziś szczęście w nieistnieniu sensu Te pytania padają ostatnio często i domniemuje się pozytywną na nie odpowiedź. Nic dziwnego, że w czasie i przestrzeni staramy się poszukiwać społeczeństw, które, wcześniej lub gdzie indziej, żyły bez osobliwości zwanej nadzieją. Tak można wytłumaczyć fascynację, jaką wśród naszych współczesnych budzi stoicyzm albo myśl Wschodu. Można wręcz powiedzieć, że stoicyzm i część myśli wschodniej, czyli dwie różne filozoficzne ekspresje ideału samowystarczalności, są instrumentalizowane - specjalnie interpretowane w taki sposób, aby mogły służyć założonemu celowi: wykazaniu, że społeczeństwo może żyć bez nadziei. Rozpacz (désespoir) zostaje przechrzczona na "zaniechanie nadziei" ("inespoir"), aby sytuacja wyglądała bardziej optymistycznie i wydawała się bardziej zgodna z naszą wolą. Dążyć tylko do tego, co "odpowiednie", co "zgodne z naturą" - oto punkt wspólny stoika i filozofa chińskiego (przynajmniej według pobieżnej wiedzy, jaką mamy na jego temat na Zachodzie) - oto punkt, do którego zmierza czas późnej nowoczesności. Zanik projektów zbiorowych powinien ukazać się nie jako szkodliwa ułomność, ale jako zapowiedź nowej ery tworzonej przez nowego człowieka. Dlatego wmawia się nam (a idea ta snuje się zarówno po literaturze i różnych sekciarskich teoriach, jak po filozofii), że chiński mędrzec potrafił obywać się bez podmiotowości, bez bytu i bez prawdy, bez sensu, bez logiki i bez jakiejkolwiek teleologii. Postmodernistyczny podmiot zostaje więc uspokojony i umocniony w przekonaniu, że słusznie postąpił, odprawiając prawdę, uniwersalizm i projektowanie przyszłości. Jego własna nicość znajduje lub zdaje się znajdować echo w nicości tysiącletniej myśli chińskiej, okazując się tym samym nie brakiem bycia, lecz jego inną formą. Można zatem obyć się bez sensu i bez przyszłości, żyć w znieruchomieniu chwili obecnej. Pomijając teorie, zastanówmy się, co na temat możliwości społeczeństwa żyjącego bez nadziei mówią nam historia i geografia. Ostatecznie większość dawnych ludzkich społeczeństw żyła bez specjalnej nadziei na poprawę świata, a tym bardziej na odmianę egzystencji. Po prostu żyły, zadowalając się odtwarzaniem gestów i myśli przodków. Horyzont ich przyszłości wyznaczały dwa lub trzy pokolenia. Jeszcze dzisiaj większość niezachodnich społeczeństw żyłaby w taki sposób, gdyby europejska idea postępu nie wciągnęła ich w zbiorowe oczekiwanie lepszego życia lub "rozwoju". Czy po nagromadzeniu tylu zawiedzionych oczekiwań zwracamy się dzisiaj ku dawnym czasom, w których ludzie poprzestawali na teraźniejszości, nie czekając lepszego jutra Gdyby to było prawdą, odczulibyśmy jakąś ulgę, znaczyłoby to bowiem, że nasza wspólna egzystencja może znaleźć schronienie w czasie, nie potrzebując koniecznie nadziei na lepsze życie, którego nie potrafimy już zdefiniować. Nie wydaje się jednak, aby taki wybieg mógł nas naprawdę pocieszyć. Albowiem dawne społeczeństwa przedeuropejskie i pozaeuropejskie wyznaczały pewien sens zbiorowy, chociaż ten sens nie wpisywał się w konkretną czasowość historyczną. Oczywiście, nie czekały na koniec świata ani na powrót Chrystusa, jak chrześcijanie pierwszych wieków, ani na świetlane jutro, jak masy w wieku XX. Ale ich codzienny trud i monotonne odtwarzanie się pokoleń miały dla nich sens dzięki mitom, religiom i mądrości. Przy braku projektów dotyczących zbiorowej przyszłości społeczeństwa te miały nadzieję przynajmniej na to, że wspólnota spełni się w porządku rzeczy, zgodnie z wyznawaną przez nie ideą świata i człowieka w świecie. Może się wydawać, że ich religie, ich mądrość i ich moralność zastygły w nieruchomej nieśmiertelności, przynajmniej w porównaniu z wizjami nowoczesnymi, ale każde wydarzenie i każde działanie znajdowały sens w łonie świata kultury, w którym swoje miejsce miał również czas. To prawda, że koniec oczekiwań mesjanistycznych i ideologicznych sprowadza nas do codzienności, w której chodzi tylko o to, by dobrze żyć, przyjmując, że dobre życie zakłada komfort materialny i wszelkiego rodzaju zabezpieczenia. Ale jeżeli pragniemy odtąd żyć bez projektów przyszłości, powinniśmy odnaleźć wymiar duchowy, dzięki któremu egzystencja nabiera sensu i wykracza poza siebie nawet w codzienności. Natomiast społeczeństwo samego tylko dobrobytu, bez nadziei ni oczekiwań, zamyka nas w materialności i czyni z nas smutnych bohaterów pustki. Dzisiejszy brak nadziei świadczy o tym, że nie możemy żyć ani w świecie, który przekazały nam w spadku ubiegłe stulecia, ani w wymarzonym świecie utopii: w pierwszym dlatego, że go zanegowaliśmy, w drugim - ponieważ ostatecznie okazał się niemożliwy do zrealizowania. W ten sposób rozpada się wspólny świat społeczeństwa, które jednoczy już tylko pogarda dla siebie: bunt przeciwko przeszłości, religijnej lub totalitarnej; bunt przeciwko powracającej rzeczywistości, której zaborcza obecność ukazuje czczość utopii. Wylano morze atramentu, aby obnażyć niegodziwości różnych epok. Można powiedzieć, że podoba nam się tylko to, co piętnuje czasy dawne i wczorajsze. Na gruncie tych kolejnych negacji wyłania się powoli nowa kultura, nowa sztuka życia i myślenia: - Linearny i progresywny ruch czasu ustępuje miejsca rojeniom o czasie cyklicznym. Wrota czasu, obietnica postępu i nieskończonego doskonalenia się świata, są stopniowo wypierane przez koło czasu, wieczny powrót tego samego. - Projekty społeczne zamierają wraz z ideą przyszłości, która stała się zwykłym czasem przyszłym, a jednostka czepia się ulotnej chwili, nie chcąc lub nie mogąc wyznaczyć celów, którym mogłaby się poświęcić. - Praca jako działanie prometejskie ustępuje miejsca apologii czasu wolnego, a nawet bezczynności, która nie jest kontemplacją, lecz dobrowolnym i pełnym rezygnacji zanikiem działania. - Wspólny, ojcowsko-macierzyński projekt rodzinny jest wypierany przez organizację rodzicielstwa plemiennego, pozbawionego hierarchii i ważnych, trwałych więzi. - Prymat człowieka w przyrodzie ustępuje miejsca jednakowemu wartościowaniu wszystkich istot żywych, a nawet nieożywionej ziemi jako przestrzeni i miejsca. Tę kulturę można nazwać późną nowoczesnością, podobnie jak mówimy o późnej starożytności.

Książka "Esej o człowieku późnej nowoczesności" - Chantal Millon-Delsol - oprawa miękka - Wydawnictwo ZNAK.

Spis treści:

WPROWADZENIE

Późna nowoczesność jest niespójna: chce chronić godność pojedynczego człowieka, zarazem jednak usiłuje zatrzeć pojedynczość człowieka jako osoby i jako podmiotu. Ta sprzeczność jest podstawowym tematem książki. Aby ocalić godność osobową, trzeba będzie ocalić podmiot odpowiedzialny za swoje czyny i niezależny duchowo.

WYSPA RODZAJU LUDZKIEGO

Zagwarantowanie jedności ludzkiego gatunku, czyli jednakowego dla wszystkich statusu człowieczeństwa, stanowi podstawowy warunek ocalenia godności. Obserwujemy dziś nowe próby dehumanizacji, o czym świadczy pojawienie się pojęcia ludzkiej nie-osoby, opisującego nową kategorię podludzi. Rolę dyskryminującego kryterium, po kryteriach "rasy" lub "klasy", odgrywa dzisiaj ideologizowane zdrowie.

CZŁOWIEK MA WŁAŚCIWOŚCI, CZYLI LEKCJE XX WIEKU

Czas wyciągnąć wnioski z totalitaryzmów ostatniego stulecia: w odniesieniu do człowieka nie wszystko jest możliwe. Przeciwstawiając się próbom traktowania człowieka jak niezapisanej tablicy, trzeba przyjąć, że człowiek jest bytem, o którym da się coś powiedzieć. Nie jest nieokreślony ani nie daje się kształtować zgodnie z własną wolą.

SZYDERSTWO I BUNT

Jednakże późna nowoczesność wciąż trwa w przekonaniu, że wszystko jest możliwe bezkarnie. Ożywia ją resentyment związany z jej własną niemocą. Próbuje kontynuować dzieło przerabiania człowieka, zamiast terroru stosując broń ośmieszania.

ŚLADY ZRANIONEGO ZWIERZĘCIA

Literatura dysydencka z Europy Środkowowschodniej otwiera drogę antropologii, która stanowi może nadzieję dla nadchodzącego stulecia. "Ślady" są poranionymi resztkami ludzkiej rzeczywistości, którą dwa ostatnie stulecia usiłowały wymazać.

NIEWYSTARCZALNOŚĆ LUDZKIEGO ŚWIATA

Podstawowym określeniem człowieczeństwa jest konieczność życia w świecie kulturowym, niezależnie od jego niedoskonałości. Człowiek jest zwierzęciem, które dostrzega swoją niesamowystarczalność i nieporadnie odpowiada na tę tragiczną oczywistość, wznosząc konstrukcje kulturowe. Współczesna jednostka sądzi, że może żyć bez świata, ponieważ uważa się za samowystarczalną.

CZY TRZEBA RATOWAĆ OSOBOWY PODMIOT?

"Świat" europejski charakteryzuje się pojmowaniem człowieka jako pojedynczej i autonomicznej osoby. Aktualne rozwijanie się matriarchatu stanowi nie tyle postmodernistyczny wynalazek służący rozwojowi wolności, ile powrót do epok przedeuropejskich - podobnie jak w przypadku obalania własności prywatnej. Aby zniszczyć opresyjne ojcostwo, niszczy się wolny podmiot, bo autorytet państwa, którym zastępuje się autorytet ojcowski, nie jest w stanie wykształcić autonomii.

NOWOCZESNY PODMIOT, CZYLI PRAWDY NIEDOKOŃCZONE

Późna nowoczesność, aby zapobiec powrotowi opresyjnych przekonań, tworzy jednostkę pustą i plastyczną. Paradoksalnie, współczesna jednostka przypomina w końcu tę, która z braku świadomości ulegała systemom totalitarnym. Tylko odtworzenie podmiotu obdarzonego niezależnym umysłem i osobistą odpowiedzialnością pozwoli zapobiec przyszłym tyraniom.

FIGURA ŚWIADKA

Wolny podmiot będzie w stanie zerwać z moralnością intencji, która zdominowała wiek XX. Będzie angażować się w swoje czyny i stanie się świadkiem etyki, której broni. Społeczeństwo spektaklu jest teatrem, w którym jednostka mówi, nie angażując się i bezwiednie oszukując. Podmiot będący świadkiem czyni z siebie stawkę w grze na scenie, którą jest prawdziwe życie. Etyka ma sens tylko za taką cenę.

WSPÓLNE WARTOŚCI JAKO JĘZYK

Współczesne jednostki, wyzute - lub wyzwolone - z przekonań i z nadziei, łączą się teraz w kolektywy, których spoiwem jest tożsamość oparta na pewnych sposobach bycia. Prawdy myślowe, ustrukturowane wokół wizji przyszłości, zanikają na rzecz prawd bytowych, które pozwalają równorzędnym jednostkom skupić się wokół wspólnych korzeni. Aby ustanowić więź i wyznaczyć przyszłość, społeczeństwo potrzebuje architektury wspólnych wartości skonkretyzowanych w prawie.

RELIGIA EKONOMII I PARADOKSY MATERIALIZMU

Monopol pieniądza stanowi logiczną, choć godną ubolewania konsekwencję ośmieszenia wartości duchowych. Oburzenie, jakie budzi religia ekonomiczna, świadczy o istotowym poczuciu niesamowystarczalności u jednostki uznanej za samowystarczalną. Posiadaniu rozumianemu jako używanie rzeczy w przestrzeni przeciwstawia się żarliwe oddanie rozumiane jako wyznaczanie celów w czasie. To pierwsze jest przeznaczeniem jednostki, to drugie - powołaniem osoby.

CIAŁO I DUSZA W PRAWACH CZŁOWIEKA

Późna nowoczesność odrzuca konflikty o terytorium, wiarę lub kulturę, widząc w nich wyraz fanatyzmu, i za jedyny godziwy cel uważa obronę życia. Jednak człowiek nie sprowadza się do życia biologicznego. Istnieje w świecie kulturowym, którego musi bronić.

UNIWERSALNOŚĆ JAKO OBIETNICA

Przykład wojny w Kosowie pokazuje, że szacunek dla człowieka umniejszonego również może prowadzić do fanatyzmu. Etyka praw człowieka przybrała postać radykalną, pozbawiając człowieka jego świata. Zrozumienie substancjalnej skończoności pozwoliłoby nam, przeciwnie, dążyć do uniwersalności przeżywanej zawsze jako obietnica. Musimy zniszczyć idole Dobra. I w tym celu zastąpić figurę mściciela figurą sprawiedliwego.

WSZECHOBECNOŚĆ ZŁA

Aby opuścić XX wiek, musimy porzucić personifikacje Zła i myślenie w kategoriach kozła ofiarnego, które wynikło z odrzucenia idei grzechu pierworodnego, przekazanego nam w spadku przez przodków. Osoba nigdy nie jest całkowicie tożsama ze złem, które popełniła. Jej niezbywalna godność świadczy o pełnej przynależności do ludzkiego gatunku. W taki sposób myśl dysydencka z Europy Środkowej usiłuje obalić nie tyle komunizm, ile manicheizm, co stanowi jedyną szansę na odrodzenie się wspólnego świata.

PRYWATNOŚĆ I WIECZNOŚĆ OSOBOWA

Zapomnieniu osoby jako pojedynczego jestestwa odpowiada dziś renesans panteizmu. Osobowy podmiot nie poszukuje nieśmiertelności, która rozpuszcza go w żywiołach, lecz wieczności, w której będzie żył jako pojedyncze jestestwo. Śmierć Boga nie wyzwala podmiotu, lecz go obala.

KONKLUZJA