pokaz koszyk
rozwiń menu
tylko:  
Tytuł książki:

Bóg i zło. Seria: Biblioteka Ojców Kościoła

Dane szczegółowe:
Wydawca: Wydawnictwo M
Oprawa: miękka
Ilość stron: 150 s.
Wymiar: 140x200 mm
EAN: 9788372219053
ISBN: 83-7221-905-2
Data: 2005-03-07
Cena wydawcy: 16.00 złpozycja niedostępna

Opis książki:

Problem istnienia zła to dla chrześcijaństwa jeden z centralnych problemów. Dlaczego dobry Bóg pozwala na istnienie zła? Dlaczego człowiek grzeszy? Stawiania takich pytań i odpowiedzi na nie, choćby częściowych, Ojcowie Kościoła nie mogli uniknąć. Pisma, które wybrano do tomu, stanowią przykład prób wyjaśnienia problemu zła. Noszą one ślad nie tylko znamiennego dla myśli Ojców Kościoła podwójnego dziedzictwa: filozoficznego i biblijnego, ale mają też charakter obrony przed atakami innych systemów myśli religijnej na chrześcijaństwo (i judaizm)
FRAGMENT "O tym, że Bóg nie jest sprawcą zła"
Bazylego Wielkiego

Psalmista uczy, jak znosić nieszczęścia

1. Liczne nauki skierował do nas święty psalmista Dawid przez działającego w nim Ducha.
Gdy psalmista mówił, ile sam wycierpiał i jak mężnie znosił to, co mu się przydarzyło, własnym przykładem dawał wyraźną lekcję wytrwałości; stwierdzał: "Panie, jak liczni są ci, co mnie trapią, jak wielu przeciw mnie powstało” (Ps 3,2). Innym razem podkreślał, jak dobry jest Bóg i jak szybko odpowiada tym, którzy Go naprawdę szukają. Mówił: "Kiedy wołałem, wysłuchał mnie Bóg, który wymierza mi sprawiedliwość” (Ps 4,2). Słowa te mają taki sam sens, jak u proroka: "Gdy jeszcze mówić będziesz, On rzeknie: Oto jestem!” (Iz 58,9), to znaczy: jeszcze Go wzywałem i zanim skończyłem moją modlitwę, Bóg mnie wysłuchał.
Podobnie, gdy Dawid przedstawiał Bogu błagania i prośby, wskazał, w jaki sposób ci, którzy trwają w grzechu, powinni prosić Boga o przebaczenie: "Panie, nie karć mnie w swym gniewie i nie doświadczaj mnie w swej zapalczywości!” (Ps 6,2). Natomiast w psalmie dwunastym wspomina o przedłużaniu się próby: "Jak długo, Panie, będziesz mnie miał w zapomnieniu bez końca?” (Ps 12/13,2). I w całym tym psalmie zachęca nas, by nie poddawać się zniechęceniu w czasie utrapień, ale czekać, aż okazana zostanie dobroć Boga. I by wiedzieć, że Bóg wydaje nas na udrękę według pewnego planu i wydziela miarę naszych utrapień stosownie do wiary, jaką ma każdy z nas.

Nieszczęścia mogą rodzić wątpliwości, które są nieuzasadnione

Gdy psalmista wypowiada słowa: "Jak długo, Panie, będziesz mnie miał w zapomnieniu bez końca?” i: "Jak długo będziesz odwracał swe oblicze ode mnie?” (Ps 12/13,2), zaraz mówi o nieszczęściach, jakie dotykają ludzi bezbożnych. Nie potrafią oni znosić wielkich trudności w życiu. Gdy więc napotkają małe przeciwności, od razu wysuwają szereg wątpliwości i pytają w swym rozumowaniu: czy istnieje Bóg troszczący się o nasze sprawy, czy czuwa On nad każdym i czy każdemu wymierza według zasługi? A gdy potem widzą, że niepożądane ich położenie się przedłuża, umacniają w sobie złe przekonanie i mówią w swym sercu: "Rzekł bezrozumny w sercu swoim: Nie ma Boga!” (Ps 13/14,1). A gdy ta myśl wejdzie im do głowy, wtedy bez hamulców podążają drogą grzechu.
Jeśli bowiem nie ma Tego, który na nas patrzy i odpłaca każdemu według zasługi, to co przeszkadza uciskać biedaka, zabijać sieroty, mordować wdowę i przybysza, zuchwale pozwalać sobie na wszelki czyn bezbożny, oddawać się nieczystym i bezwstydnym namiętnościom, i wszelkim dzikim żądzom3? Dlatego po zdaniu: "Nie ma Boga”, psalmista dodaje: "Zepsuci są, stali się obrzydliwi w czynach swoich” (Ps 13,1). Niemożliwe jest bowiem, aby zeszli z właściwej drogi ci, których dusze nie zostały dotknięte chorobą zapomnienia o Bogu.
2. Dlaczego ludy oddają się niewłaściwej myśli i czynią to, co się nie godzi? Czy nie dlatego, że powiedziały: "Nie ma Boga”? Dlaczego popadły w "bezecne namiętności, a kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze, mężczyźni zaś z mężczyznami uprawiają bezwstyd” (Rz 1,26-27)? Czy nie dlatego, że "zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów”?

Czy Bóg jest sprawcą zła?

Kto zatem mówi, że nie ma Boga, jest głupi, naprawdę pozbawiony myśli i rozsądku. Staje się zaś podobny do takiego i nie ustępuje mu w głupocie ten, kto twierdzi, że Bóg jest sprawcą nieszczęść. Na równi stawiam ich błąd, ponieważ obaj tak samo odrzucają Tego, który jest dobry. Jeden twierdzi, że Go w ogóle nie ma, a drugi ogłasza, że nie jest On dobry. Jeśli bowiem jest sprawcą nieszczęść, to oczywiście nie jest dobry. Tak więc z obu stron zaprzecza się Boga.
Skąd zatem, pyta on, pochodzą choroby? Skąd przedwczesne śmierci? Skąd całkowite zniszczenia miast, rozbicia okrętów, wojny, zarazy? To przecież, mówi, są rzeczy złe, a wszystko to są dzieła Boga. Kogo więc mamy za to obwiniać, jeśli nie Boga?
Skoro więc dotknęliśmy owej znanej kwestii, usiłujmy doprowadzić naszą mowę do jakiejś uznanej zasady, spróbujmy staranniej określić problem, aby nasze wyjaśnienie przedstawić jasno i w sposób uporządkowany.
3. Winniśmy mieć w myśli to założenie: ponieważ jesteśmy dziełem dobrego Boga, który nas uformował i zarządza dla nas rzeczy małe jak i większe, więc nie możemy doznać niczego bez woli Boga; to zaś, czego doznajemy, nie jest dla nas zgubne albo takie, że można wymyślić coś lepszego.
Od Boga wprawdzie pochodzi śmierć, ale w ogóle nie jest ona czymś złym, chyba że ktoś mówiłby o śmierci grzesznika: wtedy odejście z tego świata jest początkiem kar w piekle. Kaźnie piekła mają jednak za sprawcę nie Boga, lecz nas samych. Albowiem początek i korzeń grzechu leży w nas i w naszej wolnej woli.
Mogliśmy przecież pozostawać z dala od zła i nie doznać niczego strasznego, ale daliśmy się zwabić rozkoszy grzechu. Jak więc możemy stosownie usprawiedliwiać siebie, że to nie my sami jesteśmy sprawcami swych cierpień?

Zło rzeczywiste i zło pozorne

Rzecz jest zatem zła ze względu na nasze odczucie, bądź ze względu na swą naturę.
To, co jest złe z natury, pozostaje zależne od nas, a więc: niesprawiedliwość, rozwiązłość, brak rozwagi, tchórzostwo, zawiść, zabójstwa, otrucia, oszustwa i wszystkie inne tego rodzaju choroby, które plamią duszę stworzoną na obraz Stwórcy i zaciemniają jej piękno.
Złem nazywamy także to, co jest przykre i bolesne w odczuciu: chorobę ciała, zadane rany, niedostatek rzeczy koniecznych, poniżenia, straty pieniężne, utratę bliskich. Każde z tych nieszczęść sprowadza nam mądry i dobry Pan dla naszego dobra.
Bogactwa odbiera tym, którzy źle ich używają: w ten sposób niszczy narzędzie ich nieprawości. Chorobę sprowadza na tych, dla których pożyteczniej jest mieć skrępowane ciało, niż bez przeszkód poruszać się ku grzechowi. Śmierć zsyła, gdy się wypełnią granice życia, które każdemu sprawiedliwy sąd Boga ustanowił od początku. Stwórca od dawna przewidział bowiem, co dla każdego z nas jest pożyteczne.
Głód, posuchy i ulewy są plagami, które powszechnie dotykają miasta i ludy, i karzą nadmiar złości. Skoro dobroczynny jest lekarz, nawet jeśli zadaje ciału trud czy bóle (walczy bowiem z chorobą, nie z chorym), tak też dobry jest Bóg, który przez ukaranie części stara się ocalić całość. Nie skarżysz się przecież na lekarza, gdy posługuje się nacinaniem, przypalaniem, bądź w ogóle odcina jakąś część ciała. Przeciwnie, dajesz mu zapłatę i nazywasz go wybawcą, ponieważ usuwa chorobę z małej części, zanim rozejdzie się ona po całym ciele. Gdy natomiast widzisz miasto, które wskutek trzęsienia ziemi zawaliło się na mieszkańców, albo dowiadujesz się, że okręt wraz z załogą rozbił się na morzu, nie wahasz się poruszyć bluźnierczego języka przeciw prawdziwemu lekarzowi i zbawcy? A powinieneś rozumieć, że gdy ludzi dotyka choroba lekka i uleczalna, można zastosować pożyteczne środki. Gdy zaś choroba okaże się silniejsza niż leczenie, wtedy trzeba usunąć część nieużyteczną, aby choroba z czasem nie rozszerzyła się na żywotne części ciała. To nie lekarz jest sprawcą cięcia czy przypalania, lecz choroba; tak też zagłada miast, mająca początek w nadmiarze grzeszących, pozostawia Boga wolnego od wszelkiego zarzutu.

Biblia nie mówi, że Bóg stwarza zło

4. Jeżeli natomiast Bóg nie jest sprawcą zła — mówi — to dlaczego powiedziano [w Piśmie świętym]: "To ja stworzyłem światło i sprawiłem ciemności, uczyniłem pokój i stworzyłem nieszczęścia” (Iz 45,7). I nadto: "Zstępują nieszczęścia od Pana do bram Jeruzalem?” (Mi 1,12), i: "Czyż zdarza się w mieście nieszczęście, które by Pan nie sprawił?” (Am 3,6); a w wielkiej pieśni Mojżesza: "Zobaczcie, zobaczcie, że Ja jestem i nie ma boga poza Mną. Ja zabiję i ożywię, zranię i Ja uleczę” (Pwt 32,2).
Jeśli ktoś rozumie myśl Pisma, zauważy, że nie ma w tych słowach żadnego oskarżenia Boga, jakoby był sprawcą i twórcą nieszczęść. Ten bowiem, co powiedział: "To ja stworzyłem światło i sprawiłem ciemności” (Iz 45,7), wskazuje przez to, że jest twórcą stworzenia, ale nie sprawcą czegoś złego. Abyś zaś nie sądził, że kto inny jest sprawcą światłości, a kto inny ciemności, powiedział Bóg, że sam jest twórcą i mistrzem rzeczy, które w stworzeniu wydają się przeciwne sobie. Powiedział to po to, byś nie szukał innego stwórcy ognia, innego wody, innego zaś ziemi, skoro te żywioły pod pewnym względem wydają się przeciwne sobie, gdyż mają odmienne jakości. Byli już tacy, co tak właśnie sądzili — niektórzy zwrócili się ku wielobóstwu.
"Czyni pokój i stwarza nieszczęścia” (Iz 45,7). Z pewnością czyni pokój w tobie, gdy przez dobre nauczanie uspakaja twego ducha, łagodzi namiętności, które oblegają twoją duszę. Stwarza On nieszczęścia, to znaczy przemienia je i prowadzi do lepszego stanu, tak że przestają być złe i przyjmują naturę dobra. Powiedziano: "Serce czyste stwórz we mnie, Boże”(Ps 50,12). Nie znaczy to: utwórz je teraz, ale: odnów je, bo złość uczyniła je starym. "Aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka” (Ef 2,15).
Wyraz "stworzyć” nie znaczy tu: prowadzić z niczego do istnienia, ale: odnowić tych, co już istnieją. Podobnie w zdaniu: "jeśli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem” (2 Kor 5,17). Także Mojżesz mówi: "Czyż to nie twój ojciec cię nabył, uczynił i stworzył” (Pwt 32,6). Słowo "stworzył”, umieszczone tutaj po "uczynił”, wyraźnie zostało użyte, jak się często zdarza, w znaczeniu "poprawił”. Tak oto Ten, który czyni pokój, czyni go "stwarzając nieszczęścia”, to jest: przemienia je i prowadzi do ulepszenia.
Następnie, jeśli myślisz, że pokój oznacza zabezpieczenie od wojen, a złem nazywasz rzeczy uciążliwe towarzyszące wojnom — wyprawy do obcej ziemi, trudy, brak snu, lęki, poty, rany, rzezie, zdobywania miast, branie w niewolę, uprowadzenia, żałosne widoki jeńców i w ogóle wszelkie cierpienia wynikające z wojny — to mówimy, że pochodzi to ze sprawiedliwego sądu Boga, który każe wojnami tych, co zasługują na karę.
Czy chciałbyś, by Sodoma nie została wydana płomieniom po owych niegodziwych czynach, jakie zostały tam popełnione? Albo by nie była zburzona Jerozolima i by nie została zniszczona świątynia po strasznych szaleństwach Żydów przeciw Panu? A jak inaczej stałoby się zadość sprawiedliwości, jak nie przez ręce Rzymian, w które Żydzi, nieprzyjaciele swego życia, wydali Pana13? Tak też sprawiedliwie nieszczęścia, które towarzyszą wojnom, spadają na tych, którzy na nie zasługują.
A słowa: "Ja zabiję i ożywię” (Pwt 32,39) przyjmij, jeśli chcesz, w znaczeniu potocznym. Strach bowiem buduje ludzi zbyt prostych. "Zranię i uleczę”. To także, rozumiane samo przez się, jest pożyteczne: cios rodzi strach, a leczenie pobudza do miłowania. Możesz jednak domyślać się w tych słowach wyższego sensu. "Ja zabiję” — przez grzech; i "ja ożywię” — przez sprawiedliwość.
"Chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się”. Nie innego więc zabija, a innego ożywia, lecz tego samego ożywia poprzez to, czym go zabija. I to, czym uderza, służy do tego, by uleczyć, według Księgi Przysłów, która mówi: "Ty go uderzysz rózgą, i zachowasz jego duszę od śmierci”. A więc ciało jest uderzane, aby dusza była uleczona; uśmiercany zaś jest grzech, aby żyła sprawiedliwość.
Jeśli chodzi o wyrażenie: "Zstąpiły nieszczęścia od Pana do bramy Jeruzalem”, wyjaśnia się ono samo przez się. Jakie nieszczęścia? Tumult rydwanów i jeźdźców. A kiedy słyszysz: "Czy jest zło w mieście, którego by Pan nie uczynił”, zastanów się nad wyrażeniem "zło”. Słowo to pozwala rozumieć, że kara dotyka tych, którzy zgrzeszyli, aby poprawić ich występki. Pismo mówi bowiem: "Dotknąłem cię i trapiłem niedostatkiem”, aby ci czynić dobrze: zanim bowiem niesprawiedliwość bez miary się rozprzestrzeni, wstrzymuje ją, jak potok może być zagrodzony jakimś silnym wałem i zaporą.

Stwórca pragnie powstrzymać wzrost zła

5. Dlatego choroby spadają na miasta i ludy, przychodzą posuchy powietrza i nieurodzajność ziemi, a także gorsze doświadczenia w życiu każdego, które przerywają wzrost zła. W ten sposób nieszczęścia te pochodzą od Boga, aby powstrzymać powstanie prawdziwego zła. Należy uważać, że cierpienia ciała i zewnętrzne trudy są dla powstrzymania grzechu. Bóg zatem usuwa zło. Zło więc nie pochodzi od Boga.
Także lekarz usuwa chorobę, a nie wprowadza jej do ciała. Zniszczenia miast, trzęsienia ziemi i powodzie, klęski wojsk, rozbicia okrętów i wszelkie katastrofy dotykające ludzi, jakie pochodzą z ziemi, morza, z powietrza albo od ognia, czy z jakiejkolwiek innej przyczyny, zdarzają się po to, by opamiętali się ci, co pozostali przy życiu. Powszechną złość Bóg karci powszechnymi biczami.
Właściwe zatem zło, czyli grzech, który najbardziej zasługuje na nazwę zła, zależy od naszej woli. Od nas bowiem zależy powstrzymanie się od zła albo oddanie się złym uczynkom. Jeśli chodzi o inne rzeczy, jedne są zsyłane jako próby dla okazania męstwa, jak w przypadku Hioba, który w jednej chwili utracił dzieci oraz całe bogactwo i cierpiał z powodu licznych wrzodów na ciele (por. Hi 1,13-19; 2,7), inne zaś jako lekarstwo na grzechy, jak u Dawida, na którego dom została ściągnięta hańba za jego nieprawą żądzę.
Znamy natomiast inny rodzaj kar zsyłanych przez sprawiedliwy sąd Boga, aby posłużyć mogły opamiętaniu tych, którzy łatwo popadają w grzech. I tak Datan i Abiran zostali pochłonięci przez ziemię, gdy otwarły się na nich przepaść i czeluść (por. Lb 16,31). To nie oni sami stali się lepsi przez tę karę (bo jak można to powiedzieć o tych, co zstąpili do piekieł), ale przez swój przykład przywiedli innych do opamiętania. Tak też Faraon został zatopiony z całym wojskiem (por. Wj 14,28), unicestwieni zostali też dawniejsi mieszkańcy Palestyny.

Dlaczego Bóg uczynił serce Faraona zatwardziałym?

Apostoł powiedział kiedyś: "Naczynie gniewu przygotowane na zagładę” (Rz 9,22). Nie sądźmy jednak, że jest jakieś złe naczynie Faraona (wtedy bowiem słuszniej wina byłaby przeniesiona na tego, co je sporządził). Gdy jednak słyszysz słowo "naczynie”, rozumiej, że każdy z nas został stworzony ku czemuś pożytecznemu.
I jak w wielkim domu jedno naczynie jest złote, drugie srebrne, inne gliniane albo z drzewa (wolność wyboru zapewnia każdemu podobieństwo z materiałem), tak ten, kto jest czysty i prawy w swych czynach, jest naczyniem złotym; kto jest niższy od niego w wartości — srebrnym; kto ma myśli przyziemne i nadaje się do rozbicia — glinianym; kto zaś łatwo plami się grzechem i stanowi materię dla wiecznego ognia — drewnianym. Podobnie naczyniem gniewu jest ten, kto niby jakiś pojemnik obejmuje wszelką moc diabła i ze względu na zły zapach związany z zepsuciem, nie nadaje się więcej do użytku, lecz zasługuje jedynie na zniszczenie i zatratę.
Ponieważ trzeba było zmiażdżyć Faraona, dlatego mądry i rozważny włodarz dusz uczynił go sławnym i znanym, aby przez swój upadek stał się on pożyteczny dla innych, skoro sam z powodu zbytniej swej złości nie mógł się poprawić.
Uczynił go zatwardziałym, a okazując cierpliwość i odkładając karę, powiększył jego przewrotność, aby jego zło zwiększyło się aż do ostatecznych granic i by wtedy okazała się nad nim sprawiedliwość sądu Bożego. Dlatego zaczynając od mniejszych plag i dodając ciągle coraz większe klęski, nie zmniejszył jego uporu, lecz widział, że gardzi on cierpliwością Boga i przyzwyczaja się do zsyłanych na niego nieszczęść. Ale i tak Bóg nie wydał go jeszcze śmierci, dopóki on sam się nie pogrążył — gdy przez pychę serca ośmielił się wystąpić przeciw wyruszeniu sprawiedliwych i sądził, że dla niego, jak dla ludu Bożego, otworzy się przejście przez Morze Czerwone (por. Wj 14,23-30).

Zło nie ma istnienia, jest jedynie brakiem dobra

Wiesz to zatem od Boga i sam rozróżniasz rodzaje złego. Zdajesz sobie sprawę, co jest rzeczywistym złem — mianowicie grzech, którego końcem jest zguba; a co wydaje się złem z powodu odczuwania boleści, ale ma moc dobra — takimi są nieszczęścia zsyłane dla powstrzymania grzechów, a ich owocem jest wieczne zbawienie dusz.
Przestań być niezadowolony z Boskich zrządzeń. Jednym słowem: nie uważaj Boga za sprawcę istnienia zła ani nie wyobrażaj sobie, że zło ma własną substancję.
Zło bowiem nie istnieje jako istota żyjąca ani jego istnienia nie możemy stawiać przed oczyma jako rzeczywistość. Zło bowiem jest brakiem dobra. Oko zostało stworzone, ślepota zaś następuje w wyniku utraty wzroku. Zatem, gdyby oko z natury nie podlegało zepsuciu, ślepota nie miałaby przystępu do niego. Tak też zło nie ma własnego istnienia, lecz jest następstwem uszkodzenia duszy.
Nie jest ono bowiem ani niezrodzone, jak twierdzą bezbożni, którzy za równą dobrej naturze uważają złą, jakoby obydwie były bez początku i wyprzedzały stworzenie, ani też nie jest zrodzone.

Skąd pochodzi zło?

Jeśli wszystko od Boga pochodzi, to jak zło może pochodzić od dobrego? Ani bowiem brzydota nie rodzi się z piękności, ani złość z cnoty. Czytaj o stworzeniu świata, a znajdziesz tam: "Wszystko, co uczynił, było dobre, a nawet bardzo dobre” (Rdz 1,31). A więc zło nie zostało stworzone razem z rzeczami dobrymi. Także stworzenie duchowe, dzieło twórcy, nie zostało powołane do istnienia z dodatkiem zła. Jeśli bowiem istoty cielesne nie mają w sobie zła, które [byłoby] razem z nimi stworzone, to jakże istoty duchowe, tak bardzo odznaczające się czystością i świętością, miałyby mieć istnienie wspólne ze złem? Jednak zło istnieje, a jego działanie pokazuje, że jest ono rozpowszechnione w całym życiu. Skąd więc ma swe istnienie, jeżeli, jak mówią, nie jest ani bez początku, ani stworzone? 6. Ze swej strony zapytajmy tych, co rozważają takie rzeczy: Skąd pochodzą choroby? Skąd ułomności ciała? Przecież choroba ani nie jest niezrodzona, ani też nie jest tworem Boga. Istoty żyjące zostały stworzone wraz z całym organizmem, jaki jest dla nich odpowiedni według natury i w ten sposób są wprowadzone do życia. Chorują zaś, gdy odstąpiły od tego, co jest według natury, tracą zdrowie albo przez zły sposób życia, albo z jakiejkolwiek przyczyny chorobotwórczej.
Zatem Bóg stworzył ciało, a nie chorobę. Stworzył On także duszę, a nie grzech. Dusza zepsuła się, gdy odstąpiła od tego, co jest według jej natury. Jakie więc miała naczelne dobro? Trwanie przy Bogu i więź z Nim przez miłość. Gdy upadła, została dotknięta rozlicznymi chorobami różnego rodzaju.

Kluczem jest wolna wola człowieka

Dlaczego jednak dusza w ogóle jest podatna na przyjęcie zła? Ponieważ ma wolną wolę, która najbardziej odpowiada jej rozumnej naturze. Została uwolniona bowiem od wszelkiego przymusu i otrzymała od Stwórcy życie kierowane wolną wolą, gdyż jest stworzona na obraz Boga. Pojmuje ona dobro i umie go używać. Trwając przy rozważaniu dobra i radowaniu się rzeczami duchowymi, ma zdolność i moc zachowania swego życia według natury, ale ma również możność odstępowania niekiedy od dobra. To zaś jej się zdarza, kiedy przesyci się błogosławioną radością i staje się obciążona jakby jakimś ciężkim snem, i oddala się od górnych sfer, i zostaje zmieszana z ciałem przez występne używanie rozkoszy.
7. Adam był kiedyś w górze (nie w znaczeniu miejsca, ale wyboru), gdy zaraz po tym, jak otrzymał tchnienie i spojrzał niebo, cieszył się tym, co widział. Ponad wszystko miłował Dobroczyńcę, który pozwolił mu radować się życiem wiecznym i korzystać z rozkoszy raju, i przydzielił mu władzę taką jak aniołom, a jego życie uczynił na wzór życia archaniołów i dał mu słyszeć głos Boży. Do tego wszystkiego został osłoniony tarczą przez Boga i dopuszczony do używania Jego dóbr. Adam jednak szybko nasycił się tym wszystkim i stał się jakby rozzuchwalony przesytem, wyżej postawił to, co wydawało się przyjemne dla oczu ciała, niż piękność duchową, i za cenniejsze uznał napełnienie żołądka niż rozkosze duchowe (por. Rdz 3,6).
Natychmiast też znalazł się poza rajem, poza owym szczęśliwym żywotem. Stał się złym nie z konieczności, ale z nierozwagi. Zgrzeszył przez złą wolę, ale umarł z powodu grzechu. "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6,23). O ile oddalił się od życia, o tyle zbliżył się do śmierci. Bóg bowiem jest życiem, a pozbawienie życia to śmierć. Dlatego Adam przez oddalenie się od Boga zgotował sobie śmierć, według tego, co napisano: "Oto zginą ci, którzy oddalają się od Ciebie” (Ps 72/73,27). Zatem to nie Bóg stworzył śmierć, ale my sami ściągnęliśmy ją na siebie z powodu złego postanowienia. On też nie przeszkodził naszemu rozkładowi z racji wyżej wymienionych: aby nie zachowywać w nas choroby nieśmiertelnej, podobnie jak ktoś nie chce stawiać na ogniu pękniętego naczynia glinianego, zanim go nie naprawi i nie usunie istniejącej w nim skazy.

Dlaczego nie zostaliśmy stworzeni jako niezdolni do grzechu?

Dlaczego jednak, powie ktoś, przy stworzeniu nie otrzymaliśmy bezgrzeszności, abyśmy nie mogli grzeszyć, nawet gdybyśmy chcieli? Ale ty także nie wtedy uważasz domowników za życzliwie usposobionych, gdy ich trzymasz w kajdanach, lecz gdy widzisz, że dobrowolnie spełniają obowiązki wobec ciebie. Tak i Bogu nie jest miłe to, co wymuszone, ale to, co się dobrze czyni z cnoty. Cnota zaś powstaje z wolnej woli, a nie z przymusu. Wola zależy od nas, a to, co zależy od nas, stanowi naszą wolną wolę.
Kto więc oskarża Stwórcę, że nie uczynił nas z natury niezdolnymi do grzechu, nie czyni nic innego, jak to, że wyżej stawia naturę nierozumną od rozumnej, a nieruchomą i nieporuszoną od wolnej i czynnej.
Powiedziałem to w formie dygresji, ale uważałem ją za konieczną, abyś wpadłszy w przepaść rozumowań, oprócz utraty tego, o co się usilnie starasz, nie doczekał się i utraty Boga.
Przestańmy więc poprawiać Tego, który jest mądrością! Przestańmy szukać czegoś lepszego od tego, co On zrobił! Jeśli nawet przyczyny tego, co On dokładnie zarządza, ukryte są przed nami, niech przynajmniej to przekonanie utkwi w naszych duszach: nic złego nie pochodzi od Tego, który jest dobry!

Problem szatana

8. Do tego dochodzi, zgodnie z biegiem toku rozważań, także problem diabła. Skąd jest diabeł, jeśli zło nie pochodzi od Boga? Co na to odpowiemy? Że do rozwiązania tej kwestii wystarczy rozumowanie przedstawione na temat złości w ludziach. Skąd bowiem człowiek jest zły? Ze swego własnego wyboru. A skąd diabeł jest zły? Z tej samej przyczyny: on też ma życie obdarzone własną wolą i od niego samego zależało albo pozostanie przy Bogu, albo oddalenie się od dobra. Gabriel jest aniołem i nieustannie pozostaje przy Bogu. Szatan jest aniołem i całkowicie wypadł z właściwego rzędu. Jednego wolna wola zachowała w niebie, a drugiego strącił w dół wolny wybór postanowienia. Także ów pierwszy mógł odstąpić i ten drugi nie upadać, ale jednego ocaliła nienasyconość miłości do Boga, a odejście od Boga skazało drugiego na odrzucenie. Tym właśnie jest zło: oddaleniem się od Boga.
Mały obrót oka sprawia, że jesteśmy albo w słońcu, albo w cieniu własnego ciała. Jeśli kto spojrzy ku górze, wystawia się na światło, gdy zaś zwróci się do cienia, musi być zaciemniony. Podobnie szatan jest zły, ponieważ ma zło z wolnego wyboru, a nie dlatego że jego natura jest przeciwieństwem dobra.

Dlaczego szatan toczy walkę z nami?

Skąd więc bierze się u szatana chęć toczenia wojny z nami? Stąd, że będąc naczyniem wszelkiego zła, przyjął on też chorobę zawiści i pozazdrościł nam godności. Nie mógł bowiem znieść naszego życia bez smutku w raju. Oszukał człowieka podstępami i knowaniem, i by go uwieść wykorzystał jego pragnienie upodobnienia się do Boga. Pokazał człowiekowi drzewo i obiecał, że jedzenie z niego zapewni mu podobieństwo do Boga. "Jeśli bowiem będziecie jeść, mówi Pismo, będziecie jako bogowie, wiedzący dobre i złe” (Rdz 3,5).
Szatan nie został więc stworzony jako nasz nieprzyjaciel, ale z zazdrości stał się naszym wrogiem. Widząc bowiem, że sam został strącony spośród aniołów, nie zniósł, ażeby człowiek, ulepiony z ziemi, przez postęp [duchowy] wzniósł się do godności aniołów.
9. Skoro więc szatan stał się naszym nieprzyjacielem, Bóg zachował w nas wrogość wobec niego, wypowiadając do służącego mu węża jako pogróżkę słowa: "Położę nieprzyjaźń między tobą i między nasieniem jej” (Rdz 3,15). Rzeczywiście bowiem szkodliwe są porozumienia ze złem, gdyż prawo przyjaźni zwykło zachodzić przez podobieństwo między tymi, którzy się łączą. Stąd słusznie napisano: "Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje” (1 Kor 15,33).
Jak bowiem w niezdrowych okolicach wdychane powietrze powoli wnosi w tych, którzy tam mieszkają, skrytą chorobę, tak towarzystwo złych przynosi duszom wielkie zło, nawet jeśli szkoda nie zostanie natychmiast spostrzeżona. Z tej racji nieprzyjaźń z wężem jest nieubłagana. Jeśli zaś narzędzie [wąż] zasługuje na taką nienawiść, to jak powinniśmy nienawidzić tego, co się nim posługuje? Dlaczego jednak, powie ktoś, w raju było też drzewo, poprzez które diabłu miało się udać napaść na nas? Gdyby bowiem nie miał przynęty, by dzięki niej nas oszukać, jakby nas doprowadził do śmierci przez nieposłuszeństwo? Otóż zakaz miał być próbą naszego posłuszeństwa. Dlatego było drzewo mające obfite owoce, abyśmy wstrzymując się od przyjemności, okazali piękno powściągliwości i sprawiedliwie zasłużyli na wieńce cierpliwości. Towarzyszyło zaś jedzeniu nie tylko przekroczenie nakazu, lecz także poznanie nagości. "Jedli bowiem, mówi Pismo, i otworzyły się ich oczy i poznali, że są nadzy” (Rdz 3,7).
Trzeba było nie znać nagości, aby umysł człowieka nie był pociągany do wypełnienia tego, czego brakuje, i nie myślał o okryciach i o tym, co może zapobiec nagości i by w ogóle troską o ciało nie był odciągany od stałego patrzenia się na Boga.
Dlaczego zaś wraz z człowiekiem nie zostało sporządzone też jego okrycie? Ponieważ przystało, aby nie było ono ani naturalne, ani wytworzone. Naturalne jest właściwe zwierzętom, a stanowią je pióra, włosy, grube skóry, tak że mogą one bronić się przed mrozem i znosić upały. Wśród nich jedno nie różni się zupełnie od drugiego, gdyż wszystkie mają jednakową naturę. Przystało zaś, aby człowiek, stosownie do swej miłości do Boga, miał szczególne dobra. Posługiwanie się zaś wytworami dałoby sposobność do trosk, czego przede wszystkim należało unikać, jako czegoś szkodliwego. Wszak także Pan, wzywając nas do życia w raju, wypędza troskę z naszych dusz, mówiąc: "Nie troszczcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać” (Mt 6,25).
Nie przystało więc, by człowiek miał odzienie naturalne ani wytworzone. Jednak dla tego, kto okazuje cnotę, były przygotowane inne okrycia: z łaski Boga mają one zakwitnąć u człowieka i otoczyć go jakimś świetlanym strojem, jaki mają aniołowie i który przewyższa różnobarwność kwiatów, jasność i blask gwiazd. Dlatego więc nie od razu człowiek otrzymał okrycie, bo odłożono je dla niego jako nagrodę za cnotę, której nie pozwolił mu osiągnąć podstęp diabła.

Bóg wykorzystuje nawet szatana ku naszemu pożytkowi

Szatan pozostaje więc przeciwnikiem człowieka — z powodu naszego upadku, jaki niegdyś nastąpił wskutek jego podstępu. Pan zarządził nam walkę z nim, abyśmy znowu walczyli przez nasze posłuszeństwo i odnieśli zwycięstwo nad nieprzyjacielem.
O gdyby nie stał się diabłem, lecz pozostał w godności, w której od początku rządca go ustawił! Stał się jednak odstępcą, nieprzyjacielem Boga, nieprzyjacielem ludzi stworzonych na obraz Boga (dlatego bowiem nienawidzi ludzi: walczy z Bogiem i nienawidzi nas, ponieważ należymy do Pana i stanowimy podobieństwo Boga). Ten, który mądrze i opatrznościowo kieruje ludzkimi sprawami, użył jego złości na ćwiczenie naszych dusz, podobnie jak lekarz używa jadu żmii, by przyrządzić zbawienne lekarstwa.

Kim jest szatan?

Kimże więc był diabeł? I jaki jego rząd? Jaka godność? I dlaczego w ogóle nazywany jest szatanem? [Nazywa się go] szatanem dlatego, że jest przeciwnikiem dobra. To bowiem znaczy wyraz hebrajski, jak wiemy z ksiąg Królów: "I wzbudził Pan, jest powiedziane, Salomonowi przeciwnika (dosł. szatana), Adera króla Syryjczyków” (1 Krl 11,14). [Nazywa się go] diabłem dlatego, że jest on pomocnikiem naszego grzechu i oskarżycielem. Cieszy się naszą zgubą, a zarazem zniesławia nas przez to, cośmy popełnili.
Jego natura jest bezcielesna, według słów Apostoła: "Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw rządcom świata tych ciemności” (Ef 6,12). I ma on godność władcy, jak powiedziano: "[walczymy] przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności”. A miejscem jego panowania jest powietrze, jak mówi ten sam Apostoł: "Według sposobu Władcy mocarstwa powietrza, to jest ducha, który działa teraz w synach buntu” (Ef 2,2). Dlatego bywa też nazywany władcą świata, skoro panowanie jego rozciąga się dookoła ziemi. I tak mówi Pan:" Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony” (J 12,31). A nadto: "Nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie” (J 14,30).

Szatan został zwyciężony

10. Skoro powiedziano o wojsku diabła: "Są duchy zła w niebiosach” (Ef 6,12), należy wiedzieć, że Pismo zazwyczaj nazywa niebiosami powietrze, jak w wyrażeniach: "ptaki niebieskie” (Mt 6,26) i "podchodzą aż do nieba” (Ps 106/107,26), co znaczy: wznoszą się wysoko w powietrze. Dlatego Pan mówi: "Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica” (Łk 10,18), to znaczy, że wypadł on z własnego państwa i przybył na dół, aby deptali po nim ci, co nadzieję położyli w Chrystusie. Dał On bowiem swoim uczniom moc, aby deptali po wężach i skorpionach, i po wszelkiej sile nieprzyjaciela (por. Łk 10,19). Skoro została odrzucona zła tyrania szatana, a przestrzeń dookoła ziemi oczyszczona przez zbawczą mękę Tego, który pokój przyniósł temu, co na ziemi i co w niebie (por. Kol 1,20), wtedy zwiastuje się nam królestwo niebieskie w słowach Jana: "Bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 3,2) i w słowach Pana, który wszędzie ogłaszał dobrą nowinę o królestwie. A jeszcze wcześniej aniołowie wołali: "Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój” (Łk 2,14). I ci, którzy radowali się przy wjeździe Pana naszego do Jerozolimy, wykrzykiwali: "Pokój w niebie i chwała na wysokościach” (Łk 19,38).
I w ogóle, tysiączne są głosy z powodu zwycięstwa, które poświadczają ostateczną zgubę nieprzyjaciela, ponieważ żadna walka, żadne zapasy nie pozostały dla nas w górnych sferach i nie ma nikogo, kto by stawił opór i odciągnął nas od życia szczęśliwego. Odtąd możemy cieszyć się naszą spuścizną bez smutku i kosztować ustawicznie z drzewa żywota, w którego uczestnictwie na początku przeszkodził nam podstęp węża. "Postawił bowiem Bóg płomienisty miecz ku strzeżeniu drogi żywota” (Rdz 3,24).
Obyśmy przeszli tę drogę bez przeszkód i dostali się do środka, by cieszyć się dobrami w Chrystusie Jezusie, Panu naszym, któremu chwała i panowanie na wieki wieków. Amen.

Appendiks

Św. Bazyli Wielki

O sześciu dniach stworzenia świata

Problem pochodzenia i natury zła Bazyli podjął także w swych homiliach o biblijnym opisie stworzenia świata (dziewięć z tych homilii, wygłoszonych w 378 roku, złożyło się na pierwszy w literaturze chrześcijańskiej traktat na ten temat, pt. "Hexaemeron”).
Swym słuchaczom biskup Cezarei wyjaśniał, jak pogodzić fakt doświadczania zła z dobrocią Boga oraz ze wspaniałością stworzenia. Podejmował więc temat bliski jego wiernym, zarazem polemizował z poglądami gnostyków i manichejczyków, którzy przyjmowali istnienie dwóch przeciwnych sobie mocy: dobra i zła, światła i ciemności. W takim ujęciu zło stawało się siłą równorzędną Bogu, a człowiek, zapędzony w ślepy zaułek fatalizmu, był zwolniony z moralnej odpowiedzialności za swe czyny.
Bazyli bardzo dokładnie wyjaśniał pierwsze słowa Księgi Rodzaju: "Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód”. Dowodził, że wymienione w tym opisie biblijnym: "ciemność” oraz "bezmiar wód” pokrywający ziemię, zostały stworzone przez Boga i należały do zjawisk naturalnych. Nie były — jak głosili gnostycy i uczniowie Manesa — uosobionymi mocami zła, niezależnymi od Stwórcy. Biblia nie mówi o walce dobra ze złem w ten sposób, jakoby zło istniało samoistnie i było równorzędne Bogu. Zło ma swe źródło w ułomnościach ludzkiej natury, w zdarzeniach przypadkowych, w wolności woli. Nie jest niczym innym, jak brakiem dobra, za który odpowiedzialność ponosi także człowiek.

Hexaemeron
(fragment) Polemika z gnostykami i manichejczykami
4. "A ciemność była nad bezmiarem wód” (Rdz 1,2) — mówi [Pismo]. Oto ponownie okazja do bezbożnych zmyśleń, aby nagiąć Boże słowa do własnych pomysłów. "Ciemność”, wyjaśniano, nie była jakimś zwykłym brakiem oświetlenia przestworzy, miejscem zaciemnionym przez przegradzające ciało albo pozbawionym światła, ale złą mocą, albo raczej samym złem, które istnieje samoistnie i przeciwstawia się dobroci Boga. Oto jak wyjaśnia się "ciemność”! Jeśli bowiem Bóg jest światłością (J 1,5), zatem mocą przeciwną miała być ciemność: ta zaś nie pochodzi od kogoś innego, ale jest samorodnym złem. Ciemność, która jest wrogiem duszy, sprawcą śmierci, przeciwnikiem cnoty, istnieje sama przez się i nie pochodzi od Boga. Oto, co się znajduje w słowach fałszywych proroków. Bo czyż nie tak twierdzą marcjonici, walentynianie i zgubna herezja manichejczyków? Słowo Boże jest jednak proste i wszyscy mogą je zrozumieć. "Ziemia była niewidzialna”, powiedziano. Z jakiego powodu? Ponieważ przykrywał ją bezmiar wód. Co znaczy "bezmiar wód”? To masa wody, której głębię trudno zmierzyć... Niewidzialność ziemi wynika więc z faktu — mówi Pismo — że była przykryta bezmiarem wód.
Ale "bezmiar wód” nie jest nagromadzeniem przeciwnych mocy, jak niektórzy sobie wyobrażają. I "ciemności” nie są złą i samoistną siłą, która walczy z dobrem. Jeśli bowiem dwie równe moce walczą ze sobą, wyniszczą się zupełnie. Jeśli jedna z sił przeciwnych zwycięża drugą, to całkowicie zniszczy słabszą. Jeśli zatem mówi się o równowadze w walce między dobrem i złem, wprowadza się do świata nieprzerwaną wojnę, nieustanne niszczenie, gdy obie moce kolejno zwyciężają i są zwyciężeni. Jeśli zaś moc dobra zwycięża, to dlaczego natura zła nie zostanie całkowicie zniszczona? A jeśli przeciwnie... ale takiej hipotezy nie należy nawet stawiać!

Zło nie pochodzi od Boga

Bezbożne jest twierdzenie, że zło ma swe źródło w Bogu. Nic nie pochodzi od tego, co mu przeciwne. Ani bowiem życie nie rodzi śmierci, ani ciemności nie są źródłem światła, ani choroba nie może spowodować zdrowia. Tylko zmiany mogą polegać na przechodzeniu w coś przeciwnego, natomiast byt, gdy powstaje, nigdy nie pochodzi od tego, co mu przeciwne, ale od tego, co podobne.
Jeśli więc twierdzimy, że zło nie jest niestworzone i nie pochodzi od Boga, czym więc ono jest? Bo że zło istnieje — nikt z ludzi nie zaprzeczy. Co zatem odpowiemy? To mianowicie, że zło nie jest istniejącym żywym bytem, ale stanem duszy przeciwnym cnocie, pochodzącym z lekkomyślnego porzucenia dobra.

Różne źródła zła

5. Zatem nie szukaj źródła zła poza sobą. Nie wymyślaj jakiejś pierwotnej substancji, która byłaby złem. Raczej każdy niech uzna siebie samego za sprawcę doświadczanego zła.
To bowiem, co się dzieje w świecie, przydarza się nam zgodnie z naturą, jak starość czy choroby; albo też na zasadzie przypadku, gdy następują nieprzewidziane wydarzenia spowodowane przyczynami od nas niezależnymi: są one często smutne albo też radosne, jak na przykład ktoś kopie studnię i znajduje skarb, albo idzie na rynek i napadnie go zły pies. Inne wypadki są jednak zależne od nas, na przykład: opanowanie namiętności albo kierowanie się popędami, przezwyciężenie gniewu czy wyciągnięcie ręki do kogoś rozgniewanego, powiedzenie prawdy albo kłamstwa, łagodność i umiar, albo też postępowanie pełne pychy i egoizmu.
Nie szukaj zatem poza sobą przyczyny tego, czego sam jesteś panem. Uznaj, że istotne zło bierze początek w dobrowolnie spowodowanych brakach. Jeśliby zaś przychodziło ono mimowolnie i nie zależało od nas, to winowajcy nie odczuwaliby przecież tak ogromnego lęku przed prawem, a trybunały byłyby bezduszne, wymierzając złoczyńcom zasłużoną karę.
Tyle o istotnym złu. Bowiem choroba, ubóstwo, utrata stanowiska, śmierć i inne przeciwności życia, nie powinny być zaliczone do istotnego zła. Tego bowiem, co jest przeciwne tym rzeczom, nie zaliczamy do najwyższych dóbr. Należą one do spraw naturalnych albo też wielu wydają się pożyteczne.

Św. Grzegorz z Nyssy O dzieciach przedwcześnie zmarłych Grzegorz, brat Bazylego, ułożył około 385 roku na prośbę swojego przyjaciela Hierosa traktat o dzieciach przedwcześnie zmarłych. Jest to dojrzałe dzieło biskupa Nyssy, który niewiele wcześniej skończył "Wielką katechezę”, zawierającą wykład największych tajemnic chrześcijańskich.
W niniejszym piśmie Grzegorz wykazuje się w pełni opanowaniem sztuki retorycznej, które jednak ujawnia chyba zbyt przesadnie. Umiejętnie posługując się pojęciami zarówno filozoficznymi, jak i teologicznymi, nie zatrzymuje się tu nad kwestiami dotyczącymi pochodzenia zła, które obszernie rozwinął w "Wielkiej katechezie”, ale pragnie wyjaśnić racje Opatrzności w stosunku do dzieci przedwcześnie zmarłych. Wysunięte przez niego hipotezy, zapożyczone z problematyki stoickiej, pozostawiają jednak pewien niedosyt.
Zajmując się problemem zła i przeznaczenia człowieka, Grzegorz rozwija swą naukę antropologiczną. Pyta, czy dzieci są rzeczywiście bytami ludzkimi w całej pełni, skoro brakuje im mowy (autor ten jednak przyznawał im duszę ludzką od poczęcia, por. "O stworzeniu człowieka”). Zasadnicze pytanie dotyczy tego, czy owym dzieciom, które nie miały czasu przetrwania życia ludzkiego, można przyznać prawo do szczęśliwości wiecznej, na jaką one przecież nie zasłużyły (nawet jeśli nie popełniły też żadnego przewinienia). Owo zagadnienie skłania chrześcijańskiego autora do określenia, jaki jest ostateczny cel życia ludzkiego — widzenie Boga, i jaka jest najgłębsza istota natury ludzkiej — zdolność do widzenia Boga. "Oglądanie” Stwórcy w przyszłym życiu nie jest więc odpłatą za zasługi, ale konsekwencją natury ludzkiej, która została stworzona, by widzieć Boga. Dlatego też dziecko, które nie miało czasu pogłębienia swej naturalnej zdolności, nie utraci daru widzenia Boga, nawet jeśli powinno przejść przez czas dojrzewania. Widzenie Boga nie jest czymś dowolnym, ale stanowi istotny element bytu, którego człowiek może być pozbawiony jedynie przez własny wybór. W przyszłym życiu także ci, którzy przedwcześnie zmarli, podobnie jak inni, cieszyć się będą owym uszczęśliwiającym widzeniem.
Zło jest wynikiem wolnej woli człowieka, stąd nie można za nie winić Boga. Stwórca pragnął wolności, nie chciał natomiast jej złego użycia. Ponieważ Bóg nie chciał zła i On jeden jest wieczny, nie można odsunąć możliwości, że kiedyś, po "długich obrotach czasu”, dojdzie do przekonania wszystkich wolnych istot zabłąkanych, aby zwróciły się w końcu do Tego, dla którego zostały stworzone.

O dzieciach przedwcześnie zmarłych

Pochwała Hierosa, adresata pisma 1. Każdy pisarz i retor chciałby dołożyć całej siły swej wymowy, by, jak na stadionie, współzawodniczyć w ukazywaniu twych niezwykłych, licznych zalet. Wiadomo, że szlachetny i szeroki temat, przedłożony dobrym retorom, prowadzi do powstania wspaniałej mowy, która wznosi się ku wielkości czynów i stara się im dorównać. Jednak jak stare konie nie biorą udziału w zawodach, tak ja nie współzawodniczę w wysławianiu ciebie, ale nadstawiam jedynie uszu, czy i do mnie nie dojdzie jakiś odgłos — mknący niby młody koń — opowieści o twoich zaletach.
2. Zdarza się często, że nawet jeśli koń z powodu podeszłego wieku nie bierze udziału w wyścigach, gdy usłyszy tętent biegnących koni, odzyskuje animusz, z zapałem podnosi głowę, dziarsko spogląda, dyszy ogniście, przestępuje z nogi na nogę i uderza kopytami w ziemię. Pozostała mu jednak tylko tęsknota za zawodami, ponieważ czas osłabił już jego zdolność do biegu. Podobnie i ta mowa, z uwagi na moją starość, nie uczestniczy już w zawodach i ustępuje miejsca biegłym w sztuce wymowy. Jest ona jedynie wyrazem pragnienia, by móc współzawodniczyć w opowiadaniu o tobie, gdybym tylko miał tyle mocy, ile ci, którzy są w sile wieku. Daję ci zatem raczej dowód mojego pragnienia, niż jestem w stanie przedstawić twoje zalety. A nawet mowa pełna siły i werwy, która opisuje doskonałą harmonię twego charakteru, tylko za cenę wielkiego trudu mogłaby dorównać twoim zasługom.
3. Natura dała naszym oczom powieki, które zapewniają ochronę: stąd do oczu dociera nieco przyćmione światło, a dzięki rzęsom blask słońca staje się łagodny stosownie do potrzeb. Tak też świętość i wielkość twojego charakteru w stosowny sposób przyciemnione pokorą, nie rażą oczu patrzących na ciebie, ale przeciwnie, pozwalają oglądać cię z przyjemnością w taki sposób, że żaden cień nie pada na blask twej świętości ani pokora nie umniejsza bogactwa twego wnętrza. W każdej z tych cech widać w równej mierze jej przeciwieństwo: w wielkości przystępność, a w pokorze świętość.
4. Niech kto inny opiewa twoją duszę, która ma tak wiele oczu (zapewne tyle, ile jest włosów na głowie), że wszystko widzi na równi tak jasno i bezbłędnie, iż przewiduje odległe rzeczy. Nie pomija też bliskich. I w ten sposób doświadczenie nie musi pouczać jej o tym, co jest pożyteczne, a co nie, bowiem oczami nadziei spogląda ona na przyszłe życie. Przeszłość zna dzięki pamięci i bada dokładnie obecne wydarzenia. Kieruje też umysł do poszczególnych czynności, a wszystko to czyni równocześnie.
5. Niech dalej wychwala twoją świętość ubogaconą ubóstwem, jeśli tylko jest na świecie ktoś, kto umie ją należycie pochwalić. A jeśli wcześniej nikogo takiego nie było, to może dzięki tobie zrodzi się pośród ludzi pragnienie ubóstwa i znajdzie się taki, kto będzie wychwalać raczej twą skromność niż ogromne bogactwa Krezusa. Czy jest ktoś tak szczęśliwy dzięki ofiarowanym mu zasobom nieba i ziemi, jak ty, który żyjesz gardząc materialnym zbytkiem? Jak zdrapując rdzę z żelaza czyni się je lśniącym niczym srebro, tak blask twojego życia staje się coraz jaśniejszy, ponieważ nieustannie oczyszczasz je z rdzy bogactw.
6. Jednak niech mówią o tym ci, którzy potrafią. Oni także niech chwalą cię za to, że dobrze wiesz, w jakim wypadku osiąganie zysku może być chwalebne. Pozwól mi jedynie otwarcie powiedzieć, że nie gardzisz każdym zyskiem i że to, czego nikt przed tobą nie mógł zdobyć, ty uchwyciłeś w sposób doskonały: zamiast szat, majątku czy niewolników posiadłeś dusze ludzkie, zamknięte w skarbcu miłości.

Pytania Hierosa o los zmarłych dzieci

Niech zatem opowiadają o tych zagadnieniach ci mówcy i pisarze, którzy potrafią, a moja podstarzała mowa niech biegnie tylko o tyle, by krok za krokiem dotrzeć do przedłożonego mi przez twoją mądrość problemu: co należy myśleć o przedwcześnie zmarłych [dzieciach], dla których chwila narodzin zbiega się niemal z momentem śmierci? 7. Nawet mądry Platon nauczał przez usta człowieka przywróconego do życia, że nie należy omawiać tego zagadnienia. Przekracza ono bowiem możliwości ludzkiego umysłu6. Jeśli zatem w moich poszukiwaniach znajdzie się coś, co rozwieje wątpliwości dotyczące omawianego problemu, przyjmiesz zapewne podaną przeze mnie argumentację. Jeśli zaś nie, niewątpliwie wybaczysz starcowi, życzliwie przyjmując tylko moje pragnienie, którym było uczynić tobie coś miłego.
8. Mówią, że nawet Kserkses, który niemal wszystko pod słońcem zamienił w jeden obóz wojskowy i poruszył całą zamieszkałą ziemię, gdy wyruszał przeciw Hellenom, chętnie przyjął dar od ubogiego człowieka. Była to gościnnie podana woda i to nie niesiona w dzbanie, ale w zagłębieniu jego własnych dłoni. Tak i ty dzięki swej wspaniałomyślności będziesz naśladował tego, dla którego darem był sam zamiar, nawet jeśli dar ten okaże się skromny i podobny do wody.
9. Gdy uczony i prostaczek spoglądają na piękno niezwykłych ciał niebieskich, obaj patrzą, lecz niejednakowo je rozumieją. Jednego do patrzenia skłania filozofia, drugiego jedynie zmysły ciągną do tych zjawisk. Człowiek prosty cieszy się z blasku słońca, podziwia piękno gwiazd i pilnie obserwuje miesięczne zmiany księżyca. Natomiast człowiek o duszy przenikliwej i oczyszczonej dzięki nauce, mającej na celu zrozumienie zjawisk niebieskich, pomija to, co rozwesela zmysły mniej rozumnych, przygląda się harmonii wszystkiego i bada doskonałą zgodność przeciwieństw wynikającą z kolistych ruchów. Bada więc, jak planety poruszają się po orbitach w kierunku przeciwnym do sfery gwiazd stałych, jak ukazują się na nich ciała niebieskie i tworzą one rozmaite układy, jak przybliżają się i oddalają, jak zasłaniają się nawzajem i zbliżają do biegunów niebieskich8, ale zawsze tworzą niezmienną harmonię. Kto bowiem swój umysł kieruje ku górze i nie lekceważy położenia mniejszych gwiazd, ten we wszystkim w równym stopniu znajdzie temat do rozmyślań.
10. Podobnie i ty, czcigodny, przyglądając się Bożym rządom w świecie, gardzisz tym, o czym zazwyczaj myślą nieuczeni (mam na myśli bogactwo, przepych i żądzę próżnej chwały, które błyszczą niczym słońce i wprawiają prostych ludzi w zdumienie). Nie przestajesz natomiast badać tego, co wydaje się mniej ważne i zwracasz uwagę na różnorodne nierówności między ludźmi. Nie chodzi tylko o nierówności dotyczące bogactwa czy urodzenia i zaszczytów. Wiesz bowiem, że nie mają one swego odrębnego istnienia, ale istnieją jedynie w głupim mniemaniu ludzi pożądających tego, co realnie nie istnieje. Jeśli zatem ktoś odebrałby pyszniącemu się swoją sławą błędną opinię innych, nic nie pozostanie zarozumialcowi, nawet gdyby miał u siebie zakopane wszelkie możliwe bogactwo. Ty zabiegasz także o to, by poznać rządy Boże we wszystkim, co się dzieje i szukasz również odpowiedzi na pytanie: dlaczego życie jednego trwa do późnej starości, a inny miał jedynie tyle czasu, by zaczerpnąć powietrza i zaraz zakończył swe życie? Jeśli bowiem nic na świecie nie dzieje się bez Bożej pomocy i wszystko ma swoje źródło w Jego woli, a cokolwiek Bóg czyni, jest mądre i opatrznościowe, to niewątpliwie i w tym jest jakaś rozumna przyczyna, która nosi znamiona mądrości Boga, jak też Jego przewidującej troskliwości. Jeżeli bowiem coś dzieje się przypadkowo i nierozumnie, na pewno nie jest to dziełem Bożym. Jak mówi Pismo: "Właściwym Bogu jest czynienie wszystkiego w mądrości” (Ps 104 (103),24). Jaka zatem tkwi w tym mądrość? 12. Oto człowiek przyszedł na świat, zaczerpnął powietrza, zaczął życie płaczem, łzami spłacił dług naturze, złożył życiu w darze pierwociny swoich lamentów, choć jeszcze nie zdążył zażyć jakichkolwiek jego przyjemności. Zanim jednak wzmocniły się jego zmysły, zanim rozwinęła się harmonia jego członków, gdy był jeszcze delikatny, nieukształtowany, jednym słowem — zanim stał się człowiekiem (gdyż to umiejętność mówienia jest cechą charakteryzującą człowieka, a on jej nie posiadał), on właśnie, który nie zaznał niczego więcej oprócz tego, że był w łonie matki i wydostał się na świat, a choć był tak mały, stracił życie z powodu porzucenia, uduszenia lub choroby.
13. Co o nim myśleć? Co sądzić o tych, którzy tak umarli? Czy taka dusza też zobaczy Sędziego? Czy razem z innymi będzie postawiona przed trybunałem? Czy będzie sądzona tak samo, jak będą sądzeni ci, którzy żyli? Czy odbierze odpłatę według zasług, zgodnie ze słowami Ewangelii: czy będzie oczyszczona ogniem, czy może orzeźwi ją woda błogosławieństwa?

Los zmarłych dzieci nie może być "odpłatą”

14. Nie wiem, co należy myśleć na temat takiej duszy. Sama nazwa "odpłaty” oznacza bowiem, że trzeba coś wcześniej dać, by potem coś otrzymać. Temu zaś, kto nie żył, wszelka możliwość zdobywania zasług została zabrana zawczasu. W wypadku tych, którzy nie mieli okazji niczego dać, nie może więc być mowy o odpłacie w sensie ścisłym. A jeśli nie ma odpłaty, wówczas to, czego należy się spodziewać, nie jest ani dobre, ani złe. Nazwa "odpłata” zawiera bowiem w sobie zapowiedź odpłacenia którąś z tych dwóch rzeczy. Tego, co nie zawiera się ani w dobru, ani w złu, nie ma nigdzie. Nie ma czegoś pośredniego między tymi dwoma przeciwieństwami, to znaczy między złem a dobrem. Jeśli więc ktoś nie zaczął czynić ani dobra, ani zła, nie otrzyma ani jednego, ani drugiego. Zatem jeśli czegoś w niczym nie ma, nie można o tym w ogóle powiedzieć, że jest.
15. Jeżeli zaś ktoś twierdzi, że taka odpłata istnieje i jest ona jakimś dobrem, czyli że Bóg po prostu daje takim dzieciom szczęśliwość jako dar, a nie odpłatę, to jaką można podać przyczynę takiego przypadkowego wyboru? Gdzie w takim rozumowaniu miejsce na sprawiedliwość? Jak takie twierdzenie może być zgodne ze słowami Ewangelii? W niej powiedziano, że bogactwa królestwa przypadną — jakby na zasadzie wymiany — tym, którzy na to zasługują. Mówi bowiem [Pismo]: "Jeśli uczyniliście to i to, słusznie jesteście godni otrzymać w zamian królestwo”12. A skoro nie ma tu ani jednego czynu, ani jednego wolnego wyboru, czy jest właściwym twierdzić, że Bóg da im to, czego inni oczekują jako zapłaty?

Zbawienie bez zasług byłoby niesprawiedliwe

Jeśli ktoś przyjmie bez zastanowienia taki sposób rozumowania i założy, że ten, kto przedwcześnie umarł, znajdzie się wśród zbawionych, to okaże się, że nie mieć udziału w życiu jest rzeczą szczęśliwszą niż żyć. Przy takim bowiem rozumowaniu zmarły w dzieciństwie niewątpliwie będzie zbawiony, nawet jeśli miał rodziców pogan albo był owocem nielegalnego związku. Żyjący natomiast w czasie wyznaczonym przez naturę, bez wątpienia w większym lub mniejszym stopniu splami się złem, a jeśli chciałby uchronić się przed stycznością ze złem, może tego dokonać jedynie za cenę wielkiego wysiłku. Zarówno bowiem osiągnięcie cnoty, jak i oderwanie się od przyjemności wymaga od ludzi wysiłku. Wynika stąd, że żyjąc długo, trzeba znieść jedną z dwóch przykrości: albo teraz trudzić się, by osiągnąć cnotę, albo [kiedyś] znosić cierpienie jako odpłatę za złe życie.
17. Jeśli zaś słuszne jest takie rozumowanie, to przedwcześnie zmarli, których nie czeka żaden trud, natychmiast otrzymują w udziale dobro. Stąd trzeba by było przyjąć, że nierozumność ceni się bardziej niż rozumność, a cnota nie ma żadnej wartości. Jeśli ten, kto nie osiągnął cnoty, będzie mógł bez przeszkód uczestniczyć w szczęściu, to próżne i bezcelowe byłoby trudzenie się dla niej, ponieważ na sądzie Bożym wyżej ceniono by bezrozumność.

Jak rozważać podjęty problem?

18. Rozmyślając o tych i podobnych sprawach, zachęciłeś mnie do ich badania, aby zastosować ścisłą argumentację, a nauczanie na ten temat oprzeć na solidnej i poważnej podstawie.
Gdy więc zacząłem przyglądać się trudności przedłożonego zagadnienia, stwierdziłem, że można do niego odnieść słowa Apostoła, gdy mówi o tym, co nieosiągalne: "O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! Któż bowiem poznał myśl Pana?”. W innym zaś miejscu mówi Apostoł, że czymś właściwym dla człowieka duchowego jest osądzanie wszystkiego i że przyjmuje on tych, którzy zostali wzbogaceni łaską Bożą we wszelkie słowo i wszelkie poznanie16. Twierdzę zatem, że słusznym będzie kontynuowanie rozważań nad naszym zagadnieniem, by nie pozostało ono niezbadane. Należy dołożyć starań, by mowa na ten temat — użyję porównania zaczerpniętego z naszych rozważań — nie zginęła przedwcześnie przed osiągnięciem dojrzałości, jak noworodek, który umiera zanim zobaczy światło i zanim urośnie, by i jej nie spotkała, niczym śmierć, obojętność ludzi niezdolnych do szukania prawdy.
19. Sądzę, że nie powinienem na wzór retorów i polemistów wikłać się od razu i bez zastanowienia w liczne antytezy, ale trzeba narzucić rozumowaniu pewien porządek wnioskowania i w ten sposób poprowadzić nasze rozważanie. O jaki porządek chodzi? Najpierw przyjrzę się, skąd pochodzi ludzka natura i ze względu na co powstała. Jeśli nie zbłądzimy w tych sprawach, nie pomylimy się także w podjętym przez nas zagadnieniu.

Założenia antropologiczne: jak i dlaczego została stworzona natura ludzka

20. Byłoby zbyteczne udowadniać za pomocą rozumowania, że wszystko, co znajduje się w porządku bytów po Bogu i co poznajemy umysłem lub wzrokiem, zawdzięcza Mu istnienie. Nikt bowiem, jak sądzę, kto kiedykolwiek zbadał prawdę dotyczącą bytów, nie będzie się sprzeciwiał przyjęciu tej tezy.
21. Każdy zgodzi się, że wszystko zależy od jednej przyczyny i żaden z bytów nie ma istnienia sam z siebie, i nie jest dla siebie zasadą ani przyczyną, lecz że istnieje tylko jedna natura niestworzona i wieczna, niezmienna, przewyższająca wszelką ludzką myśl, nie podlegająca wzrostowi ani pomniejszeniu, nie dająca się objąć żadną definicją. Jej dziełem jest czas i przestrzeń, i wszystko, co się w nich znajduje, a także to, co poza nimi, byty rozumne i ponadświatowe, które można ogarnąć myślą.
22. Gdy mówimy, że pośród rzeczy stworzonych jest również ludzka natura, jako przewodnikiem posługujemy się wówczas natchnionym Słowem Bożym. Ono przekazuje, że gdy Bóg wszystko powołał do istnienia, na ziemi pojawił się także człowiek. Z natury jest on złożony z różnych elementów, gdyż substancja boska i rozumna (tj. dusza), jest w nim złączona z częścią ustanowioną ze wszystkich pierwiastków świata (tj. z ciałem). Został stworzony przez Stwórcę, aby być żywym wizerunkiem Bożej potęgi, znajdującej się ponad światem. Przytoczmy słowa samego Pisma: "I stworzył Bóg człowieka, na obraz Boży go stworzył”.
23. O przyczynie ustanowienia takiej formy życia mówili niektórzy nasi poprzednicy. Całe stworzenie dzieli się, jak głosi Apostoł, na dwie części: widzialną i niewidzialną (niewidzialne oznacza rzeczywistość rozumną i niecielesną, widzialne zaś — zmysłową i cielesną). Wszystko zatem, co istnieje, dzieli się na dwie części: zmysłową oraz poznawalną dzięki rozumowaniu. Aniołowie natomiast, jako byty niewidzialne, przebywają ponad światem i niebem. Ta bowiem siedziba jest odpowiednia dla ich bezcielesnej natury, gdyż natura rozumna jest delikatna, czysta, lekka i zwinna, jak i ciało niebiańskie jest delikatne, lekkie i zawsze w ruchu. Ziemia natomiast, która jest ostatnią z rzeczy widzialnych, nie nadaje się na mieszkanie dla istot rozumnych (co ma bowiem wspólnego to, co się wznosi ku górze i jest lekkie z tym, co ciężkie?). By jednak ziemia nie była zupełnie pozbawiona elementu rozumnego i bezcielesnego, na mocy wspanialszego zamysłu ustanowiono naturę ludzką: rozumna i boska substancja duszy została oblepiona elementem ziemskim, aby w połączeniu z tym, co ciężkie i cielesne, dusza mogła zamieszkać na ziemi; ciało bowiem ma coś pokrewnego z ziemią.

Cel życia to oglądanie Boga

25. Byty istnieją po to, aby w całym stworzeniu za pośrednictwem rozumnej natury była uwielbiona moc, która przewyższa wszystko. W ten sposób byty niebiańskie i ziemskie łączą się w tym samym działaniu (mam tu na myśli oglądanie Boga), zmierzającym do jednego celu.
Oglądanie Boga nie jest natomiast niczym innym, jak życiem stosownym i odpowiednim dla natury rozumnej. Jak ziemskie ciała wzmacnia ziemski pokarm i jak wiemy, że istnieje pewnego rodzaju życie cielesne, właściwe zarówno bytom rozumnym, jak i nierozumnym, tak samo należy przyjąć, że istnieje również życie duchowe, dzięki któremu nasza natura może zachować istnienie. Skoro pokarm cielesny, który jest przyjmowany i wydalany, dzięki samemu przejściu [przez ciało] daje życiodajną siłę karmiącym się nim, o ile bardziej uczestnictwo w prawdziwie istniejącym bycie, zawsze trwającym i niezmiennym, podtrzymuje w istnieniu tego, który stał się jego uczestnikiem. Ponieważ uczestnictwo w Bogu jest życiem właściwym i odpowiednim dla rozumnej natury, a przeciwieństwa nie mogą się łączyć, w takim razie to, co dąży do uczestnictwa, musi stać się w pewien sposób podobne do tego, w czym uczestniczy.
26. Oko cieszy się blaskiem słońca dlatego, że ma w sobie naturalny blask, który pozwala mu przyjąć to, co jemu podobne. I ani palec, ani żaden inny członek ciała nie jest organem wzroku, gdyż żaden członek nie ma w sobie natury owego blasku. Tak samo jeśli chodzi o uczestnictwo w Bogu, trzeba koniecznie, by ten, kto się Nim cieszy, miał w sobie z natury jakieś podobieństwo do Niego. Jak sądzę, o tym właśnie mówi Pismo w słowach: "Człowiek został stworzony na obraz Boży”, bo dzięki temu to, co podobne, może oglądać podobne. Oglądanie Boga jest zaś życiem duszy, jak już wcześniej powiedziano.

Przeszkoda w oglądaniu Boga

27. Gdy nieznajomość prawdziwego dobra całkiem przesłoniła — niczym mgła — wzrok duszy, a mgła zgęstniała i stała się chmurą, tak że nawet promyk prawdy nie przeniknął głębokiej niewiedzy, wtedy wraz z oddzieleniem od światła zniknęło także życie duszy. Powiedziano bowiem, że prawdziwe życie duszy polega na uczestnictwie w dobru. Gdy zaś niewiedza uniemożliwia oglądanie Boga, wtedy dusza, nie mając uczestnictwa w Bogu, traci życie.
28. Niech nikt nas nie zmusza, by ustalać źródła niewiedzy i dociekać, skąd ona pochodzi i przez co powstała. Z samego znaczenia terminu wynika, że wiedza i niewiedza oznaczają relacje duszy. Żadna z pomyślanych czy orzekanych relacji nie oznacza substancji. Czym innym bowiem jest orzeczenie relacji, czym innym substancji. Jeśli zatem wiedza nie jest substancją, lecz działaniem umysłu skierowanym ku czemuś, o ile łatwiej przyznać, że niewiedza daleka jest od posiadania bytu substancjalnego. Co zaś nie posiada bytu substancjalnego, nie istnieje w ogóle. Daremnym zatem byłoby poszukiwać, skąd pochodzi to, co nie istnieje.
29. Ustaliliśmy, że Bóg chce nas uzdrowić, że uczestnictwo w Bogu jest życiem duszy i że uczestnictwo to jest poznaniem na miarę posiadanych zdolności, niewiedza zaś nie oznacza czegoś, co istnieje, lecz jest brakiem działania, a z kolei brak uczestnictwa w Bogu pociąga za sobą w sposób konieczny pozbawienie życia (a to jest największym złem). Stąd też Stwórca wszelkiego dobra leczy nas z tego zła i leczenie to jest czymś dobrym. Jeśli zaś chodzi o sposób leczenia, nie zna go ten, kto nie przygląda się tajemnicy ewangelicznej.
30. Jeżeli więc oddzielenie od Boga, który jest życiem, okazało się złem, to lekarstwem na tę chorobę stało się ponowne z Nim zjednoczenie i przywrócenie nas do życia.
31. Skoro owo życie dostępne jest rodzajowi ludzkiemu w nadziei29, nie można powiedzieć, że uczestnictwo w owym życiu jest w sensie ścisłym zapłatą dla dobrych, a stan przeciwny jest karą. Zagadnienie to można wyjaśniać wykorzystując przykład oczu. Nie mówimy, że dla tego, kto ma dobry wzrok, oczy są nagrodą ani że postrzeganie rzeczywistości jest dla niego zaszczytnym darem. Podobnie, nie twierdzimy, że dla chorego niemożność widzenia jest swego rodzaju potępieniem czy karą. Z wrodzonej zdolności widzenia wynika bowiem to, że ktoś widzi. Nie widzi zaś ten, kto z powodu choroby utracił tę naturalną zdolność.
32. Tak też życie szczęśliwe jest czymś odpowiednim dla posiadających zdrowe władze duszy. Jeżeli zaś choroba związana z niewiedzą stanowi jakby bielmo, które przeszkadza, by mieć udział w prawdziwym świetle, wtedy nie można uczestniczyć w Tym, który, jak stwierdzamy, jest życiem dla wszystkich jednoczących się z Nim.

Powrót do kwestii zmarłych dzieci

33. Po dokonaniu powyższych rozróżnień, czas najwyższy zbadać przedłożone nam zagadnienie. Problem brzmiał mniej więcej tak: jeśli istnieje odpłata za dobre uczynki, zgodna z zasadą sprawiedliwości, to gdzie znajdzie się zmarłe niemowlę, które nie dokonało w tym życiu nic dobrego ani złego, by móc otrzymać stosowną odpłatę? Odpowiemy na to zgodnie z logiką naszych poprzednich wywodów: spodziewane dobro jest z natury czymś właściwym rodzajowi ludzkiemu, a jednocześnie, zgodnie z innym sposobem rozumowania, nazywa się je nagrodą.

Inne znaczenie terminu "odpłata”

34. Kwestię tę wyjaśnimy dokładniej posługując się wspomnianym przykładem oczu. Wyobraźmy sobie dwóch ludzi cierpiących na chorobę oczu: oto jeden z nich gorliwiej poddaje się leczeniu, znosząc wszystko, co zaleci mu lekarz, choćby miało być to bolesne, drugi zaś zażywa kąpieli i oddaje się nieumiarkowanemu pijaństwu, nie stosując się do żadnej porady lekarskiej dotyczącej leczenia wzroku. Patrząc na skutek działań ich obu, powiemy, że słusznie każdy otrzymał owoce swojego wolnego wyboru: jeden utratę widzenia światła, a drugi możliwość radowania się nim. Odpłatą w sensie niewłaściwym nazywamy to, co powinno koniecznie nastąpić po tym.
35. Jeżeli chodzi o temat naszych badań, można powiedzieć, że cieszenie się życiem jest właściwe ludzkiej naturze. Choroba niewiedzy wprawdzie dotknęła niemal wszystkich żyjących w ciele, ale jeden stosując odpowiednie lekarstwa oczyścił się, obmył niewiedzę niczym bielmo z oczu duszy i osiągnął stosowną nagrodę za swoje starania, to znaczy możność życia zgodnego z naturą; drugi zaś unikając oczyszczenia przez cnotę, sprawia, że choroba niewiedzy staje się nieuleczalna, a oddając się zwodniczym przyjemnościom, znajduje się on daleko od tego, co w sposób naturalny ma udział we właściwym i odpowiednim dla nas życiu.
36. Natomiast u nowonarodzonego dziecka, które nie zna zła, któremu żadna choroba oczu duszy nie przeszkadza uczestniczyć w świetle, żyje zgodnie z naturą i nie potrzebuje oczyszczenia, by być zdrowe, ponieważ na początku [życia] nie ma w jego duszy żadnej choroby.

Etapy rozwoju życia duchowego: od dzieciństwa ku dojrzałości

37. Wydaje mi się, że według pewnej analogii, obecny sposób życia można porównać z życiem, którego się spodziewamy. Jak w pierwszym okresie dzieci karmi się piersią, a dopiero potem otrzymują one inny pokarm, odpowiedni do wieku i ich możliwości, i tak się dzieje aż do osiągnięcia przez nie dojrzałości, tak samo, jak sądzę, jest z duszą. Stopniowo, w odpowiednim dla siebie porządku i następstwie oraz stosownie do swoich możliwości, osiąga ona kolejne etapy szczęścia w życiu zgodnym z naturą. Nauczał o tym już sam Paweł: czym innym karmił on tych, którzy już postąpili w cnocie, a czym innym niemowlęta i mniej dojrzałych. Do tych ostatnich mówi: "Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, tak bowiem byliście słabi”. Do tych zaś, którzy osiągnęli dojrzałość rozumu, powiedział: "Pokarm stały jest odpowiedni dla tych, którzy mają wyćwiczone zmysły”.
38. Nie można powiedzieć, że dorosły i niemowlę znajdują się w podobnym położeniu, choćby ani jednego, ani drugiego nie nękała choroba (w jaki bowiem sposób mogliby być w równie szczęśliwym położeniu, jeśli nie uczestniczą w tym samym). Można wprawdzie powiedzieć, że żaden z nich nie cierpi i ani jednego, ani drugiego nie dręczy żadna choroba, jednak radość, jakiej doznają dzięki przyjemnościom, ma różne przyczyny. Pierwszy może cieszyć się rozmową, dbać o interesy, ubiegać się o ważne urzędy, pomagać ubogim, mieć żonę, jeśli chce, zarządzać domem i czerpać z różnych przyjemności, jakie daje życie: poezji, widowisk, polowań, kąpieli, gimnastyki, radosnych uczt oraz z innych, podobnych rzeczy. Dla niemowlęcia zaś rozkoszą jest mleko, ramię karmicielki i łagodne, usypiające kołysanie, a w przyjemnościach wyższego rzędu nie ma on udziału z powodu zbyt młodego wieku.
39. Podobnie i ci, którzy dzięki cnocie nakarmili w tym życiu swoje dusze i, jak mówi Apostoł, wyćwiczyli władze umysłu, gdy przeniosą się do owego bezcielesnego świata, będą uczestniczyć w Boskiej radości zgodnie z wrodzonymi zdolnościami i własnymi możliwościami. Posiądą przygotowane dobra w większym lub mniejszym stopniu, zgodnie z właściwą każdemu możnością. A dusza, która nie zakosztowała cnoty, pozostaje wprawdzie wolna od nieszczęść będących skutkiem zła, ponieważ nie została jeszcze dotknięta chorobą zła, jednak na początku ma udział w owym życiu, które wcześniej określiliśmy jako poznanie i uczestnictwo w Bogu. Ma ten udział jednak o tyle, o ile może go mieć jako dziecko [nowo narodzone, przedwcześnie zmarłe] aż do chwili, kiedy wzrośnie dzięki kontemplacji bytu, stającej się dla niego jakby właściwym pokarmem; wtedy też będzie w stanie przyjąć więcej, uczestnicząc obficie w Tym, który jest bytem ze swej istoty [Bóg].

Książka "Bóg i zło. Seria: Biblioteka Ojców Kościoła" - św. Bazyli Wielki, Grzegorz z Nyssy, Św. Jan Chryzostom - oprawa miękka - Wydawnictwo M.